Cześć! Więc.. oto i epilog. Pojawił się dość wcześnie, nie sądzicie? ;p Pewnie cieszycie się, że go dodaje i, że w końcu ode mnie odetchniecie jak i od tej głupiej i dziwnej historii :) Nie mam pojęcia kiedy zacznę publikować drugą część tego opowiadania. Może zacznijmy od tego, że nie mam napisanego nawet prologu, ale co tam xd Obiecuje, że kiedyś się pojawi ;) Kiedyś - to odpowiednie słowo. Hahaha... nie no, żartuje ;p Okej, więc chciałam podziękować każdej osobie, która czytała to opowiadanie i je komentowała :) Jesteście dla mnie bardzo ważni, wiecie o tym, nie? I oczywiście z całego serduszka dziękuje Naturals, która zawsze mnie wspierała i pocieszała i dopingowała i wszystko inne :) Dziękuje skarbie <33 No nic. Jeśli chodzi o one shoty czy ogółem o inne informacje, to... będę dodawała je tutaj jakby co :) To tyle ode mnie. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia mam nadzieję! ♥♥♥
Enjoy!
Pomiędzy Louis'em a Harry'm wszystko było idealnie.
Louis wychodził rano do pracy, żegnając się ze swoim chłopakiem całusem w policzek, chociaż ten jeszcze spał. Pracował do 15, a do domu przyjeżdżał o 16. W tym czasie, Harry zdążył zatęsknić z Louis'em milion razy. I to nie było tak, że Louie nie tęsknił za Harry'm. Bo tęsknił.
Cholernie tęsknił.
Ale musiał też pracować, więc zajmując się różnymi papierami, nie miał zbytnio dużo czasu na tęsknotę za Harry'm. Ale gdy tylko miał chwilę odpoczynku, co nie działo się często, ale jednak... to wtedy przed oczami natychmiast pojawiały się duże zielone oczy, szeroki uśmiech, burza czekoladowych loczków i te cholerne dołeczki w policzkach. I to przeważało o wszystkim.
Wpadli w to jak śliwki w kompot.
Ale przede wszystkim wpadli w to razem.
Razem uczyli się kochać i być kochanym.
I wszystko mogłoby się wydawać naprawdę idealne.
To jak Louis zmęczony po całym dniu pracy przychodził do domu i znajdywał jeszcze czas na rozmowy z Harry'm, przytulanie się z Harry'm, całowanie się z Harry'm i wszystko co związane z Harry'm. Po prostu to kochał. Kochał jego.
Kochał jego zielone, duże oczka, które przez cały czas przepięknie błyszczały i znajdowały się w nich iskierki szczęścia. I Louis naprawdę kochał się w nie wpatrywać. Po prostu patrzeć się w oczy Harry'ego. I mógłby przysiąść, że wpatrywał by się w nie wiekami.
Kochał jego pełne, malinowe usta, które przez większą część czasu były wykrzywione w tym pięknych uśmiechu. Usta, które były tak nieskazitelnie idealne. I naprawdę kochał je całować. Czuć je na własnych, jak poruszają się w wyćwiczonych ruchach. I mógłby przysiąść, że całowałby je wiekami.
Kochał jego czekoladowe loczki. Były takie miękkie i pachnące. Uwielbiał, wtykać w nie nos i wdychać przyjemny zapach jabłek i mięty. Uwielbiał również zatapiać w nich swoją dłoń i po prostu je masować. Przeczesywać, nakręcać, by potem je prostować i znów nakręcać na swoim palcu. I mógłby przysiąść, że robiłby to wiekami.
Kochał jego dołeczki w policzkach. Uwielbiał rozśmieszać Harry'ego po to by je zobaczyć. Były takie słodkie. Gdy uśmiechał się delikatnie pojawiał się tylko jeden w prawym policzku, a gdy wręcz zachodził się ze śmiechu pojawiały się dwa. I Louis kochał wtykać w nie palec i mówić jak bardzo je lubi. I mógłby przysiąść, że dotykałby je wiekami.
Kochał jego długie, szczupłe palce. Mógłby godzinami po prostu się nimi bawić. Plątać je ze tymi należącymi do niego. Zginać je bardzo delikatnie i prostować. I mógłby przysiąść, że bawiłby się nimi wiekami.
Kochał jego ciało. To cudowne ciało, które tak bardzo uwielbiał. Ubóstwiał je dotykać i patrzeć się na jego reakcje. I były naprawdę niesamowite. I mógłby przysiąść, że dotykałby je wiekami.
Kochał jego ochrypły głos. Tak bardzo uzależniający i intensywny. I tak bardzo seksowny. Kochał jak śpiewał. Bo wtedy jego głos wydawał się byś jak głos anioła, który przez przypadek wylądował na ziemi. I mógłby przysiąść, że słuchałby go wiekami.
Kochał go całego. Kochał wszystkie jego doskonałości jak i te niedoskonałości. Bo Harry dla Louis'ego był po prostu idealny.
Kochał go całego i kochał go całym swoim sercem.
I to właśnie dzięki Harry'emu znalazł swoje szczęście.
Niepotrzebne były mu pieniądze, drogie ubrania, niesamowity dom, piękne auta. Louis'owi potrzebny był Harry. I nic więcej mogłoby się nie liczyć. Tylko on.
Bo Harry jest dla Louis'ego jak powietrze, bez którego nie mógłby żyć. Jak dzień, bez którego noc nie mogłaby istnieć. Jak słońce, bez którego księżyc nie musiałby wychylać się zza horyzontu. Bo Harry był dla Louisa całym światem. Jego światem. Jego promyczkiem i iskierką. Jego powodem by żyć i trwać. Witać nowy dzień z uśmiechem na twarzy i cierpliwie czekać na kolejny, który przyniesie nowe przygody.
I teraz gdy leżą koło siebie, wplątani w silny uścisk wiedzą, że tak będzie już zawsze.
Bo są w tym razem.
Razem się kochają i nigdy nie przestaną. Niejakie przysłowie mówi "Wszystko co dobre, szybko się kończy". Ale tak nie będzie z nimi.
Bo ta miłość nie jest dobra i obydwoje doskonale o tym wiedzą. Bo ta miłość jest niesamowita, wyjątkowa i nigdy nie przeminie z północnym chłodnym wiatrem.
Będzie gościć w ich sercach do końca.
I może ktoś teraz pomyśleć, że to po prostu kolejna bujda i obietnica, która się nie spełni, ale tak nie jest. I oni dobrze o tym wiedzą.
Przeszli przez wszystko razem i przejdą jeszcze nie jedno. Wiedzą, że czasem będą musieli przebrnąć przez labirynt kłamstw, przepłynąć prze morze podczas burzy, ale to ich wcale nie zniechęca. Bo wiedzą, że będą w tym razem. A będąc razem wszystko wygląda inaczej.
I to jest to czego zawsze im brakowało.
Miłości.
I chociaż otrzymywali ją od rodziców i przyjaciół, to nie chodziło o taką miłość.
Potrzebny był im ktoś, kto po prostu ich pokocha.
I właśnie to zrobili. Znaleźli się nawzajem zakochując się w sobie na zabój.
I to samo w sobie było tak bardzo nierealne. Szukali miłości przez całe swoje życie i można śmiało powiedzieć, że gdyby nie roztargnienie Harry'ego i to, że pomylił się z numerem, teraz nie leżeliby wtuleni w siebie, trzymając się za ręce i szepcząc jak mocno się kochają.
Bo jedna paczka zmieniła ich życie. Wywróciła je do góry nogami i przyniosła nowe doznania i przygody.
I teraz gdy Louis spogląda w oczy Harry'ego, wie, że to ten jedyny.
- Kocham Cię - szepcze, nie spuszczając z niego wzroku.
Zgubiłem się w Tobie i w twoich oczach...
- Ja ciebie też, Louis - odpowiada Harry, całując nagą klatkę piersiową swojego chłopaka, a dokładnie miejsce, w którym znajduje się jego serce.
Zgubiłem się w dłoniach uścisku...
Starszy splata swoje palce z tymi należącymi do Harry'ego. Śmieszne, jak idealnie do siebie pasują.
Zatopiłem się w Twojej miłości, oddechu i wdzięku...
Harry podnosi głowę, tak, że ich nosy się stykają. Louis całuje delikatnie jego usta, na co ten przymyka powieki.
I Kocham Cię za to, kim stałem się dzięki Tobie.
- Już na zawsze, Harry.
- Ty i ja na zawsze.