niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 20 - Mamy ogień i podpalamy nawet piekło.

Cześć!! I tak o to, po wielu godzinach pisania, udało mi się skończyć 20 rozdział ;) 20! Rozumiecie?! xd Jak dotąd YEJAW to moje najdłuższe opowiadanie! ;p Hahaha ;) Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają tę historię oraz komentuję :) To naprawdę wiele dla mnie znaczy, że ktoś docenia to co robię. Dobra... już nie przynudzam. Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Enjoy!



Twoje oczy jak ocean.




Dochodziła godzina 9. Na dworze było już ciepło, a promienie słońca wdzierały się przez niezasłonięte okna rozświetlając pokój.



Harry zaczął powoli otwierać powieki, mrugając nimi kilkakrotnie by przyzwyczaić oczy do światła. Ziewnął głośno, przeciągając się, a następnie obracając się na lewy bok. Od razu przywitało go przyjemne ciepło bijące od ciała Louisa. Uśmiechnął się wtulając w swojego chłopaka i wdychając jego zapach, który był mieszanką cynamonu, kawy oraz jego wody po goleniu i to było bardzo przyjemne. 



Zatopił głowę w zagłębieniu jego szyi, całując delikatnie ciepłą skórę i co chwilę szepcząc 'kocham Cię'.


- Ja ciebie też - wyszeptał zaspanym głosem Lou, wplątując palce w loki Harry'ego. Podrapał delikatnie jego skórę na głowie, a w odpowiedzi dostał ciche mruknięcie. - Chciałbym żeby właśnie tak wyglądało nasze życie. Ja, Ty i nikt więcej -uśmiechając się delikatnie, składając słodkiego całusa na malinowych ustach Harry'ego. 



- Też bym chciał i wiem, że tak będzie - powiedział pewnie Harry, gdy na chwilę odsunął się od starszego chłopaka. Poparł się na łokciu, spoglądając w oczy Louisa.



Były niebieskie z tańczącymi iskierkami, niczym ocean o zachodzie słońca. A Harry właśnie się w nich zakochał. Wystarczyło jedno spojrzenie i wpadł po uczy.



Starszy uśmiechnął się, przybliżając twarz do twarzy Harry'ego i jeszcze raz pocałował go, w te cudowne usta. Pocałunek był wolny i wyrażał wszystko co ta dwójka do siebie czuła. A czuła naprawdę wiele. Tą nieskazitelną i prawdziwą miłość, której nic nie da rady zastąpić. 



- Louis i Harry śniadanie! - usłyszeli krzyk dochodzący z dołu. Obydwoje cicho jęknęli w swoje usta, po czym odkleili się od siebie, a następnie wygrzebali się z łóżka, stając na podłodze. Harry sięgnął do swojej walizki po ładowarkę, natomiast Louie bezskutecznie szukał swoich bokserek. Po chwili jednak się poddał opadając na miękki materac.




- Coś się stało, kochanie? - spytał Harry przeczesując dłonią swoje loki.



- Bokserki mi się zgubiły - wyznał cicho chichocząc, co Harry odwzajemnił. Podszedł do Louis'ego, siadając na nim okrakiem i  przegryzając swoją wargę.



- Mamy problem. Wiesz... może gdybyś wczoraj tak nimi nie rzucał, to teraz byś je znalazł. - uśmiechnął się figlarnie, szczypiąc Louis'ego w policzek. 



- Że co?! Ja je ściągałem?! - zawołał oburzony, na co z ust Harry'ego wydobył się cichy śmiech.



- Tak, tak, Ty, LouLou - zaśmiał się z miny chłopaka.



- Śmieje się ten, kto śmieje się ostatni - zaczął łaskotać swojego, przez co ten o mało nie zachłysnął się śliną. Louis wykorzystał ten moment, przewracając młodszego, tak, że to teraz on siedział na nim i go łaskotał.



Po kilku minutach Louis odpuścił, przestając dręczyć loczka, na co ten spojrzał na niego z podziękowaniem.
 - Dobra, a teraz chodź na śniadanie bo jak nie przyjdziemy na pięć minut to mama nas zabij. Ale wiesz, że i tak jeszcze tego nie skończyliśmy - oznajmił, schodząc z Harry'ego, który jedynie zaśmiał się na to. Podał mu rękę, a ten natychmiast ją chwycił, wstając na nogi.



- Ja jeszcze pójdę wziąć szybko prysznic i zaraz zejdę, ok? - powiedział, wskazując na drzwi do łazienki. Spojrzał na Louisa, który zmarszczył brwi, przyglądając się młodszemu. - Co? - spytał, z lekkim uśmiechem na ustach.



- Wiesz... nie wiem czy sobie poradzisz i.... - zaczął Lou, chichocząc, na co Harry wybuchnął śmiechem rzucając w starszego chłopaka poduszką. Chwycił kilka swoich rzeczy, po czym zniknął za drzwiami łazienki.  



Louis ubrał się w czarne rurki oraz niebieską koszulkę, po czym wyszedł ze swojego pokoju. Zszedł ze schodów, kierując się w stronę jadalni. Wszedł do niej i zobaczył całą rodzinkę przy stole. Oprócz Jay i Lottie, bo te znajdowały się w kuchni. Lecz zamiast nich w pomieszczeniu była jego ciocia wraz z wujkiem.



- Witaj Louis! - przywitała się z nim ciocia - Rose. Podeszła do niego, po czym przytuliła.



- Mi ciebie też miło widzieć ciociu. A tak w ogóle, to co tu robicie? - spytał odsuwając się od niej i witając z wujkiem.



- Przyjechaliśmy przed chwilką, ponieważ mieliśmy po drodze. Wracaliśmy od Sama i postanowiliśmy, że wpadniemy - wyjaśniła siadając na krześle. Louis uśmiechnął się delikatnie wsłuchując się w rozmowę, którą prowadził jego tata oraz wujek. Przysłuchiwał jej się przez chwilę, lecz gdy usłyszał jak ktoś zbliża się ku niemu, natychmiast odwrócił głowę napotykając przeraźliwie zielone tęczówki, w których to właśnie Louis się zakochał. Wpatrywał się w nie chwilę, nie słysząc pytań, które zadawała jego ciotka. - Louis! - gdy ta krzyknęła głośniej chłopak oderwał się od wpatrywania się w oczy Harry'ego i zwrócił swój wzrok na Rose. - Pytałam sie kim jest ten uroczy chłopiec.



Louis spojrzał na Harry'ego uśmiechając się, gdy na jego twarz wkradło się lekkie przerażenie. Ten jedynie podszedł do niego bliżej szepcząc ciche 'spokojnie' tak aby tylko on to usłyszał. Obrócił się przodem do rodziny, szeroko się uśmiechając.



- Więc, ciociu, wujku, to Harry mój chłopak, Harry to moja ciocia i wujek - przedstawił ich, chwytając loczka za rękę i ściskając ją mocno, aby dodać mu tym otuchy. Harry skinął głową szepcząc ciche 'Miło mi państwa poznać"



Na twarzy Rose zagościł szeroki uśmiech, natomiast Kacper bacznie przyglądał się Harry'emu.



- Dobra, nie wpatrujcie się tak w niego bo poczuje się zazdrosny! - zaśmiał się Louis, ciągnąc Harry'ego w stronę wolnych miejsc.



- Więc ten uroczy chłopiec...Harry, jest twoim chłopakiem? - upewniła się Rose, marszcząc brwi.



- No tak, nie wiem przeszkadza coś cioci? Przecież doskonale każdy wiedział, że jestem gejem - powiedział kładąc dłoń na kolanie Harry'ego.



- Nie! Oczywiście, że mi nic nie przeszkadza. Po prostu...Cieszę się, że znalazłeś sobie kogoś tak bardzo czarującego i słodkiego. Szczere mówiąc to inaczej wyobrażał sobie Ciebie Harry - tym razem zwróciła się do loczka, uśmiechając się. Louis zmarszczył brwi, przypatrując się ciotce. - No nie patrz teraz tak na mnie! Sądziłam, że będzie od ciebie starszy i w ogóle nie będzie uroczy ani słodki, a Harry... szkoda słów. Wyglądasz jak anioł, skarbeńku - zaśmiała się, na co Harry się lekko zarumienił.



- Jak mój anioł - dodał ciszej Louis, przybliżając swoją twarz do twarzy loczka, po czym bez wahań musnął jego usta, co młodszy chłopak odwzajemnił. Po chwili dało się słyszeć jęki bliźniaczek, co spowodowało, że chłopcy uśmiechnęli się, po czym oderwali od siebie.



Po kilku minutach w jadalni pojawiła się Jay wraz z Lottie, które zajęły swoje miejsca przy stole. Louis przywitał się jeszcze z Nicole - swoją kuzynką oraz przedstawił Harry'ego, na co to wyszczerzyła się i powiedziała, że jest słodki i uroczy.



Nieopisana była radość Louisa, że reszta rodziny zaakceptowała Harry'ego, a Harry zaakceptował jego rodzinę. Było po prostu cudownie. Zwłaszcza cieszył się z powodu iż dwie najbliższe mu osoby tak dobrze się dogadują. Harry i Jay już pierwszego dnia znaleźli wspólny język. A to, iż zostali razem sami na tarasie do późna rozmawiając o wszystkim i o niczym tylko potwierdzało fakt, że Jay pokochała loczka. No bo... jak go  można nie kochać?



Po kilku minutach już wszyscy siedzieli za stołem i jedli pyszności przygotowane przez Jay, która była wyśmienitą kucharką. Kuchnia to był jej teren i nikomu nie pozwalała tam wchodzić. Po prostu uwielbiała gotować.



- Mamo, a dlaczego Louis ma taką dużą czerwoną plamę na szyi? - zapytała Phoebe, przez co Louis, który akurat pil wodę zakrztusił się. Nagle wszystkie spojrzenia powędrowały na szyję Louisa.



- To malinka phoebe - wyjaśniła Fizzy, chichocząc wraz z Nicole. - Najwyraźniej wczoraj Harry zabawiał się z Louis'em - zauważyła Fizzy, spoglądając na zaczerwionego Harry'ego.




- Co to malinka, mamo? - spytała Daisy, patrząc się na mamę. - I dlaczego Harry bawił się z Louis'em, a z nami nie chciał - gdy to powiedziała, wszyscy wybuchli śmiechem oprócz bliźniaczek.




- Nie ten rodzaj zabaw Daisy. Mizianie się, całuski i takie tam..




- Matko, przestańcie! - krzyknął Louis, zakrywając twarz dłonią.




- A dlaczego Harry nie ma takich plamek? - swój 'wywiad' kontynuowała Phoebe.




- Pewnie ma je gdzie indziej - wyszeptała Jay, spoglądając na syna.




- Mamo Ty też? Czy was wszystkich dziś porąbało?! - popatrzył na resztę rodziny, która się już uspokajała. - Jesteście totalnie szurnięci - podsumował Louis, spoglądając na Harry'ego, który się uśmiechał. - Dobra, to ja i Hazz pójdziemy na spacer. Chcę mu pokazać kilka miejsc - powiedział Lou, wstając z krzesła. Harry uczynił to samo, chwytając mocno dłoń swojego chłopaka.



- Tylko tam nie szalejcie! - pożegnał ich krzyk Fizzy oraz Nicole. Chłopcy wyszli z domu, zamykając za sobą drzwi.



- Boże, Harry przepraszam. Nie wiem co ich napadło. Przeważnie się tak nie zachowują, ale to chyba efekt tej malinki, która faktycznie jest sporych rozmiarów - wyszeptał patrząc na Harry'ego, który się jej przyglądał.



- No cóż.. a ja jestem jej bardzo dumnym twórcą - musnął usta Louis'ego, uśmiechając się szeroko. - Dobra, to gdzie chcesz mnie zabrać? - spytał, gdy Louis pociągnął go w stronę wyjścia.



- W pewne miejsce - wyjaśnił, całując policzek swojego chłopaka.

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 19 - Masz moje serce jak na tacy.

Cześć wam! ;) Hmm... od razu przepraszam za ten rozdział ;) Jest krótki i beznadziejny, ale mówi się trudno. Nie mam do przekazania żadnych ważnych informacji, więc zapraszam do czytania 19 rozdziału :) Liczę na komentarze ;p
Enjoy! 


Twoje oczy zaglądając w moje myśli. 





- Matko, po co ja się na to zgadzałem - wyszeptał Harry, chowając twarz w dłonie.



- Hazz, słoneczko nie martw się, będzie dobrze. Już Ci mówiłem, że moi rodzice są naprawdę w porządku. Nic Ci przecież nie zrobią. Są normalni tak jak wszyscy inni ludzie. Doprawdy nie wiem, czemu się tak boisz - spojrzał na Harry'ego, który aktualnie wpatrywał się w widok za oknem. Na chwilę pomiędzy nimi zapanowała cisza, którą przerwał szatyn. - Kotku?



- No bo... co będzie jeśli twoi rodzice mnie nie zaakceptują, co? No nie wiem, nie będą mnie lubić czy coś takiego - wyjaśnił loczek, wpatrując się w Louisa.




- Skarbie, nadal nie mogę zrozumieć. Oni Cię pokochają. Jesteś tak cudownym człowiekiem. Dobrym i uczciwym no i strasznie uroczym, że ciebie po prostu nie da się nie lubić. Jesteś taki wspaniały... uwierz mi, pokochają Cię - zapewnił go szatyn, wjeżdżając przez dużą bramę. Louis zgasił silnik, odpinając pasy. - No i jesteśmy na miejscu. Nie denerwuj się, będe przy tobie przez cały czas - zapewnił go, całując krótko w usta.



Wysiedli z samochodu, zamykając za sobą drzwi. Louis otworzył bagażnik, wyjmując z niego dwie walizki, natomiast Harry rozglądnął się dookoła. Dom był naprawdę ogromny i piękny, a wokół niego rozciągał się śliczny ogródek z różnymi rodzajami kwiatów.



- Hazz, idziemy? - z rozmyśleń wyrwał Harry'ego Louis. Loczek natychmiast się obrócił uśmiechając się delikatnie w stronę swojego chłopaka. - Ty weź tą czarna torbę, a ja wezmę walizki - powiedział, po czym ruszył w stronę drzwi frontowych. Harry przełknął ślinę, idąc za chłopakiem. Gdy znaleźli się przy drzwiach, Louie je otworzył, chwytając młodszego chłopaka za rękę, sprawiając, że ten wszedł do środka.



Dom był naprawdę piękny. Ale piękny to nieodpowiednie słowo, co do wyglądu z wewnątrz. Wszystko było ogromne i śliczne. Przeważał biel i kremowy. Duże żyrandole dodawały tylko uroku. A schody, po części przypominały te z Titanica.




- Ale tu ślicznie - szepnął Harry, na co Louis się uśmiechnął.



Niestety nie dane było mu dokańczanie oglądania domu, ponieważ już po chwili jakby znikąd pojawiły się dwie dziewczynki w różowo- białych sukieneczkach, które podbiegły do Louisa i się w niego wtuliły. 




- Bo mnie udusicie! - krzyknął rozbawiony Lou, a po chwili dziewczynki odsunęli się od Louisa, pozwalając mu wstać. - Phoebe, Daisy o to Harry. Harry o to moje siostry - przedstawił je Louis, na co dziewczynki się uśmiechnęły.



- Lou, a Harry to twój chłopak? A pójdzie się z nami pobawić? Proszę Louu... Harry pójdziesz? - spytała Pheobe, spoglądając raz na Louisa lub na Harry'ego.



- Phoebe i Daisy Tomlinson, proszę mi tu nie męczyć Louisa i Harry'ego! - nagle obok chłopców, zjawiła się Jay, uśmiechając się do obu. Dziewczynki tylko wyduły wargi, po czym pobiegły do salonu, wznawiając swoją zabawę. - Witaj Louis - przywitała się ze swoim synem, przytulając go mocno. Gdy się od siebie oderwali, jej wzrok spoczął na Harrym. - A to zapewne Harry, największa miłość mojego synka - szepnęła uśmiechając się, po czym bez zbędnych pytań, przytuliła do siebie Harry'ego. Po chwili się od niego oderwała. - Matko ty naprawdę jesteś uroczy! - zaśmiała się, co chłopcy odwzajemnili.



- Dziękuje Pani..



- Aaaa... żadna pani! Mów mi po prostu Jay, szkrabie i... Witaj w rodzinie Harold - powiedziała, całując go w policzek, po czym odszedł w stronę kuchni, tłumacząc tym, iż musi przypilnować ciasta.



- Mówiłem - wyszeptał Louie, całując Harry'ego w policzek.



- Lou i Harry idźcie do ogrodu, Mark tam na was czeka! - usłyszeli krzyk Jay, a chwilę później koło nich pojawiła się Alicja.



- Och witaj Lou! - przywitała się z Louis'em, dając mu buziaka w policzek.



- Alicjo wyglądasz obłędnie! Czyżby jakiś mężczyzna? - zachichotał, a w odpowiedzi dostał jedynie czuły śmiech.



- Harry miło mi Cię poznać - przywitała się z Harrym, co chłopak odwzajemnił. - Zaniosę wam walizki na górę, do twojego dawnego pokoju - powiedziała, biorąc walizki i wchodząc na schody.



Chłopcy odprowadzili ją wzrokiem, po czym Louis chwycił rękę Harry'ego, ciągnąc go w stronę ogrodu. Przeszli przez duże drzwi tarasowe, wychodząc na taras. Po prawej stronie znajdowała się kanapa oraz dwa fotele wraz z małym stoliczkiem. Natomiast po lewej małe schody, prowadzące do dużego basenu, przy którym siedziały dwie starsze dziewczyny. 



- Lottie, Fizzy?! - krzyknął Lou, zbliżając się do dziewcząt. Gdy te się odwróciły, na ich twarzach zagościł  szeroki uśmiech. Młodsza szybko wstała podbiegając do Louisa. Przytuliła się do niego, a następnie bez słowa do Harry'ego, mówiąc, że wie kim jest, po czym szybko pobiegła do domu, gdy Jay ją zawołała. 



Harry wzdrygnął się gdy zobaczył jak piękna blondynka podchodzi powoli do niego i Louisa. Rozpoznał ją, ponieważ to ona była wtedy z Lou. Dziewczyna uśmiechnęła się zatrzymując przed chłopcami.



- Harry mam nadzieję, że mam jeszcze jakieś szanse, żebyś mnie nie znienawidził do końca. Lubisz mnie chociaż troszkę? Tak troszkę, hmm? - zachichotała, co chłopcy odwzajemnili.



- Nie mam za co się na ciebie obrażać - odpowiedział jej Harry, uśmiechając się.



- Harry, pójdziesz się z nami pobawić? - na  taras wbiegły bliźniaczki, podbiegając do Harry'ego i łapiąc go za obie ręce.



- Dziewczynki idźcie pomóc mamie, bo zaraz będziemy robić grilla, a Harry jutro się z wami pobawi bo dziś jest już zmęczony podróżą, ok? - nagle w ogrodzie zjawił się Mark, który przystanął za chłopcami i objął ich ramionami. Phoebe i Daisy jedynie skinęły głową, idąc pomóc swojej mamie w kuchni.

- Witam panowie. No nareszcie jakieś męskie towarzystwo - przywitał się z Harrym i Louis'em uściskiem. Lottie stwierdziła, iż nie będzie im przeszkadzać i weszła do domu, zostawiając mężczyzn samych. Cała trójka podeszła do krzeseł wiklinowych siadając na nich. Mark podał chłopakom po butelce piwa, po czym usiadł na jednym z krzeseł. - Dobra chłopaki, mamy chwilę wolnego więc może mi opowiecie jak się poznaliście, co? Jak Louis zadzwonił po raz pierwszy i powiedział, że ma chłopaka, który jest strasznie słodki i takie tam to musiałem uspokajać moje panny bo tak się ekscytowały, jakby dostały zaproszenie na ślub Kate i William'a. No Harry, śmiało powiedź mi coś o sobie. W końcu teraz będziemy rodziną, prawda? Lou jest za bardzo w tobie zakochany by z tobą zerwać.



- Aż tak na to zareagowały? - spytał zmieszany Louis, biorąc łyk piwa.



- Nawet nie masz pojęcia. Twój były... znaczy się nie wiem czy powinienem, ale to raczej nie był dobry chłopak. Zwłaszcza dla ciebie Louis. No dobra, a teraz coś o Harrym. Uczysz się jeszcze, czy może chcesz iść na studia? - zwrócił się do Harry'ego, który lekko się zestresował tym, iż ojciec Louisa go nie polubi. Jednak były to tylko jego dziwne przypuszczenia.



- Więc, już skończyłem się uczyć, w tym roku pisałem maturę. A jeśli chodzi o studia to.... jeszcze się nad tym nie zastanawiałem - powiedział uśmiechając się delikatnie.



- A dlaczego? Wiesz najwyższa pora jeśli chcesz gdzieś iść - powiedział Mark, spoglądając na Harry'ego, który poczuł się całkiem przyciśnięty do ściany. Chłopak nie lubił za bardzo o sobie opowiadać.



- Harry jeszcze się zastanawia nad kierunkiem - powiedział za niego Louis, uśmiechając się delikatnie.



- No to teraz wiem czemu jesteście razem - powiedział Mark, na co Lou i Harry zmarszczyli brwi, oczekując kontynuacji. - Jesteście do siebie bardzo podobni. Louis do ostatnich dni zastanawiał się czy pójść na takie studia czy też na takie. Jay nerwy puszczały, a ja to już nie chcę mówić. Ale on chyba lubi nas drażnić. Ale potem i tak jest dobrze.



Po chwili do ogrodu weszła reszta rodziny, siadając na pozostałych krzesłach. Do końca dnia, siedzieli w ogrodzie słuchając jak Louis i Harry opowiadają o tym jak się poznali i o tym co się stało, co zdecydowanie zbliżyło do siebie członków rodziny, którzy już pokochali Harry'ego.