wtorek, 31 grudnia 2013

Epilog - Ty i ja.

Cześć! Więc.. oto i epilog. Pojawił się dość wcześnie, nie sądzicie? ;p Pewnie cieszycie się, że go dodaje i, że w końcu ode mnie odetchniecie jak i od tej głupiej i dziwnej historii :) Nie mam pojęcia kiedy zacznę publikować drugą część tego opowiadania. Może zacznijmy od tego, że nie mam napisanego nawet prologu, ale co tam xd Obiecuje, że kiedyś się pojawi ;) Kiedyś - to odpowiednie słowo. Hahaha... nie no, żartuje ;p Okej, więc chciałam podziękować każdej osobie, która czytała to opowiadanie i je komentowała :) Jesteście dla mnie bardzo ważni, wiecie o tym, nie? I oczywiście z całego serduszka dziękuje Naturals, która zawsze mnie wspierała i pocieszała i dopingowała i wszystko inne :) Dziękuje skarbie <33 No nic. Jeśli chodzi o one shoty czy ogółem o inne informacje, to... będę dodawała je tutaj jakby co :) To tyle ode mnie. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia  mam nadzieję! ♥♥♥
Enjoy!


Pomiędzy Louis'em a Harry'm wszystko było idealnie. 



Louis wychodził rano do pracy, żegnając się ze swoim chłopakiem całusem w policzek, chociaż ten jeszcze spał. Pracował do 15, a do domu przyjeżdżał o 16. W tym czasie, Harry zdążył zatęsknić z Louis'em milion razy. I to nie było tak, że Louie nie tęsknił za Harry'm. Bo tęsknił.



Cholernie tęsknił. 




Ale musiał też pracować, więc zajmując się różnymi papierami, nie miał zbytnio dużo czasu na tęsknotę za Harry'm. Ale gdy tylko miał chwilę odpoczynku, co nie działo się często, ale jednak... to wtedy przed oczami natychmiast pojawiały się duże zielone oczy, szeroki uśmiech, burza czekoladowych loczków i te cholerne dołeczki w policzkach. I to przeważało o wszystkim. 



Wpadli w to jak śliwki w kompot. 



Ale przede wszystkim wpadli w to razem. 



Razem uczyli się kochać i być kochanym. 



I wszystko mogłoby się wydawać naprawdę idealne. 



To jak Louis zmęczony po całym dniu pracy przychodził do domu i znajdywał jeszcze czas na rozmowy z Harry'm, przytulanie się z Harry'm, całowanie się z Harry'm i wszystko co związane z Harry'm. Po prostu to kochał. Kochał jego. 



Kochał jego zielone, duże oczka, które przez cały czas przepięknie błyszczały i znajdowały się w nich iskierki szczęścia. I Louis naprawdę kochał się w nie wpatrywać. Po prostu patrzeć się w oczy Harry'ego. I mógłby przysiąść, że wpatrywał by się w nie wiekami. 



Kochał jego pełne, malinowe usta, które przez większą część czasu były wykrzywione w tym pięknych uśmiechu. Usta, które były tak nieskazitelnie idealne. I naprawdę kochał je całować. Czuć je na własnych, jak poruszają się w wyćwiczonych ruchach. I mógłby przysiąść, że całowałby je wiekami. 



Kochał jego czekoladowe loczki. Były takie miękkie i pachnące. Uwielbiał, wtykać w nie nos i wdychać przyjemny zapach jabłek i mięty. Uwielbiał również zatapiać w nich swoją dłoń i po prostu je masować. Przeczesywać, nakręcać, by potem je prostować i  znów nakręcać na swoim palcu. I mógłby przysiąść, że robiłby to wiekami. 



Kochał jego dołeczki w policzkach. Uwielbiał rozśmieszać Harry'ego po to by je zobaczyć. Były takie słodkie. Gdy uśmiechał się delikatnie pojawiał się tylko jeden w prawym policzku, a gdy wręcz zachodził się ze śmiechu pojawiały się dwa. I Louis kochał wtykać w nie palec i mówić jak bardzo je lubi. I mógłby przysiąść, że dotykałby je wiekami. 



Kochał jego długie, szczupłe palce. Mógłby godzinami po prostu się nimi bawić. Plątać je ze tymi należącymi do niego. Zginać je bardzo delikatnie i prostować. I mógłby przysiąść, że bawiłby się nimi wiekami.



Kochał jego ciało. To cudowne ciało, które tak bardzo uwielbiał. Ubóstwiał je dotykać i patrzeć się na jego reakcje. I były naprawdę niesamowite. I mógłby przysiąść, że dotykałby je wiekami. 



Kochał jego ochrypły głos. Tak bardzo uzależniający i intensywny. I tak bardzo seksowny. Kochał jak śpiewał. Bo wtedy jego głos wydawał się byś jak głos anioła, który przez przypadek wylądował na ziemi. I mógłby przysiąść, że słuchałby go wiekami. 



Kochał go całego. Kochał wszystkie jego doskonałości jak i te niedoskonałości. Bo Harry dla Louis'ego był po prostu idealny



Kochał go całego i kochał go całym swoim sercem. 



I to właśnie dzięki Harry'emu znalazł swoje szczęście. 



Niepotrzebne były mu pieniądze, drogie ubrania, niesamowity dom, piękne auta. Louis'owi potrzebny był Harry. I nic więcej mogłoby się nie liczyć. Tylko on. 



Bo Harry jest dla Louis'ego jak powietrze, bez którego nie mógłby żyć. Jak dzień, bez którego noc nie mogłaby istnieć. Jak słońce, bez którego księżyc nie musiałby wychylać się zza horyzontu. Bo Harry był dla Louisa całym światem. Jego światem. Jego promyczkiem i iskierką. Jego powodem by żyć i trwać. Witać nowy dzień z uśmiechem na twarzy i cierpliwie czekać na kolejny, który przyniesie nowe przygody. 



I teraz gdy leżą koło siebie, wplątani w silny uścisk wiedzą, że tak będzie już zawsze. 



Bo są w tym razem. 



Razem się kochają i nigdy nie przestaną. Niejakie przysłowie mówi "Wszystko co dobre, szybko się kończy". Ale tak nie będzie z nimi. 



Bo ta miłość nie jest dobra i obydwoje doskonale o tym wiedzą. Bo ta miłość jest niesamowita, wyjątkowa i nigdy nie przeminie z północnym chłodnym wiatrem.



Będzie gościć w ich sercach do końca.



I może ktoś teraz pomyśleć, że to po prostu kolejna bujda i obietnica, która się nie spełni, ale tak nie jest. I oni dobrze o tym wiedzą.



Przeszli przez wszystko razem i przejdą jeszcze nie jedno. Wiedzą, że czasem będą musieli przebrnąć przez labirynt kłamstw, przepłynąć prze morze podczas burzy, ale to ich wcale nie zniechęca. Bo wiedzą, że będą w tym razem. A będąc razem wszystko wygląda inaczej. 



I to jest to czego zawsze im brakowało. 



Miłości. 



I chociaż otrzymywali ją od rodziców i przyjaciół, to nie chodziło o taką miłość. 



Potrzebny był im ktoś, kto po prostu ich pokocha. 



I właśnie to zrobili. Znaleźli się nawzajem zakochując się w sobie na zabój. 



I to samo w sobie było tak bardzo nierealne. Szukali miłości przez całe swoje życie i można śmiało powiedzieć, że gdyby nie roztargnienie Harry'ego i to, że pomylił się z numerem, teraz nie leżeliby wtuleni w siebie, trzymając się za ręce i szepcząc jak mocno się kochają.



Bo jedna paczka zmieniła ich życie. Wywróciła je do góry nogami i przyniosła nowe doznania i przygody.



I teraz gdy Louis spogląda w oczy Harry'ego, wie, że to ten jedyny.



- Kocham Cię - szepcze, nie spuszczając z niego wzroku. 



Zgubiłem się w To­bie i w twoich oczach...



- Ja ciebie też, Louis - odpowiada Harry, całując nagą klatkę piersiową swojego chłopaka, a dokładnie miejsce, w którym znajduje się jego serce. 



Zgubiłem się w dłoniach uścisku...



Starszy splata swoje palce z tymi należącymi do Harry'ego. Śmieszne, jak idealnie do siebie pasują. 



Zatopiłem się w Twojej miłości, oddechu i wdzięku... 



Harry podnosi głowę, tak, że ich nosy się stykają. Louis całuje delikatnie jego usta, na co ten przymyka powieki. 



 I Kocham Cię za to, kim stałem się dzięki Tobie. 



- Już na zawsze, Harry. 



- Ty i ja na zawsze. 

wtorek, 24 grudnia 2013

This is our child, Louis. - One Shot.

Cześć, wszystkim! ;) Cóż... każdy dodaje jakieś świąteczne shoty, więc ja też postanowiłam, że coś dodam. Tej one shot nie jest ani trochę powiązany ze świętami, ale mam nadzieje, że się wam spodoba ;p Liczę na jakiekolwiek komentarze. :) No i oczywiście chciałabym Wam wszystkim życzyć miłych, radosnych i szczęśliwym świąt z najbliższymi, oraz udanego Nowego Roku! :)
Enjoy! 



Dochodziła godzina 11, gdy Louis zaczął przebudzać się ze snu. Otworzył leniwie powieki, mlaskając ustami. Po chwili przewrócił się na lewą stroną, w nadziei na przytulenie się do swojego chłopaka. 



Niestety, miejsce, należące do Harry'ego było puste i zimne. Louis natychmiast usiadł, rozglądając się dookoła. 



- Hej, skarbie - gdy tylko usłyszał ochrypły głos należący do Harry'ego, rozluźnił się, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Obrócił twarz w kierunku bruneta, uśmiechając się. 



Niestety, jak szybko uśmiech się pojawił, tak szybko zniknął, gdy poczuł skręcanie w żołądku, oraz nieprzyjemny smak w ustach, a jego oddech przyśpieszył. Odrzucił od siebie kołdrę, czym prędzej biegnąc w stronę łazienki. Wbiegł do niej, klękając przed ubikacją i zwracając wszystko co znajdowało się w jego żołądku. 



I znowu się zaczyna.  



Harry nadal stał jak osłupiały nie nie wiedząc co się dzieje. Dopiero po kilku długich chwilach, pobiegł w stronę łazienki, klękając obok swojego chłopaka, który teraz opierał się plecami o wannę, a jego nogi były podkulone.  



- Boże, skarbie, wszystko w porządku? - zapytał, natychmiast przykładając swoją dłoń do czoła Louis'ego. Chłopak był zdyszany, a w kącikach jego oczu, dało zauważyć się łzy. - Ohh, kochanie - wyszeptał przytulając do siebie Louis'ego, który niemal natychmiast schował swoją twarz w zagłębieniu pomiędzy szyją, a obojczykiem Harry'ego. 



- Jest w porządku - zapewnił go, drżącym głosem. 



- Lou, widzę, że coś jest nie tak. Od kilku dni wymiotujesz, chodzisz jakiś przygaszony, nie wspominając już o twoich huśtawkach nastrojowych. Louis powiedź co się dzieje. - szepnął błagalnie, masując plecy swojego chłopaka. - Boje się o ciebie, zwłaszcza, że dziś wylatuje. Jeśli..... Lou, może po prostu przełożę tę część trasy o kilka dni, co? 



- Nie! - Louis niemal natychmiast odsunął się o Harry'ego, posyłając mu delikatny uśmiech. - Nie możesz przekładać trasy, tylko i wyłącznie dla mnie. Nic mi...



- Oczywiście, że mogę i chyba to zrobię! - przerwał mu, patrząc się uważnie na niebieskookiego. - Jesteś moim chłopakiem, którego kocham ponad życie i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało. 



- Hazz, kotku, nic mi nie będzie. To może zwykłe zatrucie, czy coś w tym stylu. Zjadłem coś, co mi zaszkodziło. Jeszcze dziś umówię się na wizytę u lekarza, a jutro do niego pojadę, okej? I nie martw się, zdam Ci raport co i jak, jak już do ciebie przylecę. - zaśmiał się, przewracając oczami.



Harry był zdecydowanie zbyt opiekuńczy, ale Louis to w nim kochał. Naprawdę ubóstwiał to, że w każdej chwili ten chłopak może rzucić dla niego wszystko i przylecieć chociażby z Paryża. To było coś niesamowitego. 




- Po prostu się o ciebie martwię, bo Cię kocham - szepnął, złączając ze sobą ich czoła. Louis uśmiechnął się delikatnie, przybliżając swoje usta do ust Harry'ego, a w celu pocałowania go, lecz w ostatniej chwili przypomniał sobie, że przed chwilą wymiotował, a to może być nie przyjemne. Gdy szatyn chciał się odsunąć, Hazz jedynie przewrócił oczami, po czym musnął usta Louis'ego nie zważając na cierpki smak, bo w końcu to był Louis. Jego Louis. - Kocham Cię, iskierko.  



- Ja ciebie też, Harry. 



~~~*~~~



Następnego dnia, Louis -tak jak obiecał Harry'emu- udał się do lekarza. Nie był do końca przekonany, ale wiedział, że gdyby tylko Hazz dowiedział się, że ten nie poszedł na wizytę, byłby zły. 



Chłopak wysiadł ze swojego samochodu, zamykając drzwi. Nie zdziwiło go zbytnio, gdy zobaczył grupkę dziewczyn, uśmiechających się w jego stronę. Przez dwa lata zdążył się przyzwyczaić do takich rzeczy. Był w końcu chłopakiem gwiazdy popu, która podbijała listy przebojów. 



- Hej, Louis! Mogę prosić o zdjęcie? - po chwili dziewczęta, zbliżyły się do niego, a jedna z nich od razu o to poprosiła. Czuł się dziwnie, gdy nastolatki go o to prosiły, bo w końcu to były fanki Harry'ego, a nie jego, ale zawsze zgadzał się na to, bo wiedział jak bardzo jest to dla nich ważne.



Podszedł więc do jednej z nich, obejmując w pasie i uśmiechając się do telefonu. Oczywiście nie skończyło się na jednym zdjęciu, ale Lou nie mógł odmówić, widząc jak te uśmiechają się i mówię, że go kochają, bo jest uroczy, śliczny, a to dzięki niemu Harry jest szczęśliwy. I naprawdę doceniał fakt, że został zaakceptowany. 




Po kilku długich minutach, przeprosił je, tłumacząc tym, że ma umówioną wizytę. Pożegnał się z nimi, kierując się w stronę dużego budynku.  



Gdy znalazł się już w wewnątrz szpitala, ruszył do gabinetu dr.Madison, która już na niego czekał. 



~~~*~~~



Bo dobrych dwóch godzinach, wyniki badań były gotowe, a Louis okropnie zdenerwowany, siedział na krześle czekając na to co powie jego lekarz. 



Jego panika poszerzyła się jeszcze bardziej, gdy usłyszał te słowa, których obawiał się najbardziej. 



- Louis, jesteś w ciąży. - powiedziała doktor z uśmiechem, natomiast Louis poczuł jakby został sparaliżowany. Jego świat w ciągu ułamka sekundy legł w gruzach. Oczywiście z jednej strony był szczęśliwy, ale z drugiej bał się reakcji innych. Co powiedzą media, gdy się o tym dowiedzą, bo w końcu Louis stał się osobą publiczną, odkąd zaczął spotykać się z Harrym. No i to najważniejsze. Co powie Harry. 



Będzie zły i powie mu, że ma się wynosić z domu? Tego obawiał się najbardziej. 



Wychodząc z szpitala, nie mógł powstrzymać łez, gromadzących się w jego oczach. I gdy tylko wszedł do samochodu, wybuchł płaczem, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. 



Jeszcze tego samego dnia zadzwonił do swojej mamy mówiąc jej o wszystkim, a ta mogła jedynie go pocieszać i mówić, że to w porządku i, że jest szczęśliwa i Harry również będzie, lecz to ostatnie zbytnio go nie przekonało i cały wieczór spędził w łóżku zachodząc się płaczem. 



~~~*~~~



Kolejnego dnia, Louis znów stawił się w szpitalu. I pomimo tego, że wyglądał okropnie, jak na osobę, która przepłakała całą noc, musiał się tam pojawić. 



Chciał je zobaczyć. 



Harry dzwonił do niego, lecz Louis nie był w stanie odebrać. Był zbyt przerażony. No bo co miał mu powiedzieć? Wpadliśmy? Zostaniesz ojcem? Nie wiedział. A najgorsze było to, że już jutro miał lecieć do stanów, gdzie od dwóch dni znajdował się Harry. I naprawdę chciał tam lecieć, ale bał się również reakcji swojego chłopaka.


Gdy pielęgniarka kazała mu się położyć na kozetce, ten natychmiast to zrobił, po czym podciągnął koszulkę, a chwile później poczuł zimny żel, który został rozprowadzony bo jego brzuchu. 



Po kilku minutach, gdy lekarz powiedział mu, aby odwrócił twarz, serce Louis'ego było przepełnione tylko i wyłącznie szczęściem i miłością. 



Zobaczył swoje dziecko. 



Było takie malutkie, a Louis nie mógł uwierzyć, że ta mała istotka znajduje się w jego brzuchu i za 8 miesięcy będzie mógł ją do siebie przytulić. Szatyn nie mógł powstrzymać napływającego uśmiechu, oraz łez gdy lekarz wręczył mu zdjęcie dziecka. 



~~~*~~~



Lecz szczęście Louis'ego minęło szybko. 



Za kilka minut miał spotkać się z Harry'm. Oczywiście cieszył się, że zobaczy swojego chłopaka, ale był również mocno przerażony. 



Gdy wysiadł z samolotu, chwycił swoją torbę, oraz walizkę, po czym wyszedł, rozglądając się dookoła. Niemal natychmiast zauważył grupkę paparazzich, którzy zaczęli robić zdjęcia, oraz zadawać jakieś pytania. 



Już po chwili podeszła do niego grupa ochroniarzy Harry'ego, a chwilę później sam on. Jak zawsze piękny. Miał na sobie czarne, obcisłe rurki, białą koszulkę, oraz czarną koszulę, która była rozpięta. Włosy powykręcane były we wszystkie strony,a na jego ustach gościł szeroki uśmiech, którego Louis jednak nie mógł odwzajemnić. 



Za bardzo się bał. 



- Hej, kochanie - przywitał się, muskając usta Louis'ego, po czym go przytulił, szepcząc, że się stęsknił oraz, że go kocha. A Louis o mało co się nie popłakał, ponieważ był przekonany, że za parę godzin to się zmieni. 



Wyszli z lotniska trzymając się za ręce. Wsiedli z czarnego Range Rover'a, który miał ich zabrać pod 02 Arena. 



- Boże, Lou, nie masz pojęcia jak się stęskniłem przez te 3 dni! - zaśmiał się Harry, lecz widząc, smutną twarz Louis'ego od razu zaświeciła się mu czerwona lampka. Chwycił jego podbródek i zmusił do spojrzenia w jego oczy, co było nie lada wyzwaniem. Gdy w końcu mu się udało, zobaczył łzy w tych pięknych lazurowych tęczówkach. - Louis, coś nie tak? Nie odbierałeś moich telefonów po... o Boże... Lou co się dzieje? - w jego oczach pojawiły się łzy,a głos się załamał.  



Lecz Louis nie odpowiedział. Siedział cicho nie odpowiadając na żadne z pytań, zadanych przez loczka. Usiadł po drugiej stronie samochodu, przykładając twarz do szyby. I wtedy nie mógł już powstrzymać łez napływających do jego oczu. 



Zaczął płakać. A Harry nie wiedział co się dzieje, więc jedynie szeptał, żeby się uspokoił i, aby powiedział mu co się dzieje. Lecz Louis nie powiedział. 



Reszta drogi minęła w ciszy, po tym jak Louis poprosił aby Harry przestał zadawać mu pytania, bo nie jest w stanie na nie odpowiedzieć, więc Hazz go posłuchał. 



Gdy dojechali pod arenę, w której Harry miał mieć koncert za niecałe 30 minut, wysiedli z auta i niemal od razu powitały ich piski fanek. Louis czym prędzej wszedł do środka, tym razem nie zatrzymując się z Harry'm przed nimi i nie robiąc zdjęć. 



Po kilku minutach znalazł garderobie Harry'ego, wchodząc do niej. Chłopak od razu usiadł na dość nie wygodnej kanapie, która się tam znajdowała, ale to było lepsze niż nic. Był tym wszystkim zmęczony, a ciąża dodatkowo go męczyła. 



Nie usłyszał nawet, gdy drzwi do pokoju się otworzyły, a w środku pojawił się Harry, z walizką oraz torbą Louis'ego. Szatyn spojrzał na niego, a w jego oczach zalśniły łzy. Harry odstawił torbę na bok, po czym podszedł do Louis'a, siadając obok niego. 



- Lou... co się dzieje? - spytał, chyba po raz setny, lecz i tym razem nie otrzymał odpowiedzi. - Zrobiłem coś nie tak? Jeśli tak, to powiedź, postaram się...



 - Nie, nie. To nie ty... znaczy... Ty...- przerwał nie wiedząc jak ma to powiedzieć. - Bo, Hazz... tylko na mnie nie krzycz. Ja naprawdę przepraszam... ja... nie wiem jak to się stało, przecież uważaliśmy i ja... - jego głos się załamał, a po policzkach zaczęły spływać łzy. 



- Hej, spokojnie - uciszył go Harry, kciukami zcierając mokre stróżki łez z zaróżowionych policzków Louis'ego. - Po prostu mi powiedź. - poprosił patrząc się na niego uważnie. 



- Jestem w ciąży. - szepnął, ledwie słyszalnie, lecz na tyle głośny,aby Harry mógł usłyszeć. Jego oczy powiększyły się do maksymalnych rozmiarów, a usta utowrzyły. - Przepraszam...



- Boże, Louis, za co ty mnie przepraszasz?! - krzyknął, nie panując nad sobą. - Cholera, przepraszam, nie możesz się denerwować, pradwa? Jesteś w ciąży i o matko... Ty... Ty nosisz nasze dziecko... i to jest takie... Boże... myślę, że zaraz zwymiotuje, będę krzyczeć, a później zemdleje - zaśmiał się, patrząc z niedowierzaniem na Louis'a. 



W wtedy to Harry zaczął płakać, bo to była cudowna wiadomość. I zdecydowanie mógł ten dzień zaliczyć do jego ulubionych, jak nie do najlepszego w całym swoim życiu. 



- Ja... przepraszam, wiem, że ty go nie chcesz, więc... może, po prostu wyjdę i ... - nie dokończył, gdyż został przyciągnięty do mocnego uścisku przez Harry'ego, w jego łzy zmieszały się z tymi należącymi do loczka. 



- Jesteś głupi, Louis - wyszeptał, złączając ich czoła razem. Swoje dłonie ułożył na policzkach chłopaka, spoglądając w oczy Louis'a, uśmiechając się. - Jak możesz myśleć, że nie chcę mojego dziecka? Naszego dziecka, Lou... - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. 



- Przecież mówiłeś, że nie chcesz mieć dzieci... 



- Mówiłem to dwa lata temu, skąd wiesz, ze teraz nie zmieniłem zdania? Boże, Boo.... to najpiękniejszy dzień w moim życiu. - zaśmiał się, całując Louis'ego w usta. A Louis jedynie uśmiechnął się, czując się tak niesamowicie.



Gdy się od siebie odsunęli, Harry spojrzał na Louis'ego z miłością wypisaną na twarzy, a serce Lou rozpłynęło się pod jej wpływem.



- Kocham Cię, iskiereczko - wyszeptał, uśmiechając się. - Jesteś dla mnie najważniejszy, wiesz? Nie mógłbym wyobrazić sobie życia...ja... ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Gdyby ciebie nie byłoby przy mnie umarłbym. Po prostu nie mogę. Nawet gdy nie ma mnie dwóch dni, tak cholernie tęsknie, że to jest nie do opisania. Może zwariowałem, ale to jest warte ciebie. I błagam cię, nigdy nie myśl, że nie chciałabym dziecka, Louis. Może i nie było planowe, ale jest nasze, prawda? Wychowamy się i będziemy się patrzeć jak dorasta, a ja z dumą będę trzymać cię za rękę i pokazywać innym obrączkę na twoim palcu i mówić, że mam najlepszego męża pod słońcem. - jeszcze raz musnął usta Louis'a, na co ten się uśmiechnął.



- Czy to miałby być oświadczyny? Bo jeśli tak, to marnie ci to wyszło - zachichotał, a Harry prawie zapomniał jak piękny jest jego śmiech.



- Wybacz, skarbie, ale nie jestem zbyt dobry jeśli chodzi o spontaniczne decyzje - kciukami, delikatnie starł łzy z policzków Louis'ego, uśmiechając się. 



Siedzieli tak, w komfortowej ciszy, dopóki Louis nie wstał z kanapy, podchodząc do swojej torby. Przez chwilę w niej grzebał, a gdy znalazł to czego szukał, podszedł do Harry'ego siadając mu na jego kolanach i wciskając w dłoń zdjęcie z USG.



 Harry zmarszczył brwi, na początku nie rozumiejąc o co chodzi, lecz gdy tylko zrozumiał, w jego oczach pojawiły się łzy. Otarł je wierzchem dłoni, po czym spojrzał na Louis'ego.



- Kocham cię. Kocha was. - splótł swoje palce, z tymi należącymi do Louis'ego, po czym przyłożył je do brzucha chłopaka, uśmiechając się. - Nasze dziecko - szepnął, całując szatyna w usta, przekazując mu tę niepowtarzalną i jedyną w swoim rodzaju miłość. 

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 21 - Czuję się jak na szczycie świata z Twoją miłością.

Cześć! Przepraszam. Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że tak długo niczego nie dodawałam, ale po prostu nie miałam czasu usiąść i czegokolwiek napisać. Na szczęście udało mi się! Szczęśliwi? To ostatni rozdział na tym blogu :) Czeka nas jeszcze epilog, aleee... planuję drugą część tego oto bloga! Co Wy na to? Mam już pomysł, wystarczy trochę chęci i czasu. Chcielibyście przeczytać dalsze losy Louis'ego i Harry'ego? Czy może powinnam skupić się na pisaniu shot'ów? Wybierajcie. Ahh i jeszcze jedno. Lubicie mpreg'i? ;p 

Enjoy!



Twoje oczy lśnią miłością. 


Po odwiedzeniu wszystkich ważnych miejsc dla Louisa, chłopcy wracali do domu. Po drodze trzymali się za ręce i śmiali z pierwszej lepszej osoby czy też sytuacji. 


Odwiedzili plac zabaw, na którym Louis bawił się gdy był mały. Poszli nad staw, nad którym szatyn przesiadywał gdy musiał nad czym pomyśleć, lub po prostu pobyć sam, oraz kawiarnię, w której kiedyś pracował Lou.


Harry dzięki temu dowiedział się wiele rzeczy o Louis'ie. 


- Chcesz loda? - Louis nachylił się nad Harrym, muskając jego policzek. Młodszy odwrócił twarz, uśmiechając się. 


- Naprawdę, Lou? Tak na ulicy? - zaśmiał się, natomiast Louis, dźgnął go w policzek, chichocząc. 


- Jesteś niewyżytym nastolatkiem - podsumował, spoglądając na swojego chłopaka, który jedynie się uśmiechnął. - A tak na serio, chcesz tego loda? I bez skojarzeń - przewrócił oczami, po czym kontynuował - Tu niedaleko jest naprawdę dobra lodziarnia, w której sprzedają włoskie lody. Chcesz? - spytał, spoglądając na Harry'ego. 


- Mhmm..- wymruczał, na co Louie uśmiechnął się szeroko. Po chwili przeszli przez ulicę, po czym weszli do lodziarni. 


Wewnątrz było bardzo przyjemnie. 


Pomieszczenie było dość dużych rozmiarów. Ściany były kolory białego, natomiast dwie kolumny, które stały po środku, były lśniąco brązowe. Na górze znajdowała się oświetlona nazwa lodziarni. Po prawej i lewej stronie stały po 4 stoliki, wraz z krzesłami. Lada oddzielała dwie duże szyby, w których znajdowały się przeróżne lody. 


Louis wraz z Harrym podeszli do lady, czekając, aż ktoś ich obsłuży. Kilka par siedziało przy stolikach, lecz oprócz ich nie było wielkiego ruchu.



- Dzień dobry! - przywitał się Louis, z jak domyślał się Harry, szefem lodziarni. Mężczyzna uśmiechnął się, spoglądając na Harry'ego, po czym swój wzrok przeniósł na starszego chłopaka.


- Ohh, witaj Louis! Dawno Cię tu nie wiedziałem! - odpowiedział mu Włoch, podając rękę szatynowi. W tamtym momencie jego wzrok dokładnie przeskanował postać Louis'ego i cholera! Zaczął przegryzać wargę, starając się nie rzucić na Louisa tu i teraz.  - Co podać?


- Jak chcesz lody? - Louis zwrócił się do Harry'ego, uśmiechając się ciepło. 


- To ja poproszę mieszane z polewą czekoladą - szepnął po chwili, na co szatyn skinął głową. 


- Mieszane z polewą czekoladową i bananowe. - powiedział, po czym facet stojący za ladą, rzucił szybkie "już się robi", po czym poszedł po lody. - Hazz, wszystko w porządku? 


- Nawet nie wiesz jak na mnie działasz - wyszeptał, oddychając ciężko. Louis jedynie uśmiechnął się, całując chłopaka krótko w usta. Harry podszedł do Louisa, wtulając się w jego ciało.


- Louis! - obydwoje usłyszeli krzyk, więc odwrócili się. Szef lodziarni podał im lody, natomiast Louis zapłacił, po czym wyszli z budynku, żegnając się. 


Ruszyli wolnych krokiem do domu, po drodze jedząc przepyszne lody, oraz rozmawiając o tym co będą robić, gdy wrócą do rezydencji Tomlinson'ów. 



Po piętnastu minutach, przekroczyli próg domu, wchodząc do niego. Powitała ich cisza, która lekko zaniepokoiła chłopców. 


Po przeszukaniu salonu, kuchni, łazienek i ogrodu, Louis postanowił zadzwonić do swojej mamy. Okazało się, iż wszyscy pojechali do zoo, więc Louis i Harry zostali sami i mieli czas tylko i wyłącznie dla siebie, do końca dnia. 


- Więc... co będziemy robić? - spytał Harry, gdy oboje weszli do kuchni, w celu znalezienia jakiegoś wina. Chłopak usiadł na blacie, przyglądając się poczynaniom Louisa. Szatyn po chwili szukania znalazł dobre wino, stawiając je na stole. Wyjął jeszcze dwa kieliszki, po czym podszedł do swojego chłopaka. Zaczął masować plecy młodszego, aż dotarł do jego tyłka, szczypiąc go. - Chciałbyś mnie poodtykać? 


- Mhm... - szepnął Louis, po czym ucałował usta Harry'ego. Nagle został odepchnięty, a ciepłe usta gdzieś zniknęły. Otworzył oczy, przyglądając się Harry'emu, który stał po drugiej stronie stołu, uroczo chichocząc. 


- No to mnie złap! - rzucił, wystawiając mu język. Louis jedynie zaśmiał się, po czym zaczął ścigać Harry'ego wokół stołu. 


Po kilku minutach Louis w końcu złapał Harry'ego, opierając dłonie o stół, po dwóch bokach Harry'ego. Spojrzał na chłopaka, który się szeroko uśmiechał i uroczo chichotał. W jego oczach Louis dostrzegł iskierki, co spowodowało, iż Louis sam się uśmiechnął.


- Kocham Cię takiego - wyszeptał, uważnie przyglądając się jak w policzkach Harry'ego pojawiają się te słodkie dołeczki.


- Jakiego?


- Szczęśliwego - wyjaśnił, uśmiechając się.


Przez chwilę patrzyli się na siebie, nie odzywając się. Po chwili Louis podszedł jeszcze bliżej Harry'ego, przylegając do chłopaka całym ciałem, uśmiechając się figlarnie. 


- I co teraz? - zachichotał Harry, patrząc się prosto w oczy Louisa. 


- Może to - szepnął, po czym wpił się w usta młodszego. Harry oplótł go dłońmi wokół pasa, natomiast Louis przyciągnął go bliżej, chwytając za szyję. Całowali się tak przez dłuższą chwilę, lecz po chwili się od siebie oderwali patrząc na siebie. - Kocham Cię, Hazz.


- Ja ciebie też, Boo - szepnął, muskając delikatnie usta starszego chłopaka. - Idziemy do ogrodu? - spojrzał na Louisa, który skinął głową z uśmiechem na twarzy. Louis wziął tylko wino, oraz dwa kieliszki, po czym ruszyli w stronę ogrodu.


Gdy znaleźli się na zewnątrz usiedli obok basenu, mocząc nogi i popijając wino, które Louis nalał im do kieliszków.  





Rozmawiali o wszystkim i o niczym przez 2 godziny. 


Przez ten czas zdążyli wypić pół butelki wina. 


Harry siedział obok Louisa, wtulony w niego. W jego głowie już wirowało, lecz ten nadal siedział obok swojego chłopaka, śmiejąc się od czas do czasu z byle powodu. 


Młodszy odsunął się na chwilę od Louis'a, biorąc ostatni łyk wina ze swojego kieliszka. Mruknął niezadowolony, próbując dosięgnąć butelkę z białą substancją. Niestety gdy tylko wyciągnął rękę, Louis natychmiast chwycił jego nadgarstek patrząc na niego z uśmiechem na twarzy.


- Kochanie, może już wystarczy, co? - Louis odgarnął loczki z czoła Harry'ego, spoglądając w jego oczy, które już od jakiegoś czasu błyszczały. Uśmiechnął się, gdy zobaczył jak loczek robi smutną minę i wydymuje wargi. Louis natychmiast pochwycił je między swoje zęby, przegryzając tą pełniejszą, a później ją zassał. Poczuł słodki smak wina na wargach Harry'ego, więc natychmiast polizał je, na co młodszy wydał  z siebie cichy jęk, natomiast Louis uśmiechnął się przez pocałunek. 


Harry odsunął się od Louisa, kładąc głowę na jego kolanach, natomiast nogi wyprostował. Patrzył się na niego kreśląc różne wzory na jego szyi. Po chwili spojrzał w jego oczy, w którym zobaczył troskę i... miłość. Nagle po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Louis wystraszony, natychmiast podniósł głowę Harry'ego ze swoich kolan, tak aby ten siedział na przeciwko niego. Dłońmi starł łzę z zaczerwienionego policzka chłopaka, przybliżając się do niego. 


- Harry, kochanie, co się stało? - spytał, przyglądając mu się uważnie. Odgarnął loczki z czoła chłopaka, przybliżając się do niego bliżej. - Harry?


- Nie zasługuje na ciebie Louie - szepnął. - Jesteś dla mnie taki dobry. Zawsze się o mnie troszczysz i mną opiekujesz. Jesteś po prostu wspaniały. A ja? Jestem tylko głupim nastolatkiem, przez którego masz problemy. Powinieneś spotykać się z kimś innym. Bo.. ja jestem problemem - schował twarz w swoich dłoniach, natomiast Louis poczuł, że zaraz się rozpłacze. W końcu... nie codziennie słyszy się, od ukochanej osoby, że jest ona dla ciebie problemem. 


- Harry - szepnął cicho Louis, próbując odciągnąć dłonie od twarzy Harry'ego. - Kochanie, spójrz na mnie - poprosił, nadal męcząc się z dłońmi chłopaka. - Proszę - wyszeptał. Po chwili Harry odsunął ręce od swojej twarzy, lecz jego wzrok utkwił na swoich kolanach. - Hazz - Louis chwycił podbródek Harry'ego, sprawiając, iż ten spojrzał na niego. - Słońce, czemu tak uważasz? Dlaczego twierdzisz, że jesteś dla mnie problemem? 


Po tym pytaniu, pomiędzy nimi zapanowała cisza. Żaden z nich się nie odzywał, do momentu, w którym Harry wtulił się w Louisa, chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi. 


- Bo - zaczął, lecz jego głos był tak ochrypły, iż musiał odchrząknąć. Po chwili spróbował jeszcze raz. - Bo wkroczyłem w twoje życie przewracając je do góry nogami. Od teraz nie masz już czasu dla siebie. Praktycznie przez cały czas musisz zajmować się mną, jakbym był małym dzieckiem, chociaż ciągle Ci mówię, że możesz gdzieś wyjść. Przed tym... gdy zaczęliśmy się spotykać, często wychodziłeś na imprezy i różne takie. Miałeś wielu chłopaków, z którymi z pewnością było Ci lepiej, niż jest teraz Ci ze mną. No bo... co ja mogę Ci zaoferować? Mam tylko 18 lat... - wyszeptał, ściskając mocno rękę Louisa. - Tak bardzo Cię kocham i... ja nie chcę znów zostać sam... Nie chcę mieć złamanego serca, Lou. 



- Harry... ja... Nie wiem jak mam opisać to jak bardzo Cię kocham. Jesteś dla mnie absolutnie wszystkim, rozumiesz? To dzięki tobie zrozumiałem co to znaczy kochać. - pogłaskał go po plecach, po czym kontynuował. - Kocham spędzać czas z tobą, na kanapie oglądając jakiś bezsensowny film, lub po prostu przytulać się na naszym łóżku, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Z pewnością nie zamieniłbym naszych wieczornych spacerów na jakąś imprezę. I z pewnością żaden z moich poprzednich chłopaków nie był nawet w jednym procencie tak doskonały jak Ty. Jesteś cudem, Harry. Wiesz, że mógłbym się w ciebie wpatrywać wiekami? Jesteś taki idealny. Wszystko w tobie jest idealne. Twoje loczki, zielone oczka, dołeczki w policzkach, nosek, twoje długie i szczupłe palce... po prosty cały Ty. I wiesz mi... nie zamieniłbym Cię na nic innego na tym świecie. Jesteś jedyny w swoim rodzaju, skarbie -  powiedział pewnie, po czym odsunął od siebie chłopaka. - Nigdy nie zwątp w to, że Cię kocham, bo będę Cię kochać to końca świata i jeden dzień dłużej. Utknąłeś ze mną - zaśmiał się, co Harry odwzajemnił. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu się uśmiechnął.  



Otarł dłońmi policzki, wycierając łzy. Pociągnął nosem, po czym spojrzał na swojego chłopaka. 



- Co Ci w ogóle przyszło do głowy, że mógłbym Cię zostawić? - spytał starszy chłopak. 



- Ja... to chyba przez to wino - zaśmiał się, a wraz z nim Louisa. Po chwili jednak się uspokoił, biorąc głęboki wdech. - Po prostu czasem wydawało mi się, że... ten czas, gdy przychodzisz do domu z pracy, zmęczony, to wolałbyś się położyć czy coś, a ja ciągle Cię czymś męczę. Na przykład tym, że po prostu chcę z tobą porozmawiać o całym dniu. I... wtedy wydaje mi się, że jestem problemem...



- Nie mów tak więcej - poprosił, kładąc dłoń na policzku chłopaka. - Nie byłeś, nie jesteś ani nie będziesz moim problemem. Jesteś moim chłopakiem, z którym chcę spędzić resztę swojego życia, które bez niego byłoby bezsensu. I nawet nie wiesz jak bardzo kocham to, że po tym jak przychodzę z pracy, Ty czekasz na mnie z kolacją, a potem idziemy do naszej sypialni trochę się poprzytulać i pogadać. Kocham wszystkie nasze rozmowy, od tych błahych po te poważne. Kocham robić z tobą absolutnie wszystko i teraz nie wiem co zrobić, żebyś zrozumiał, że jesteś dla mnie najważniejszy i znaczysz dla mnie więcej niż cokolwiek innego.



-  Po prostu mnie kochaj, Lou - wyszeptał, na co Louis uśmiechnął się delikatnie, nachylając się nad Harry'm. Po chwili przycisnął delikatnie swoje usta do ust Harry'ego, poruszając nimi.



Tej nocy kochali się delikatnie i powoli, w blasku księżyca, a Louis składał delikatne pocałunki na twarzy Harry'ego i szeptał jak bardzo go kocha. I to było to, czego potrzebował Harry.  


Miłości. 

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 20 - Mamy ogień i podpalamy nawet piekło.

Cześć!! I tak o to, po wielu godzinach pisania, udało mi się skończyć 20 rozdział ;) 20! Rozumiecie?! xd Jak dotąd YEJAW to moje najdłuższe opowiadanie! ;p Hahaha ;) Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają tę historię oraz komentuję :) To naprawdę wiele dla mnie znaczy, że ktoś docenia to co robię. Dobra... już nie przynudzam. Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Enjoy!



Twoje oczy jak ocean.




Dochodziła godzina 9. Na dworze było już ciepło, a promienie słońca wdzierały się przez niezasłonięte okna rozświetlając pokój.



Harry zaczął powoli otwierać powieki, mrugając nimi kilkakrotnie by przyzwyczaić oczy do światła. Ziewnął głośno, przeciągając się, a następnie obracając się na lewy bok. Od razu przywitało go przyjemne ciepło bijące od ciała Louisa. Uśmiechnął się wtulając w swojego chłopaka i wdychając jego zapach, który był mieszanką cynamonu, kawy oraz jego wody po goleniu i to było bardzo przyjemne. 



Zatopił głowę w zagłębieniu jego szyi, całując delikatnie ciepłą skórę i co chwilę szepcząc 'kocham Cię'.


- Ja ciebie też - wyszeptał zaspanym głosem Lou, wplątując palce w loki Harry'ego. Podrapał delikatnie jego skórę na głowie, a w odpowiedzi dostał ciche mruknięcie. - Chciałbym żeby właśnie tak wyglądało nasze życie. Ja, Ty i nikt więcej -uśmiechając się delikatnie, składając słodkiego całusa na malinowych ustach Harry'ego. 



- Też bym chciał i wiem, że tak będzie - powiedział pewnie Harry, gdy na chwilę odsunął się od starszego chłopaka. Poparł się na łokciu, spoglądając w oczy Louisa.



Były niebieskie z tańczącymi iskierkami, niczym ocean o zachodzie słońca. A Harry właśnie się w nich zakochał. Wystarczyło jedno spojrzenie i wpadł po uczy.



Starszy uśmiechnął się, przybliżając twarz do twarzy Harry'ego i jeszcze raz pocałował go, w te cudowne usta. Pocałunek był wolny i wyrażał wszystko co ta dwójka do siebie czuła. A czuła naprawdę wiele. Tą nieskazitelną i prawdziwą miłość, której nic nie da rady zastąpić. 



- Louis i Harry śniadanie! - usłyszeli krzyk dochodzący z dołu. Obydwoje cicho jęknęli w swoje usta, po czym odkleili się od siebie, a następnie wygrzebali się z łóżka, stając na podłodze. Harry sięgnął do swojej walizki po ładowarkę, natomiast Louie bezskutecznie szukał swoich bokserek. Po chwili jednak się poddał opadając na miękki materac.




- Coś się stało, kochanie? - spytał Harry przeczesując dłonią swoje loki.



- Bokserki mi się zgubiły - wyznał cicho chichocząc, co Harry odwzajemnił. Podszedł do Louis'ego, siadając na nim okrakiem i  przegryzając swoją wargę.



- Mamy problem. Wiesz... może gdybyś wczoraj tak nimi nie rzucał, to teraz byś je znalazł. - uśmiechnął się figlarnie, szczypiąc Louis'ego w policzek. 



- Że co?! Ja je ściągałem?! - zawołał oburzony, na co z ust Harry'ego wydobył się cichy śmiech.



- Tak, tak, Ty, LouLou - zaśmiał się z miny chłopaka.



- Śmieje się ten, kto śmieje się ostatni - zaczął łaskotać swojego, przez co ten o mało nie zachłysnął się śliną. Louis wykorzystał ten moment, przewracając młodszego, tak, że to teraz on siedział na nim i go łaskotał.



Po kilku minutach Louis odpuścił, przestając dręczyć loczka, na co ten spojrzał na niego z podziękowaniem.
 - Dobra, a teraz chodź na śniadanie bo jak nie przyjdziemy na pięć minut to mama nas zabij. Ale wiesz, że i tak jeszcze tego nie skończyliśmy - oznajmił, schodząc z Harry'ego, który jedynie zaśmiał się na to. Podał mu rękę, a ten natychmiast ją chwycił, wstając na nogi.



- Ja jeszcze pójdę wziąć szybko prysznic i zaraz zejdę, ok? - powiedział, wskazując na drzwi do łazienki. Spojrzał na Louisa, który zmarszczył brwi, przyglądając się młodszemu. - Co? - spytał, z lekkim uśmiechem na ustach.



- Wiesz... nie wiem czy sobie poradzisz i.... - zaczął Lou, chichocząc, na co Harry wybuchnął śmiechem rzucając w starszego chłopaka poduszką. Chwycił kilka swoich rzeczy, po czym zniknął za drzwiami łazienki.  



Louis ubrał się w czarne rurki oraz niebieską koszulkę, po czym wyszedł ze swojego pokoju. Zszedł ze schodów, kierując się w stronę jadalni. Wszedł do niej i zobaczył całą rodzinkę przy stole. Oprócz Jay i Lottie, bo te znajdowały się w kuchni. Lecz zamiast nich w pomieszczeniu była jego ciocia wraz z wujkiem.



- Witaj Louis! - przywitała się z nim ciocia - Rose. Podeszła do niego, po czym przytuliła.



- Mi ciebie też miło widzieć ciociu. A tak w ogóle, to co tu robicie? - spytał odsuwając się od niej i witając z wujkiem.



- Przyjechaliśmy przed chwilką, ponieważ mieliśmy po drodze. Wracaliśmy od Sama i postanowiliśmy, że wpadniemy - wyjaśniła siadając na krześle. Louis uśmiechnął się delikatnie wsłuchując się w rozmowę, którą prowadził jego tata oraz wujek. Przysłuchiwał jej się przez chwilę, lecz gdy usłyszał jak ktoś zbliża się ku niemu, natychmiast odwrócił głowę napotykając przeraźliwie zielone tęczówki, w których to właśnie Louis się zakochał. Wpatrywał się w nie chwilę, nie słysząc pytań, które zadawała jego ciotka. - Louis! - gdy ta krzyknęła głośniej chłopak oderwał się od wpatrywania się w oczy Harry'ego i zwrócił swój wzrok na Rose. - Pytałam sie kim jest ten uroczy chłopiec.



Louis spojrzał na Harry'ego uśmiechając się, gdy na jego twarz wkradło się lekkie przerażenie. Ten jedynie podszedł do niego bliżej szepcząc ciche 'spokojnie' tak aby tylko on to usłyszał. Obrócił się przodem do rodziny, szeroko się uśmiechając.



- Więc, ciociu, wujku, to Harry mój chłopak, Harry to moja ciocia i wujek - przedstawił ich, chwytając loczka za rękę i ściskając ją mocno, aby dodać mu tym otuchy. Harry skinął głową szepcząc ciche 'Miło mi państwa poznać"



Na twarzy Rose zagościł szeroki uśmiech, natomiast Kacper bacznie przyglądał się Harry'emu.



- Dobra, nie wpatrujcie się tak w niego bo poczuje się zazdrosny! - zaśmiał się Louis, ciągnąc Harry'ego w stronę wolnych miejsc.



- Więc ten uroczy chłopiec...Harry, jest twoim chłopakiem? - upewniła się Rose, marszcząc brwi.



- No tak, nie wiem przeszkadza coś cioci? Przecież doskonale każdy wiedział, że jestem gejem - powiedział kładąc dłoń na kolanie Harry'ego.



- Nie! Oczywiście, że mi nic nie przeszkadza. Po prostu...Cieszę się, że znalazłeś sobie kogoś tak bardzo czarującego i słodkiego. Szczere mówiąc to inaczej wyobrażał sobie Ciebie Harry - tym razem zwróciła się do loczka, uśmiechając się. Louis zmarszczył brwi, przypatrując się ciotce. - No nie patrz teraz tak na mnie! Sądziłam, że będzie od ciebie starszy i w ogóle nie będzie uroczy ani słodki, a Harry... szkoda słów. Wyglądasz jak anioł, skarbeńku - zaśmiała się, na co Harry się lekko zarumienił.



- Jak mój anioł - dodał ciszej Louis, przybliżając swoją twarz do twarzy loczka, po czym bez wahań musnął jego usta, co młodszy chłopak odwzajemnił. Po chwili dało się słyszeć jęki bliźniaczek, co spowodowało, że chłopcy uśmiechnęli się, po czym oderwali od siebie.



Po kilku minutach w jadalni pojawiła się Jay wraz z Lottie, które zajęły swoje miejsca przy stole. Louis przywitał się jeszcze z Nicole - swoją kuzynką oraz przedstawił Harry'ego, na co to wyszczerzyła się i powiedziała, że jest słodki i uroczy.



Nieopisana była radość Louisa, że reszta rodziny zaakceptowała Harry'ego, a Harry zaakceptował jego rodzinę. Było po prostu cudownie. Zwłaszcza cieszył się z powodu iż dwie najbliższe mu osoby tak dobrze się dogadują. Harry i Jay już pierwszego dnia znaleźli wspólny język. A to, iż zostali razem sami na tarasie do późna rozmawiając o wszystkim i o niczym tylko potwierdzało fakt, że Jay pokochała loczka. No bo... jak go  można nie kochać?



Po kilku minutach już wszyscy siedzieli za stołem i jedli pyszności przygotowane przez Jay, która była wyśmienitą kucharką. Kuchnia to był jej teren i nikomu nie pozwalała tam wchodzić. Po prostu uwielbiała gotować.



- Mamo, a dlaczego Louis ma taką dużą czerwoną plamę na szyi? - zapytała Phoebe, przez co Louis, który akurat pil wodę zakrztusił się. Nagle wszystkie spojrzenia powędrowały na szyję Louisa.



- To malinka phoebe - wyjaśniła Fizzy, chichocząc wraz z Nicole. - Najwyraźniej wczoraj Harry zabawiał się z Louis'em - zauważyła Fizzy, spoglądając na zaczerwionego Harry'ego.




- Co to malinka, mamo? - spytała Daisy, patrząc się na mamę. - I dlaczego Harry bawił się z Louis'em, a z nami nie chciał - gdy to powiedziała, wszyscy wybuchli śmiechem oprócz bliźniaczek.




- Nie ten rodzaj zabaw Daisy. Mizianie się, całuski i takie tam..




- Matko, przestańcie! - krzyknął Louis, zakrywając twarz dłonią.




- A dlaczego Harry nie ma takich plamek? - swój 'wywiad' kontynuowała Phoebe.




- Pewnie ma je gdzie indziej - wyszeptała Jay, spoglądając na syna.




- Mamo Ty też? Czy was wszystkich dziś porąbało?! - popatrzył na resztę rodziny, która się już uspokajała. - Jesteście totalnie szurnięci - podsumował Louis, spoglądając na Harry'ego, który się uśmiechał. - Dobra, to ja i Hazz pójdziemy na spacer. Chcę mu pokazać kilka miejsc - powiedział Lou, wstając z krzesła. Harry uczynił to samo, chwytając mocno dłoń swojego chłopaka.



- Tylko tam nie szalejcie! - pożegnał ich krzyk Fizzy oraz Nicole. Chłopcy wyszli z domu, zamykając za sobą drzwi.



- Boże, Harry przepraszam. Nie wiem co ich napadło. Przeważnie się tak nie zachowują, ale to chyba efekt tej malinki, która faktycznie jest sporych rozmiarów - wyszeptał patrząc na Harry'ego, który się jej przyglądał.



- No cóż.. a ja jestem jej bardzo dumnym twórcą - musnął usta Louis'ego, uśmiechając się szeroko. - Dobra, to gdzie chcesz mnie zabrać? - spytał, gdy Louis pociągnął go w stronę wyjścia.



- W pewne miejsce - wyjaśnił, całując policzek swojego chłopaka.