wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 2 - Bliżej o krok za każdym razem.

   Siema! Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, ale nie miałam pomysłu. Na szczęście mnie oświeciło i rozdział 2 gotowy ;) Nie jest on jakoś tak bardzo idealny, ale ważne, że jest, nie?  Wielkie dzięki za komentarze pod shotem MLWY. Widzę, że się spodobało, z czego jestem bardzo szczęśliwa. Część 2 pojawi się po tym jak dodam rozdział 3 ;D No nic.... pytania do postaci tu. 


Enjoy!!



        Twoje oczy złocistym płomieniem lśnią...



Przemijające dni świadczą tylko o tym, iż nadal żyjemy zawieszeni gdzieś pomiędzy ludzkością, a wielkim niewiadomym światem. Sprawiają, że zmieniają się liczby, słońce wschodzi i zachodzi, ludzie z dnia na dzień są bardziej smutni uświadamiając sobie, że się starzeją. W końcu kto chciałby się starzeć? Co roku patrzeć na większą liczbę świeczek ozdabiającą tort, ledwo mieszczących się na okrągłym cieście. Wszyscy chcemy być wiecznie młodzi, biegać, imprezować, nie martwić się o to, czy po wysiłku będą nas boleć mięśnie.

- Powinieneś się rozerwać - Harry usłyszał znajomy, kobiecy głos tuż przy uchu. Obrócił się zalustrowując piękne niebieskie oczy. Jednak nie były to oczy pewnego chłopaka, który od wczoraj chodził mu po głowie i nie chciał z niej wyjść. - Wiesz...może znalazłabym Ci jakiegoś chłopaka - zaproponowała, siadając na przeciwko loczka.   

- Nie szukam nikogo - oznajmił cicho, patrząc się na dziewczynę. Była ona naprawdę przepiękna. Średnie blond włosy, mały nosek, różowe usta. Była niewysoka, jednak o długich, szczupłych nogach oraz idealnie płaskim brzuchu. Cera dziewczyny była jasna, co ją często denerwowało, bo wolałaby mieć odrobinę ciemniejszą karnację. Lecz dla Harry'ego, ta dziewczyna była idealna. I nie tylko pod względem urody. Była  zawsze radosna, a z jej twarzy ani na chwilę nie schodził uśmiech. Chętnie pomagała innym i po prostu była sobą. Gdyby nie to, że Harry był gejem, w stu procentach by się jej oświadczył...

- Harry, mów co chcesz, ale każdy potrzebuje kogoś, kto by go przytulił, pocałował i po prostu powiedział dzień dobry na powitanie - szepnęła, kładąc dłoń na kolanie chłopaka.

- Więc dlaczego ty jeszcze kogoś takiego nie znalazłaś? - zagadnął, chcąc odsunąć od siebie sprawy sercowe.

- Ja to ja, a ty to ty. Znajdę sobie kogoś, gdy będę pewna, że ty jesteś szczęśliwy - wyszeptała, całując Harry'ego w policzek. - Dobra, a teraz chodź, bo spóźnimy się na lekcje - powiedziała, chwytając chłopaka za rękę i ciągnąc go w stronę drzwi.

Wyszli ze stołówki, kierując się w stronę pomieszczenia, w którym miała odbyć się lekcja. 

~~~*~~


- Panie Styles! -  Harry poderwał się ze swojego miejsca, przewracając krzesło, na którym do tej pory siedział, i powodując, że spojrzenia wszystkich uczestniczących w lekcji nagle znalazły się na nim. 

Przełknął ślinę; wykładowca patrzył na niego pełnym oburzenia wzrokiem. Delikatny rumieniec wpełzł na jego policzki. - To szkoła, więc proszę się zachowywać jakby Pan był w szkole, a nie być myślami daleko stąd - powiedział oburzony, spoglądając na Harry'ego. 

- Przepraszam, profesorze - mruknął, po czym spojrzał w kierunki nauczyciela. Starszy mężczyzna jedynie kiwnął głową i pozwolił mu z powrotem zająć miejsce. Chłopak odetchnął z ulgą i szybko podniósł krzesło, po czym na nim usiadł. 

To był już trzeci raz na tych zajęciach kiedy Harry pozwolił aby jego myśli dryfowały niebezpiecznie blisko niebieskich oczów i wymyślać coraz to dziwniejsze porównania. Dziwne, że nauczyciel jeszcze nie wyprosił go z zajęć.

Powodem dlaczego dzisiaj głowę Styles'a wypełniały myśli, o tym chłopaku, był bardzo prosty: po długim przemówieniu, które wygłosiła Perrie na temat chłopaka, którego poznał loczek (przed nią nie da się nic ukryć), jego obraz ciągle chodził mu po głowie.A poza tym, chłopak śnił mu się nawet w nocy. 

Ale to nie był zwykły sen. Nie, wtedy byłoby za dobrze. Zdecydowanie zaliczał się pod kategorię „niegrzecznych fantazji”. Wszystkie obrazy napływały do jego głowy bez udziału jego woli - Harry oparty o mur jakiegoś budynku, a szatyn zaborczo go całujący. 

Wtedy Hazz wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Pezz siedząca obok niego na zajęciach, szturchnęła go w bok, puszczając mu oczko. Harry posłał jej słaby uśmiech, odwracając głowę. 

 - Przypominam, że za tydzień upływa termin oddawania waszych prac związanych z ludźmi poznanymi podczas waszej pracy - głos profesora przebił się przez myśli Harry'ego, wyrywając go z fantazji na temat tego chłopaka. Po chwili dotarło do niego, że cały dzisiejszy wykład rozmyślał o przepięknych niebieskich oczach, w efekcie czego ominęły go całe zajęcia i ich temat.
   
Ale on był tego wart.

- Pożyczę Ci notatki - powiedziała Perrie z uśmiechem, puszczając mu oczko kiedy to Harry pakował do swojej torby notes i piórnik. Chłopak odwzajemnił jej uśmiech i zasunął za sobą krzesło.

- Jesteś moim aniołem - rzekł cicho, uśmiechając się do niej. 

Pezz zaśmiała się i pociągnęła Harry'ego w kierunku wyjścia. 

Ich „przyjaźń” była dość nietypowa - dla wszystkich z liceum Perrie była dziewczyną Harry'ego. Lecz tak naprawdę jedynie pomagała mu...w ukrywaniu tego, iż Hazz był gejem. Stwierdziła, że bez niej wszyscy od razu zorientowaliby się, że chłopak jest homoseksualny. Zwykle się z tego śmiał, choć było w tym trochę racji. Starał się być hetero, ale wątpił, aby jakakolwiek cząstka heteroseksualnego mężczyzny była jeszcze w nim obecna.
  
Wyszli z budynku uczelni na czerwcową pogodę. Perrie zdjęła swój żakiet, po czym wystawiała twarz ku kierunku promieniom słońca. Harry natomiast podniósł głowę, przez chwilę wpatrując się w bezchmurne niebo.

- Jedziesz teraz do domu? – spytała blondynka, chwytając Harry'ego pod rękę, gdy szli w kierunku  samochodu chłopaka. 

- Teraz to ja jadę do pracy - powiedział, lekko się wykrzywiając. Chodził do niej zaledwie od tygodnia ale miał jej już serdecznie dość. Nie żeby nie była interesująca, ale zdecydowanie wolałby spędzać czas z Niall'em w ich mieszkaniu, lub z pewnym chłopakiem.... 

- Współczuje słodziutki. Ja idę dopiero jutro na 14. - przerwała mu, wyobrażanie sobie jakby to było spotkać się z tym chłopakiem. Spędzić z nim chociaż trochę czasu i po prostu go poznać. - No cóż...tutaj musimy się rozstać. To co tuli tuli na pożegnanie? - zagadnęła, rozchylając ręce. Harry bez większego zastanowienia się, objął dziewczynę, a ta pomasowała jego plecy. Po chwili się od siebie oderwali, a Pezz pocałowała chłopaka w policzek, mówiąc głośne pa, po czym skierowała się w stronę swojego domu. 

Harry szybko podszedł do swojego samochodu, a następnie do niego wszedł i odpalił silnik.

 ~~~*~~~

Ostatnia paczka i koniec pracy.

Harry z ulgą przyjął fakt, iż jego praca powoli dobiega do końca. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Gdy chłopak wziął ostatnią paczkę do rąk, o mało co nie dostał zawału. Na niej widniał dobrze mu znany adres.

Colnbrook Street 23F

23, a nie 24!

Harry'ego przeszedł dziwny dreszcz gdy tylko pomyślał sobie o tym, jak to pierwszy raz zobaczył chłopaka, który zawrócił mu w głowie. A teraz miałby zobaczyć go jeszcze raz? Jego serce mało co nie wyskoczyło z jego piersi.

 
Chłopak szybko zaparkował przed domem, który widział wczoraj. Wziął głęboki wdech, po czym wyszedł z auta i skierował się w stronę drzwi. Niepewnie stąpał po schodkach, a gdy znalazł się już na szczycie, z okropnie walącym sercem, zadzwonił do drzwi odsuwając się od nich. Loczek nie musiał długo czekać.

Już po chwili drzwi się otworzyły, a z pomieszczenia wyłonił się doskonale znany mu chłopak. Tym razem miał na sobie krótkie spodenki, które swoją drogą były bardzo obcisłe, oraz białą koszulkę. Harry przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, lecz po chwili się opamiętał i wręczył przesyłkę chłopakowi. 

- Tym razem to chyba nie jest pomyłka - wyszeptał, podchodząc do szatyna, który się do niego szeroko uśmiechnął. 

- Tym razem na pewno - wyszeptał, po czym podpisał się na jakiejś kartce, zbytnio nie zwracając uwagi na to. - Nazywasz się Harry, prawda? - zagadnął, badawczym głosem. Harry zdziwił się, gdy tylko usłyszał swoje imię w ustach chłopaka stojącego przed nim. 

- Tak...a skąd wiesz? - spytał za bardzo nie wiedząc, skąd on może wiedzieć, jak loczek ma na imię. - A... mogę poznać twoje? - szepnął, gdy przez chwilę nie otrzymywał odpowiedzi. 

- Louis...nazywam się Louis - Louis...jak to pięknie brzmi. - A twoje imię...masz bransoletkę z tym imieniem, więc pomyślałem sobie, że tak się nazywasz - wyjaśnił wskazując dłonią, na prawy nadgarstek loczka, na którym znajdowała się bransoletka z jego imieniem, którą dostał od Perrie. 

- Ohh...no to wszystko jasne - powiedział, po czym wziął głęboki wdech - No także...um....do zobaczenia - powiedział żegnając się z Louis'em.

- Mam nadzieję - wyszeptał cichutko.

 - Um...mówiłeś coś? - zapytał Harry zatrzymują się i spoglądając w kierunku szatyna.

- Nie, nie...mówiłem tylko cześć - wyszeptał, przez chwilę patrząc się na chłopaka, który się do niego uśmiechnął.

Osiemnastolatek odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę auta. Gdy był już obok niego, jakaś dziwna siła kazała mu się odwrócić. Zupełnie nad tym nie panując odwrócił głowę. Zobaczył jeszcze stojącego tam chłopaka, który uśmiechnął się do niego. Loczek odwzajemnił uśmiech, po czym szybko wszedł do samochodu, zamykając za sobą drzwi. 

Nie mógł uwierzyć, że znów spotkał się z Louis'em, i co najważniejsze poznał jego imię. 

Było piękne....zresztą tak samo jak jego właściciel, który był bardzo interesującą osobą. A zwłaszcza dla Harry'ego, który ani na chwilę nie mógł przestać o nim myśleć. To było od niego silniejsze. Nie mógł się powstrzymać, bez wyobrażania sobie tego chłopaka. 

Louis powoli stawał się uzależnieniem dla Harry'ego.

sobota, 25 maja 2013

My life without you - część I.

Heeej!!! Część pierwsza gotowa :) Po komentarzach pod zapowiedzą sądzę, że wam się spodoba. Shot jest dość smutny, ale mam nadzieję, że wspomnienia Harry'ego wam się spodobają ;) W najbliższym czasie dodam rozdział 2, a potem część 2 do MLWY. Bardzo, ale to bardzo proszę o komentarze, bo naprawdę mi bardzo zależy na waszej opinii. Może być tylko 'dziękuje'. Ale dla mnie to naprawdę dużo znaczy. Jeśli chcecie możecie zadawać pytania do postaci z tego shota, jak i z opowiadania. Tylko napiszcie do kogo kierujecie pytania, np. Harry MLWY lub YEJAW :D
To tyle ode mnie.

Enjoy!!! 


Tęsknię za tobą,

 Tęsknić to takie złe.

  Nie zapominam Cię,

   To takie smutne.

    Pamiętam dokładnie

     Dzień w którym zasnąłeś na wieki,

      Był dniem kiedy zrozumiałem,

       Że już nie będzie tak samo.

        Nigdy nie chciałem brać od ciebie pocałunku,

         W rękę na pożegnanie...

           Sądziłem, że zobaczę Cię znowu.

            Teraz wiem, że nie mogę.

              Ja już się obudził em.

               Dlaczego Ty się nie budzisz?

                 Pytam, dlaczego?

                   Nie mogę tego znieść.

                     To nie było udawanie,

                        To się stało- przeminąłeś.

                          Teraz odszedłeś

                            Nie mogę sprawić, żebyś wrócił,

                               Odchodzisz i nie wracasz....



   Promyki lipcowego słońca zaczęły wdzierać się przez niezasłonięte okno, które mnie obudziły. Otworzyłem powieki, lustrując białe światło, które podrażniło moje źrenice. Przetarłem oczy piąstkami, po czym podniosłem się do pozycji siedzącej.

Rozglądnąłem się dookoła, aż mój wzrok zatrzymał się na pustym miejscu obok mnie. Westchnąłem głośno, przykładając dłoń do białej poduszki, przejeżdżając po niej opuszkami palców.


"....Poczułem ciepłe, słodkie usta, które zaciskają się na moich. Uśmiechnąłem się, natychmiast pogłębiając pocałunek. Po chwili się od siebie oderwaliśmy, a ja spojrzałem w te piękne lazurowe tęczówki, w których widziałem te niepowtarzalne iskierki radości i szczęścia.

Przejechałem dłonią po jego zarumienionym policzku, wpatrując się w jego oczy. Były nieskazitelnie piękne. Tak samo jak ich właściciel. Idealny pod każdym względem.

- Chciałbym zawsze mieć takie pobudki - wyszeptałem, całując go krótko w usta.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, moje słoneczko - powiedział uwodzicielskim tonem, przejeżdżając dłonią po moim torsie. Sunął coraz niżej, aż zatrzymał się na moich biodrach. Pogłaskał je, po czym zaczął obdarowywać moją szyję, słodkimi i mokrymi pocałunkami.

Uśmiechnąłem się szeroko, gdy zassał ją, robiąc mi malinkę, po czym oderwał się od niej, przypatrując się chwilę swojemu dziełu. Nie czekając długo, usiadł na mnie okrakiem, pochylając się i wpatrując się w moje oczy, tak jak robił to zawsze.

- Kocham Cię Louie - szepnąłem po chwili, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej zbliżając swoją twarz do mojej, tak, że stykaliśmy się nosami. - Chcę żeby tak było już zawsze. Żebyśmy byli zawsze razem i na zawsze się kochali. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu i nie przeżyje, gdy ciebie nie będzie obok mnie.

- Nie martw się skarbie - trącił swoim nosem mój, uśmiechając się delikatnie. - My zawsze będziemy razem i nic, ani nikt nas nie rozdzieli - powiedział pewnie, całując mnie w usta..."


Mijały dni, tygodnie, miesiące, co niesie za sobą lata.

2 lata nie potrafiły wymazać z mojej głowy Jego. Nie mogłem tak po prostu zapomnieć o Louis'ie. O skradzionych pocałunkach i czułych słówkach, które szeptał mi, gdy byliśmy sami. Nie mogłem.

Codziennie kładąc się spać, chciałem aby On objął mnie ramieniem, pocałował w czoło i powiedział 'słodkich snów', tym swoim zmęczonym po całym dniu pracy, ale jakże uroczym głosem. Tak bardzo go kochałem i nadal kocham, a on tak po prostu mnie opuścił. Ale nie miam mu tego na złe.


 Starłem pojedynczą łzę, która swobodnie spływała po moim policzku, po czym zrzuciłem z siebie letnią kołdrę, stając na nogi i się wyprostowałem.

Wszystko wokoło było takie.... puste. Bez życia. Chociaż pokój był wypełniony meblami i różnymi rzeczami moimi i Louisa, które jakby tylko czekały na niego, brakowało w nim właśnie Jego. Ściany naszej sypialni przez dwa lata nie usłyszały śmiechu, tylko mój płacz.

Szczerze to sam nie wiem dlaczego tu zostałem. Mogłem równie dobrze wyjechać do mojej mamy i spokojnie zapomnieć... zacząć nowe życie od nowa. Ale nie mogłem. Nie mogłem zostawić tych wszystkich wspomnień.

Teraz pewnie większość z was powie, że jestem głupi. Że nie powinienem się tak nad sobą użalać. W końcu minęło już szmat czasu, ale ja.... ja czuję się tak jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj. A to tak bardzo boli. Może to dziwnie zabrzmi, ale czuje jakby On był tutaj obok mnie.... nie ciałem ale duchem. A to trzyma mnie przy życiu. Jeszcze....

Czasami miałem strasznie głupie myśli. A mianowicie tego, iż powinienem z tym skończyć. Wziąć jakieś tabletki lub żyletkę i się zabić. Dołączyłbym do mojego Louis'ego. A wtedy było wszystko wspaniale. Ale wiem, że Lou tego nie chcę, więc tego nie zrobię.

Potrząsnąłem głową, przechodząc przez dużą sypialnię, wchodząc do łazienki. Zamknąłem drzwi, po czym podszedłem do umywalki. Spojrzałem w moje odbicie w lustrze.

Miałem podkrążone, czerwone, od płaczu oczy. Zaczerwieniony nos, lekko opuchnięte wargi, a moje włosy tworzyły totalny chaos. Spojrzałem w lewą stronę, gdzie znajdowała się duża, biała wanna.


"....Leżałem w wannie, otulony gorącą wodą i ogromną ilością pachnącej piany. W powietrzu unosiła się para wodna, powoli blokując Louisowi swobodne korzystanie z lustra. Spojrzałem w jego kierunku, zaczynał się właśnie golić. Na moje wargi wpłynął przebiegły uśmieszek, kiedy lustrowałem go wzrokiem.

- Mówiłem Ci już, że wyglądasz cholernie seksownie z zarostem? Zwłaszcza takim trzy, czterodniowym. No po prostu jak bóg seksu - powiedziałem, chichocząc uroczo, nadal wpatrując się w mojego chłopaka, który się delikatnie uśmiechał. 

- Nie sądzę, żeby mój zarost Ci się zbytnio podobał gdy się całujemy. Podobno wtedy Cię łaskocze i nie możesz się skupić - odparł, spoglądając na mnie. Przegryzłem wargę, uśmiechając się szeroko. 

- A z tym muszę się zgodzić - powiedziałem, odchylając głowę w tył i opierając ją na porcelanowej powierzchni wanny. - Ale w sumie, bez zarostu wyglądasz jak taki słodki, niewinny kociak... a wiesz, że ja kocham kotki - wyszczerzyłem się,na co Lou zachichotał. 

Po kilku minutach Louis skończył się golić, po czym podszedł do mnie. Usiadł na brzegu wanny, wpatrując się we mnie.

- Jesteś niemożliwie słodki, Hazz - wyszeptał, zbliżając swoją twarz do mojej. Wyprostowałem się, czekając na pocałunek. W końcu, po chwili nasze usta spotkały się w jednym punkcie. Przymknąłem powieki oddając się chwili. 

Z minuty na minutę pocałunek z delikatnego stał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Louis przejechał po mojej dolnej wardze, sprawiając, że uchyliłem wargi. Szatyn wykorzystując to i wtargnął do mojej buzi, swoim językiem, przejeżdżając nim po moim podniebieniu.

Louis pogłaskał mnie po policzku, a ja chwyciłem go za szyję, przybliżając jeszcze bliżej. Nagle ręka Louis'ego zjechała z brzegu wanny, a z racji, że jedną trzymał na moim policzku, wpadł do wanny. Oboje wybuchliśmy śmiechem, gdy tylko Lou się jakoś pozbierał. 

Usiadł na moich nogach, wpatrując się we mnie. Wyglądał cholernie słodko. Był cały mokry, a piana pokryła jego włosy. 

- Cholernie słodko - wyszeptał, na co jeszcze raz się zaśmialiśmy..."


Uśmiechnąłem się delikatnie, na to wspomnienie.

Od dwóch lat, nie byłem absolutnie z nikim. Chciałem być całkowicie oddany mojemu Louis'owi i jak na razie mi to się udało.

Wziąłem głęboki oddech, wychodząc z łazienki i pozostawiając za sobą kolejne wspomnienie. Chociaż doskonale wiedziałem, że za nimi nie ucieknę. Zszedłem na dół po schodach, do salonu, w którym było bardzo czysto. Za czysto.

Gdyby był tu Louis, salon nie przypominałby normalnego salonu. Jego rzeczy walałyby się wszędzie gdzie by tylko spojrzeć. Taki jest już Louis. A raczej był....

Wszedłem do kuchni, wyciągając z górnej szafki kubek. Spojrzałem na niego, oraz na drugi, który stał na blacie. Pamiętam jeszcze jak je razem kupowaliśmy. Miały symbolizować naszą miłość. Wtedy kiedy było to dla nas całkowicie zakazane. Kiedy nie mogliśmy nawet na siebie spojrzeć, ani się dotknąć.

Czasami obwiniałem o tą całą sytuację Modest!, który zabraniał nam wszystkiego. Absolutnie wszystkiego, a potem ta nagła choroba Louisa, wypadek i... jego śmierć.

Czułem się fatalnie.

Włączyłem czajnik, czekając, aż woda w nim się zagotuje. Usiadłem przy stole, zaczesując moje loki do tyłu. Chwyciłem mój telefon, który leżał na stole. Odblokowałem go, a moim oczom ukazało się mnóstwo nieodebranych połączeń. Większość z nich była od Zayna, Liama i Nialla. Znalazłem także kilka od dziewczyn*, moich rodziców i innych przyjaciół.

Nie miałem najmniejszej ochoty na oddzwanianie do nich, więc odłożyłem telefon, wstając od stołu, gdy woda się zagotowała.

Do kubka z różowym misiem, rzuciłem torebkę malinowej herbaty, po czym wlałem do niego wodę

Po kilku minutach wyjąłem torebeczkę, wyrzucając ją do kosza. Wyjąłem z szafki jakieś ciastka, a po chwili przeszedłem do salonu. Położyłem wszystko na małym stoliczku, a sam usiadłem na kremowej sofie i włączyłem telewizor.

Pomimo tego, iż z zapałem oglądałem jakiś film, moje myśli krążyły ciągle wokół jednego. Wokół Louis'ego.

____________________________________________________________
* - Żeby potem nie było.. chodzi o dziewczyny z Little Mix ;D

środa, 22 maja 2013

Zapowiedź - My life without you

 Hej i hej! Haha... wali mi od rana ;D Dobra... dodaje zapowiedź do one shota! Cieszycie się? Będzie miał powiązanie z Flame of love, które swoją drogą chyba bardzo lubiliście... no cóż, nie tylko wy ;) Część pierwszą dodam już w sobotę, więc czekajcie cierpliwie. Ty chyba tyle ode mnie. 

Enjoy!!



Tytuł - My life without you.

Pairing - Larry Stylinson. 

Czas i miejsce akcji - Lato - lipiec 2015. Wielka Brytania, Londyn. 

Opis - Życie po śmierci ukochanej osoby staje się niemiłosiernie ciężkie. Nie masz na nic ochoty. Płaczesz, zamykasz się w sobie, nie pozwalasz osobą z zewnątrz na dojście do siebie. Mijają lata, a ty powinieneś zapomnieć, prawda? Ale co jeśli nie możesz, a do twojej głowy napływają coraz to gorsze myśli...

Od autorki - Przedstawiam wam zapowiedź do kolejnego Shota. Pomysł pojawił się na lekcji matematyki ;) Wiem, może i trochę dziwne, ale chyba powinnam być wdzięczna pani Pączce ;D One Shot będzie powiązany z opowiadaniem FOL. Będzie on miał trzy części, w których postaram się wam przedstawić życie Harry'ego, po śmierci Louisa. 

piątek, 17 maja 2013

One Shot - Kiss me

Hej! Jak na razie to bardzo króciutki One Shot ;) Był już napisany dawno temu i leżał gdzieś tam, więc postanowiłam, że powinien ujrzeć światło dzienne. Nie wiem kiedy pojawi się rozdział 2, bo można powiedzieć, że mam blokadę twórczą i nie wiem co napisać. Znaczy wiem, co ma w nim być, ale nie wiem jak ująć to w słowa ;D Cała ja! ;) W każdym razie, na pewno pojawi się w tym miesiącu. Liczę na komentarze. 
Enjoy!!!




Settle down with me

Cover me up


Cuddle me in...


Przyspieszył, bojąc się, że zmieni zdanie.

I tak, jak przedtem, każdy krok, upewniał go, że chce to zrobić, tak teraz, z każdym krokiem miał coraz więcej wątpliwości.


Ale nie mógł teraz zrezygnować.


Nie mógł pozwolić, żeby coś go powstrzymało.


Ktoś go powstrzymał.


Żeby on to zrobił.




Lie down with me

And hold me in your arms

Jedynym co czuł, był strach.


Strach i złość na samego siebie.


Bo przecież miał być silny.


Powstrzymywał napływające do oczu łzy, udając przed samym sobą, że daje radę, zupełnie jakby to mogło cokolwiek zmienić.


Nie mógł  zrezygnować i okazać swojej słabości kolejny raz.


Chociaż wiedział, że wystarczyłoby jego jedno słowo, żeby zawrócił.



And your heart's against my chest, your lips

Pressed to my neck...


Doszedł do celu.

Zatrzymał się.
  
Stanął przy barierce, a po jego policzku spłynęła łza.

Za nią kolejne. Przestał to kontrolować.


Zamknął oczy i wziął głęboki wdech, próbując się uspokoić.


I wtedy usłyszał głos.


Jego głos.


I'm falling for your eyes, but they don't know me yet

And with a feeling I'll forget, I'm in love now


- Chciałem tylko przeprosić. Jeśli chcesz, żebym odszedł, po prostu powiedz. Zrozumiem.Tylko proszę nie skacz. Nie jestem tego wart.- mówił przez płacz. Harry nie musiał odwracać się, żeby wiedzieć do kogo należy głos, który tak dobrze znał.

Louis podszedł i złapał go za rękę.


Powinien zabrać swoją dłoń i powiedzieć starszemu chłopakowi, jak bardzo ten go zranił.


Nie potrafił.


Harry poczuł ucisk w gardle.


- Po prostu mnie pocałuj, Lou - wyszeptał młodszy, odwracając się do Louisa. Napotkał jego zaczerwienione oczy, jednak i tak były piękne.

 Przymknął powieki, gdy Louis przycisnął się do jego ust, całując namiętnie.


Kiss me like you wanna be loved

You wanna be loved


- Kocham Cię, Boo - powiedział drżącym głosem, gdy się od siebie oderwali.

- Ja ciebie też, Harry. - szepnął, ścierając łzę, która spływała po zaczerwienionym policzku Harry'ego
 
- A co z Eleanor? - spytał, ledwie co wypowiadając to imię.

 
- Przecież wiesz, że zawsze liczyłeś się tylko ty…

 
- Gdyby tak było, nie bylibyśmy tu teraz - wyszeptał spuszczając wzrok.

 
Louis poczuł, jak łzy ponownie napływają mu do oczu. 


- Tak bardzo Cię przepraszam.



You wanna be loved

This feels like falling in love


- A co, jeśli bym skoczył? - zapytał, ciekaw odpowiedzi
  
- Skoczyłbym za tobą. Ty skaczesz, ja skacze. No wiesz.- szepnął z nutką żartu w głosie.
 
Harry zaśmiał się cicho.


-Titanic?
 
- Chciałem po prostu rozluźnić atmosferę.- Lou posłał Harry'emu nieśmiały uśmiech.


- Rozumiem.- wyjaśnił, biorąc głęboki wdech.


Falling in love

We're falling in love...


Louis zbliżył się do Harrego, tak, że ich usta muskały się przy każdym słowie.


- I teraz już będzie idealnie. Obiecuje. - szepnął straszy, delikatnie masując policzek Harry'ego.
 
- Musi być - szepnął Loczek przytulając go.


Po ich policzkach spływały łzy, które mieszały się ze sobą.


- Tylko obiecaj, że mnie już nie zostawisz.- wyszeptał dziewiętnastolatek.
 
Lou odsunął się, by móc spojrzeć mu w oczy.


- Przyrzekam. Od teraz zawsze razem...nigdy osobno.

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 1 - Od pierwszego spojrzenia poczułem energię promieni słońca.

   Siema!! Wybaczcie, że tak długo niczego nie dodawałam, ale chciałam się skupić na pisaniu epilogu. Teraz, gdy FOL jest już zakończone, to zaczynam pisać rozdziały na tym blogu. Wielkie dzięki za te 22 komentarzy pod prologiem. No normalnie jesteście cudowni! Kocham was ♥ ;D Szykuje się nowy One Shot! Cieszycie się? :) Nie wiem kiedy dokładnie się pojawi, ale na pewno w tym miesiącu :D Pytania do postaci tu

Enjoy!!!


       Twoje oczy złocistym płomieniem lśnią...



Przez cały czas podróży jego myśli krążyły wokół jednego. Krążyły wokół tego chłopaka. Chłopaka, który zawrócił mu w głowie, od pierwszego spotkania.

Westchnął, odgarniając loczki, i przejechał dłonią po twarzy, wdrapując się na kolejne schodki. Chciał jak najszybciej dotrzeć na górę, wziąć prysznic i położyć się spać. 

Wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Ściągnął buty, po czym wszedł do salonu. W pomieszczeniu było pusto i cicho. Harreh zauważył jedynie swojego kotka, który smacznie spał na kanapie, zakopany w kocyku. Chłopak uśmiechnął się, po czym przeszedł do kuchni w celu napicia się wody. Wyciągnął szklankę i nalał do niej wody. Wypił ją na raz, a następnie skierował się w stronę łazienki. Wszedł do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. 

Nie czekając długo, ściągnął koszulkę, następnie spodnie oraz zsunął bokserki z nóg, rzucając je na podłogę. Po chwili wszedł pod prysznic. Odkręcił kurek, piszcząc, gdy ze słuchawki zaczęła lecieć zimna woda. Prędko przekręcił go w drugą stronę, czekając na cieplejszy strumień. Westchnął z ulgą pod niego wchodząc. Woda nie była ani gorąca, ani zimna, była w sam raz. Prysznic podziałam kojąco na napięte mięśnie Harry'ego.

Chłopak szybko umył swoje ciało, stojącym na półeczce malinowym żelem pod prysznic. Po kilku minutach wyszedł spod prysznica, otulając się puchowym ręcznikiem, który delikatnie przejechał po świeczo umytej skórze. 

Westchnął, przeczesując palcami wilgotne od kąpieli włosy. W całej łazience unosiła się para oraz zapach malin, który także pokrywał skórę osiemnastolatka. Harry kochał maliny, więc nic dziwnego, że jego żel pod prysznic, był takiego smaku, co jednak nie było zbyt męskie, lecz loczek się tym zbytnio nie przejmował. Owinął ręcznik wokół bioder i spojrzał w lustro.

 - Harry, w coś ty się wpakował - szepnął, klepiąc się po policzku, oraz przywołując widok chłopaka stojącego przed nim w samych bokserkach. Miał idealnie wyrzeźbiony brzuch, kasztanowe włosy w nieładzie, oraz te niebieskie oczy....

Harry nie wiedział dlaczego tak bardzo i intensywnie myśli o tym chłopaku, którego widział jeden raz na oczy. Ale jeden raz to dużo, prawda? Nawet jedna chwila zapomnienia...

Zrezygnowany wsunął na siebie czarne bokserki, oraz spodnie od dresu, przywołując do umysłu nie miłe wydarzenia, po czym wyszedł z łazieki.

Od razu uderzył w niego słodki zapach cynamonu, który rozchodził się po mieszkaniu wraz z wonią kawy. Uśmiechnął się, gdy Niall pomachał mu z salonu, kończąc ustawianie kolacji na stoliku. Wprawdzie Harry nie był głodny, ale nie mógł odmówić przyjemności skorzystania z kuchni swojego przyjaciela.

- Nie przywitasz się ze mną? - szepnął Harry, wchodząc do salonu. Przystanął na chwilę rozkładając ręce. Niall jedynie pokręcił głową z dezaprobatą, po czym wtulił się w ciało Harry'ego.

Po kilku minutach chłopcy się od siebie oderwali - Wygląda pysznie - podsumował Hazz, gdy jego przyjaciel gestem ręki kazał Harry'emu usiąść na kanapie.

- No a co ty myślałeś...w końcu jestem znakomitym kucharzem - powiedział radośnie Niall, siadając obok Harry'ego, podając mu jednego z tostów. Chłopak z burzą loków musiał się z tym zgodzić. Nialler był bardzo dobry w gotowaniu. W końcu uczył się od mistrza. - Jak tam w pracy? - zagadnął po chwili Niall, wpatrując się w zielone oczy Harry'ego.

Tego natomiast ten całkiem normalny gest lekko przeraził. Zmarszczył brwi. Nie dlatego, że Niall wpatrywał się w jego oczy, ale dlatego, że nic nie czuł. A gdy tamten chłopak patrzył się w nie, Harry'ego przechodziły przyjemne dreszcze.

- Harry! - krzyknął Niall, machając dłonią przed oczami nastolatka. Ten pokręcił głową sprawiając, że jego loczki uroczo podskoczyły. 

- Um...no tak, tak, było całkiem....fajnie - wszeptał Harry, od razy przypominając sobie szatyna. - Wiesz, ja będę już się kładł. Jest późno, a jutro trzeba wstać do szkoły. Wybacz, że nie zjem, ale jakoś nie jestem głodny...w każdym bądź razie, dobranoc! - powiedział loczek, dając całusa Niall'owi 'na dobranoc', po czym wstał z kanapy, odchodząc od miejsca, w którym siedział blondyn.

- Jesteś strasznie słodziutki - wyszeptał Niall puszcając mu oczko i z powrotem zwrócił swój wzrok na ekran telewizora. Niall miał to do siebie, że zawsze był szczery i roześmiany, co mogło niektórych irytować, ale nie Harry'ego. On i Niall byli najlepszymi przyjaciółmi. Znali się od dzieciństwa, a teraz również byli współlokatorami. 
 
Loczek szybko przeszedł do swojej sypialni zdejmując z siebie spodnie od dresu, po czym usiadł na łóżku. Właściwie nie wiedział po co je zakładał, skoro i tak zaraz je miał ściągać. Może kwestia tego, iż sobie coś przypomniał?
   
To nie było tak, że Harreh należał do tych nieśmiałych osób…Bo wcale tak nie było. On kochał imprezy, dobre towarzystwo oraz ubóstwiał chodzić nago, lub w samych bokserkach. Ale problemem było to, że akurat wtedy przypomniało mu się coś zbytnio niemiłego. 

Przypomniały mu się dość traumatyczne przeżycia ze szkoły kiedy to wszyscy dowiedzieli się, że jest on homoseksualny. Chłopak mieszkał w stosunkowo małej miejscowości, więc ta wiadomość rozniosła się w błyskawicznym tempie i po kilku dniach wytykali go palcami nazywając „tym pedziem” albo jeszcze gorzej.

Czasami go bili, upokarzali, na przykład przez rozsyłanie jego zdjęć, na których przebierał się w szatni, albo znęcali się. Ten okres czasu nie należał do najlepszych, ale koszmar zakończył się wraz z jego  przeprowadzką z  Holmes Chapel do Londynu. Rozpoczął życie z czystym rachunkiem, a o jego orientacji mówił tylko tym, którym ufał.

 - Co tam Tofik? - mruknął, widząc łeb swojego kota, który miauknął i wskoczył na łóżko, zaczynając się po nim turlać. Harry podrapał go za uszkiem, a ten zamruczał i wykonał ruch łapką. Kotek był naprawdę słodki. Był cały biały i puszysty.

Harry wziął głęboki oddech, pozbywając się niemiłych wspomnień z głowy oraz nie chcąc już do nich wracać. Zdecydowanie zamknął już ten rozdział w swoim życiu i nie miał zamiaru roztrząsać przeszłości. Wziął kota, kładąc go bliżej siebie, a sam położył się na łóżku.

- A tak odkładając na bok temat zmęczenia - ciszę w pokoju, przerwał głos Nialla, który rozniósł się po sypialni Harry'ego. Chłopak wszedł do pokoju osiemnastolatka, lekko przymykając drzwi - Powiesz mi co się stało? - szepnął, podchodząc do Harry'ego, który wpatrywał się w blondyna. Niall usiadł na łóżku, łaskocząc kota, na co ten wypił pupę i zeskoczył z łóżka o obrażoną miną, wychodząc z sypialni, na co Niall jedynie zachichotał. 

- Niall już Ci mówiłem, że nic się nie stało - szepnął osiemnastolatek, wpatrując się w swoje palce. 

 - Dobra, mów sobie co chcesz, ale ja tam wiem swoje. Jesteśmy przyjaciółmi....- na tym wyrazie ich rozmowa się zakończyła. A przynajmniej dla Harry'ego, który odchylił głowę do tyłu, przymykając oczy. Od razu niewyraźnie kontury zaczęły nabierać kształtów i ostrości, skupiając się na detalach jakimi były kasztanowe włosy w całkowitym nie ładzie oraz piękne błękitne oczy. Harry rozkoszował się tą chwilą, pragnąc, aby chłopak nagle znalazł się przy mnie, położył głowę na jego kolanach i opowiedział o sobie.

Możliwe, że niektórzy parskną ironicznym śmiechem, ale taka była prawda. 

- Harryyyy! - krzyknął Niall, a jego twarz nagle znalazła się kilka centymetrów od twarzy Harry'ego. Chłopak uniosł wzrok, napotykając jego rozbawione i czułe spojrzenie. - Mówię do ciebie od pięciu minut, ale ty najwyraźniej byłeś w innym świecie -zachichotał, lecz po chwili całkowicie spoważniał. - Powiesz mi? - szepnął blondyn błagalnym tonem. - Co jest z tobą, Baby Cakes?- oh tak, zdecydowanie tylko Niall, miał tak prawo nazywać Harry'ego. Przynajmniej na tą chwilę....

- Ja...- zaczął, wzdychając - Ja...no bo ja dziś byłem w tej pracy, no i...miałem zawieść przesyłkę, no i pomyliłem adresy - powiedział, a Niall parsknął śmiechem - To wcale nie jest śmieszne! - krzyknął oburzony Harry. 

- Och, przepraszam...kontynuuj - irlandczyk natychmiast przerwał, prosząc aby Harry kontynuował. 

- No i zawiozłem tą przesyłkę pod zły adres, a jak zapukałem do tych drzwi to otworzył mi taki...fajny chłopak...Niall, naprawdę muszę? - powiedział, skrępowany i zażenowany tym, że musiał opowiadać o tym wszystkim swojemu przyjacielowi. Nigdy nie mieli przed sobą tajemnic, i zawsze sobie wszystko mówili, ale ten przypadek był zupełnie inny. 

- Jeśli nie chcesz to nie musisz. Chcę żebyś tylko wiedział, że mi zawsze możesz zaufać - szepnął chłopak. Harry uśmiechnął się delikatnie, po czym wtulił się w ciało swojego przyjaciela. Ten objął go ramieniem tuląc do siebie. 

Między tą dwójką była naprawdę dziwna więź, mylnie przez niektórych określana mianem miłości. Ale raczej takiej braterskiej, bo na pewno nie tej normalnej. Harry i Niall byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Kochali się jak bracia, zresztą tak samo się traktowali. Byli dla siebie jak rodzeństwo. Obydwoje doskonale widzieli, że ich przyjaźń jest tą, która przetrwa wszystko. 

Po kilku minutach chłopcy oderwali się od siebie, po czym po sobie spojrzeli. Nagle telefon Nialla zaczął wibrować. Chłopak natychmiast wyjął go z kieszeni, odbierając telefon.

- Liam? - zapytał Harry, a gdy otrzymał potwierdzenie, jakim było kiwnięcie głową, uśmiechnął się - Pozdrów go ode mnie - wyszeptał, gdy Niall opuszczał jego pokój. Harry pokręcił głową. Niall był szaleńczo zakochany w Liam'ie, który jak najbardziej odwzajemniał jego uczucie. Loczek był szczęśliwy, że jemu przyjacielowi się układa. Cieszył się jego szczęściem, chociaż czasem był zazdrosny. Ale w tym dobrym znaczeniu.

Chłopak wygodnie ułożył się na łóżku, krzyżując ręce na piersi. Wziął głęboki wdech, przykrywając się cienkim kocem, po czym przymknął powieki. 

Pod jego oczami natychmiast pojawił się obraz chłopaka...tego chłopaka.