czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 6 - Życie czasem płata figle.

Cześć wszystkim!! Na początku dzięki za komentarze pod ostatnim rozdziałem :) Jeśli chodzi o ten rozdział to.... jakoś nie specjalnie mi wyszedł. I mam dziwne wrażenie, że spieprzyłam to spotkanie Louisa i Hazzy. Ale wy już to lepiej ocenicie ;D No cóż... życzę miłego czytania.


Enjoy!!!

Twoje oczy, niczym nieba szafir...



Rozczarowanie następuje wtedy, gdy człowiek pragnie czegoś bardzo, a staje się zupełnie inaczej, niż się oczekiwało.

Różnica między oczekiwaniem, a rozczarowaniem jest taka, że w oczekiwaniu czekamy na jedną konkretną osobę lub konkretne zdarzenie, a w rozczarowaniu chodzi o to, że coś idzie nie po naszej myśli, nie tak jak wcześniej sobie to zaplanowaliśmy.

Tak też było z Harrym.

Chłopak tak naprawdę chciał poznać bliżej Louisa. Porozmawiać z nim, i....powiedzieć mu co do niego czuje? Ale co tak naprawdę do niego czuł?

Miłość?

Czy w ogóle można zakochać się w kimś po trzech spotkaniach? Lub czy można się zakochać w imieniu?

Louis... 

Coś magicznego. Coś co sprawiało, iż ciało Harry'ego przechodziły dreszcze, a w podbrzuszu rozlewało się dziwne ciepło. Nawet po tym, jak spotkał go z jakąś dziewczyną. Ale to już przeszłość. Było minęło. Loczek teraz zajmie się nauką, bo w końcu w tym roku zdaje maturę, i wcale nie będzie myślał o tych niebieskich oczach.

Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić... 



Niecałe pół godziny temu skończyły się lekcje, więc Harry szedł właśnie do kawiarni, w której miał spotkać się z Niall'em. Tej kawiarni. Naprawdę nie chciał tam iść, ale jego przyjaciel go o to poprosił, ponieważ miał mu przekazać jakieś notatki, które miał odebrać Liam. Chłopak chcąc pokazać, że wszystko mu już przeszło po ostatnich wydarzeniach zgodził się.

Przeszedł przez ulicę, biegnąc w kierunku budynku. Gdy znajdował się już przy samych drzwiach, zatrzymał się na chwilę, biorą głęboki wdech, oraz zerkając przez szyby, czy aby w środku nie znajdował się Louis. Niestety nic nie dostrzegł. Po chwili zdecydował się i nacisnął na klamkę.


Wszedł do środka, rozglądają się.

Nagle jego serce stanęło.

To był najgorszy scenariusz z możliwych. Pech trzymał się chłopaka jak tonący deski, choć ten dzień wcale nie zapowiadał się na aż tak złe wydarzenia. Dlaczego Louis musiał akurat znaleźć się w tym samym miejscu co on? 

Przerażony przeszukał wzrokiem kawiarnie i dostrzegł go przy stoliku koło okna. Poczuł, jak krew odpływa z jego twarzy, serce na moment przestaje być - nie ze względu na reakcję na jego osobę.

Bo Louis nie był sam.

Obok niego siedziała nieco niższa, bardzo piękna dziewczyna, obejmująca go ramieniem w pasie i szepcząca mu coś do ucha. Najgorszym ciosem dla niego było to, że Louis jakoś nie kwapił się do tego, aby ją odepchnąć. Ale co najgorsze było to, że ta dziewczyna, to ta sama, która była z nim w klubie. Chłopak przełknął ślinę, po czym szybko obrócił się w stronę wyjścia. Chciał jak najszybciej stamtąd wyjść. Nie myślał nawet nad notatkami, które miał mu dać Niall. Chciał po prostu stamtąd wyjść i już nigdy tam nie przyjść. 

Niestety nie wszystko poszło zgodnie z jego myślą.

Nie zauważając czegoś, co leżało na podłodze, chłopak poślizgnął się i wywrócił z przekleństwem na ustach i głośnym upadkiem. Tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich znajdujących się w kawiarni. Również Louis'ego. W tamtej chwili Harry chciałby zapaść się pod ziemię. Jego policzki natychmiast przybrały kolor czerwony.

Chłopak szybko podniósł się z podłogi, lecz nie dane było mu wyjść z kawiarni, ponieważ na jego drodze stanął nie kto inny jak Louis. Jego pięknie niebieskie oczy, wpatrywały się w zielone tęczówki Harry'ego, który zaczerwienił się jeszcze bardziej i spuścił głowę.

 - Wszystko dobrze? - zapytał po chwili, troskliwym głosem. Harry podniósł głowę, biorąc głęboki wdech i za bardzo nie wiedząc, co ma mu odpowiedzieć. 


- Yyy...t...znaczy tak. Ja....bo ja...muszę już iść - wyjąkał rumieniąc się wściekle. - Przepraszam - powiedział, przechodząc obok chłopaka. Mógł poczuć jego zapach, co sprawiło, że na chwilę przymknął powieki. Szybko jednak doszedł do siebie, otwierając oczy, oraz chwytając za klamkę, którą jeszcze niedawno obejmował by wejść do środka, lecz gdyby wiedział co się tam wydarzy, trzymałby się z daleka od tej kawiarni. 

Wychodząc z pomieszczenia, chłopak zauważył jeszcze lekko zdezorientowaną twarz Louisa, który chyba się na niego patrzył, lecz loczek miał dość upokorzeń jak na jeden dzień. Przeszedł przez ulicę, po czym szybko przeszedł przez jedną z uliczek, docierając do parku.

Jego parku.  

Przychodził tam zawsze, gdy musiał nad czymś pomyśleć, lub po prostu pobyć sam. Park był dość duży, z dużą ilością drzew i krzaków. Było tam kilka ławek, oraz piękne duże jezioro, obok którego obecnie rosło mnóstwo kwiatów. W głębi znajdowały się przepiękne altanki, w których często organizowano romantyczne kolacje dla zakochanych. Loczek chciał się kiedyś w niej znaleźć. Z Louis'em.

Harry przeszedł wzdłuż jednej z alejek, po czym usiadł na ławce, na której miał w zwyczaju siadać. Znajdowała się ona akurat obok jeziora. Wystawił głowę ku promieniom słońca, po czym zaczął sobie wszystko starannie analizować. 

Przypomniał sobie tą żenującą sytuację, sprzed zaledwie kilkunastu minut. Tą dziewczynę, która wręcz lepiła się do Louis'ego. Od razu ją znienawidził. Ale przypomniał sobie również te przepiękne niebieskie oczy, jak ocean, które wpatrywały się w jego zielone tęczówki. 

Z drugiej strony, chłopak nie wiedział dlaczego to właśnie Louis, wstał i podszedł do niego, pytając czy wszystko w porządku. Przecież mógł spokojnie siedzieć na krześle, jak reszta ludzi, którzy akurat wtedy przebywali w budynku. Popijając sok, oraz obmacując się z jakąś dziewczyną.

Na samo wspomnienie tej osoby, Harry'ego przeszły niemiłe dreszcze. Wykrzywił się, chcąc jak najszybciej pozbyć się jej twarzy ze swojej głowy. Ale to nie było takie łatwe, skoro zawsze widywał ją z chłopakiem, w którym się zauroczył. Harry zaczął się nad tym zastanawiać. Ale może jednak to nie było po prostu zauroczenie? Może to było coś więcej...


A tak w ogóle to co to znaczy zauroczenie?

W pewnej chwili ktoś nabiera do ciebie szczególnego znaczenia.
 
Czujesz dziwne drżenie w środku, drżą Ci ręce, chcesz, aby i on zauważył ciebie. Bywa, że podejmujesz w tym celu różne nieprzewidziane działania, szalone kroki, przeżywasz udrękę niepewności. Kiedy okazuje się, że sympatia jest wzajemna, żyjesz gorączkowo, nie masz głowy do wielu rzeczy, stale rozpamiętujesz, co powiedziała i planujesz, co powiedzieć przy spotkaniu.

Kiedy już się spotkacie, jego dotyk i spojrzenie onieśmielają cię. Wiesz jednak, że we dwoje możecie wszystko. Ale taki stan nie trwa wiecznie. Czasem wszystko kończy się równie nagle jak się zaczęło lub namiętność przeradza się w trwałe uczucie. Niezależnie od tego jak wiele zebraliśmy w życiu doświadczeń, w obliczu nagłego ataku miłości jesteśmy bezradni. Emocje biorą górę nad rozsądkiem, niezależnie od wieku.

Miłość podobna jest do choroby, która przychodzi i mija niezależnie od naszej woli. Kiedy przeminie warto cieszyć się, że ją przeżyliśmy. Dzięki niej świat był piękniejszy, my byliśmy szczęśliwsi. Miłość jest odwiecznym tematem wierszy, powieści i pieśni. Przez nią porzucano rodziny, popełniano różne głupstwa. Chociaż dzisiaj rzadko przeżywamy ją burzliwie, może zmienić wszystko w naszym życiu i nadać mu nowy sens.

Bywa, że zauroczenie, stan zakochania zaczyna przeradzać się w coś głębszego, że w miejsce zauroczenia pojawia się autentyczne zainteresowanie człowiekiem takim, jakim jest, że w relacji pojawia się intymność, zaufanie, przyjaźń. A wtedy jest szansa na miłość. Bo, jak ktoś tam, gdzieś i kiedyś powiedział:

„Zakochanie to głupsza forma miłości”.

 Wszystko to do siebie pasowało. Harry dałby wszystko aby on i Louis się ze sobą spotkali. Chciał tak po prostu z nim porozmawiać, poznać go lepiej. Dowiedzieć się co je na śniadanie, gdzie pracuje, jak nazywają się jego rodzice. I doskonale wiedział, że niezależnie od wszystkiego, to zauroczenie nie minie. Bo...to chyba było coś więcej niż zauroczenie.

Harry chyba był jedną z ofiar Kupidyna, który strzelił w niego jedną ze swoich strzał. Nie wiedział tylko czy ta strzała była złota, czy też srebrna. W głębi duszy chciał aby ta strzała jednak okazała się być złota, bo wtedy Louis również odwzajemniałby jego uczucia. Ale czy to możliwe?

Czy to możliwe, że taki chłopak jak Louis, mógłby się zakochać w takim chłopaku jak Harry.

Przystojny, z pięknymi niebieskimi oczami, włosami w nieładzie, idealnymi rysami twarzy, wysportowany, nie zbyt wysoki....według Harry'ego, ktoś taki w ogóle nie pasował do opisu geja. Więc....wszystkie marzenia prysły, jak bańka mydlana, a przed oczami chłopaka znowu pojawiały się obrazy Louisa z tamtą dziewczyną.

Harry otworzył powieki, przekręcając głowę w drugą stronę, gdy światło zbyt podrażniło jego zielenice. Jego wzrok zatrzymał się na pewnej parze, która szła razem za rękę. Nagle chłopak posmutniał jeszcze bardziej, niż to było możliwe. Loczek chciał żeby właśnie tak wyglądało jego życie. Z ukochaną osobą u jego boku. Z Louis'em.  

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 5 - Życie to sprzeczności i paradoksy.

Hej! Jeny.... nie wierzę, że udało mi się to skończyć. Matko Boska najświętsza... koniec roku i wiecie jak to jest. Poprawi i takie tam ;) Chwała Bogu już koniec i niedługo wakacje, a wtedy będę mogła pisać całymi dniami nowe rozdziały ;P No nic, jesli chodzi o rozdział to za bardzo mi się nie podoba bo nic się w nim nie dzieje. Ale czekajcie cierpliwie bo już niedługo szykuje się Larry w kawiarni, pod szkołą i na imprezie ;D Więcej nie zdradzę. 


Enjoy!!





  Twoje oczy niezakłamane...


Rozczarowanie jest jak niepotrzebna akcja, która nie była w planie. To nie miało tak wyglądać. Na pewno nie tak....


Harry leżał na łóżku w swoim pokoju, z przymkniętymi powiekami. Tym razem nie było niebieskich tęczówek, tylko pewna blondynka, która przytulała się do Louisa. W tamtym momencie chłopak całym sercem jej nienawidził. Nawet jej nie znał, ale to co zrobiła była czymś strasznym. Ale sam nie wiedział dlaczego tak się dzieje. Skoro Louis nic dla niego nie znaczy.... zaraz Louis na pewno coś dla niego znaczy.

Chłopak zaczął przypominać sobie wszystko co działo się w klubie, z którego wrócił zaledwie pół godziny temu. Przypomniał sobie to jak zobaczył Louisa. A potem tą dziewczynę. Ale jedno pytanie dręczyło go całą drogę powrotną do domu.

Co Louis robił w klubie dla gejów i lesbijek?

Odpowiedzi na to pytanie nie mógł znaleźć. Niall cały czas mu powtarzał, że taki chłopak jak on musi być homo, ale Harry nie chciał w to wierzyć. Taki chłopak jak Louis w stu procentach musi być hetero. Chociaż ta pierwsza opcja bardzo zadowalała chłopaka. Tak bardzo chciał go pocałować, chociaż po prostu przytulić. Tak bardzo by chciał.... ale czy to wszystko było możliwe?

Nagle Harry otworzył powieki, czując jak ktoś wskakuje na jego łóżko. Podniósł głowę, jednak szybko uznał, że ta decyzja była głupia, ponieważ poczuł straszny ból w tamtych okolicach. Gościem Harry'ego okazał się jego kotek, który obszedł swojego pana i zatrzymał się przy jego torsie, tuląc się do niego. Chłopak uśmiechnął się delikatnie gdy to zobaczył. Chciał aby to Louis tak się do niego przytulał....
Loczek zaczął łaskotać Tofika za uszkiem, a ten zaczął mruczeć.

- Harry..? - wyszeptał Niall, wchodząc do pokoju przyjaciela. Zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł na skraju łóżka, przeczesując dłonią loki Harry'ego. - Powiesz mi co się stało? - spytał, gładząc jego policzek. Ten tylko na niego spojrzał, po czym ustąpił. Nie chciał dłużej tego w sobie tłumić.

- No bo w klubie... ja.... no ja zobaczyłem Louisa, jak obmacuje się z jakąś dziewczyną - powiedział, a oczy natychmiast mu się zaszkliły.

- Że co?! Ale... Hazz to był klub dla osób, które są homoseksualne... to z jakiej okazji Louis mógł się tam obściskiwać z jakąś dziewczyną? Mówiłem Ci coś na ten temat i w moim mniemaniu on jest gejem! Gdyby nim nie był to nie patrzyłby się na ciebie w taki sposób, a poza tym, to.... Harry ty jesteś zazdrosny - powiedział po chwili zastanowienia. Spojrzał na swojego przyjaciela uśmiechając się. - Ty naprawdę się zakochałeś.

- Ja się w nikim nie zakochałem! - powiedział stanowczo, siadając na łóżku. - Mogę się do ciebie przytulić? - szepnął niepewnie.Niall jedynie przewrócił oczami, po czym objął chłopaka ramieniem, a ten natychmiast się w niego wtulił. Bardzo chciał aby teraz to właśnie Louis go przytulał. Lecz szybko odepchnął od siebie tą myśl, i całkowicie oddał się przytulaniu Nialla.

- Wiesz czasami się zastanawiam dlaczego ty z jednej strony jesteś bardzo, ale to bardzo odważny, a z drugiej całkowicie nieśmiały. No nie wiem... może jakieś rozdwojenie jazi? - szepnął blondyn, sprawiając, że Harry się zaśmiał. Był ty jego pierwszy śmiech od kilku godzin. - No już Hazz, nie smuć się... może da się to jakoś logicznie wytłumaczyć. Na przykład.... ta dziewczyna mogła być przyjaciółką Louis'ego, tak jak Perrie jest twoją.

- Myślisz? - oderwał się od przyjaciela wpatrując się w jego oczy.

- No pewnie, że tak! To na pewno da się jakoś wytłumaczyć - powiedział, puszczając mu oczko. - No dobra, a teraz chodź jeszcze mnie poprzytulaj - powiedział szybko, po czym wtulił się w ciało Harry'ego. Chłopak miał nadzieję, że Harry może na chwilę zapomni o tym wydarzeniu, lecz to wydarzenie nie mogło wyjść z głowy loczka.


~~~*~~~


Harry leżał skulony na łóżku, smacznie śpiąc. Była niedziela, a chłopak nie zamierzał szybko wstawać. Niestety... zbudziło go głośne pukanie do drzwi. Chłopak podniósł głowę z niechęcią, po czym przetarł oczy. Ziewnął głośno i się przeciągnął. Pukanie stawało się coraz głośniejsze, więc chłopak, opadł na poduszki, i przykrył głowę jedną z nich. 

- Do cholery Hazz, ile można! - po chwili do pokoju wpadła Perrie, z wyrzutami. Chłopak poczuł tylko, jak ta siada na łóżku i zaczyna tarmosić jego ramię. - Wstawaj słodziaku! - krzyknęła mu prostu do ucha, a ten podskoczył jak oparzony. 

- Pezz... co ty tu robisz? I czemu drzesz mi się do ucha? - warknął, wygodniej siadając na łóżku. Spojrzał na dziewczynę, która mu się przyglądała z uśmiechem na twarzy. Mimowolnie Harry również się uśmiechnął. - Dobra, czego chcesz? - zagadnął, wiedząc, iż dziewczyna przyszła do niego z konkretnym celem. 

- Idziemy na zakupy! - powiedziała uradowana, klaskając w dłonie. Osiemnastolatek spojrzał na nią tylko niedowierzającym wzrokiem, przewracając oczami. 

- Niall Ci powiedział, tak? 

- Nie obwiniaj go o to, chciał dla ciebie jak najlepiej. A doskonale wiesz, że ja też tego chce. Kocham Cię jak młodszego brata, jak takiego małego Harolda, który jest taki słodziutki, że nie mogę. Wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny i chcę żebyś był szczęśliwy, a jeśli jakiś facet Cię skrzywdzi to nie ręczę za siebie! - powiedziała pewnie, masując policzek Harry'ego. Chłopak był jej bardzo wdzięczny za te czułe słowa. - Chcę żebyś chociaż na chwilę się od tego oderwał. - szepnęła. - To jak, pójdziemy? - na chwilę w pokoju zapanowała cisza.  

- Zgoda - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny. Gdy ta chciała wstać z łóżka, w celu udania się do kuchni, Harry nagle złapał ją za rękę. - Dziękuje Perrie. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem - szepnął. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, po czym nachyliła się w kierunku chłopaka, i złożyła na jego policzku słodkiego całusa. Następnie blondynka wyszła z pokoju chłopaka, biorąc ze sobą Tofika, za którym przepadała.

Harry wstał z łóżka, po czym podszedł do swojej szafy. Wyciągnął z niej szare rurki, które natychmiast na siebie założył zapinając guzik. Następnie wyciągnął kakaową bluzkę na krótki rękaw oraz szarą koszulę. Podwinął rękawy oraz założył białe conversy. Swoje włosy jedynie przeczesał ręką, a one same się ułożyły. Przeglądnął się w lustrze, i stwierdził iż wygląda całkiem przyzwoicie, zwłaszcza po wczorajszym wieczorze.

Po chwili chłopak wyszedł ze swojego pokoju, zamykając drzwi. Przeszedł przez salon, po czym wkroczył do kuchni, gdzie zastał Nialla, Liama oraz Perrie. Na jego twarz wpłynął uśmiech, gdy zobaczył tą dwójkę siedzących razem. Niall na kolanach Liama, a ten obejmujący go ramieniem w pasie. Pezz gdy tylko go zobaczyła natychmiast się szeroko uśmiechnęła, po czym do niego podeszła.

- Gotowy? - zapytała, patrząc się na niego. Chłopak skinął jedynie głową, po czym pożegnał się z Niall'em i Liam'em, wychodząc z mieszkania. - Słodko razem wyglądają nie uważasz? - blondynka zagadnęła go, gdy byli już niedaleko samochodu chłopaka.

- Tak i to bardzo - powiedział, odtwarzając w głowie obraz ich przyjaciół. W tamtej chwili im zazdrościł. Dlaczego to on nie może być taki szczęśliwy z Louis'em u boku? Życie jest tak bardzo niesprawiedliwe....

Gdy tylko pomyślał o tym chłopaku, natychmiast pokręcił głową. Szybko się ocknął, a chwilę później otworzył swój samochód, siadając do niego. Wsadził kluczyki do stacyjki, po czym wyjechał z podjazdu, skręcając w jedną z ulic Londynu.




Po godzinie zatrzymali się na parkingu, po czym obydwoje wyszli z auta. Perrie z uśmiechem chwyciła Harry'ego pod rękę i pociągnęła do galerii. Harry miał nadzieję, że tym razem nie będzie chodziła tyle ile poprzednio.

- Dobrze, więc najpierw pójdziemy....do tego sklepu! - wykrzyczała i pociągnęła loczka w stronę pierwszego z brzegu sklepu. Weszli do niego - dziewczyna nie dała mu czasu do namysłu, bo zanurkowała w wieszakach męskich ubrań.

- Trzymaj Hazz. Zaraz przyniosę Ci parę spodni - powiedziała, po chwili, wręczając chłopakowi kilka koszulek.

Harry dobrze wiedząc, że sprzeciwianie się Pezz nic nie da, więc zrezygnowany powędrował do jednej z przymierzali, zasuwając zasłonkę w kabinie i z westchnieniem zaczął przymierzać kolejne części garderoby jakie wybrała mu dziewczyna, próbując na razie nie myśleć o Louis'ie.

Po włożeniu na siebie piątej z rzędu koszuli, Perrie w końcu przyszła do przymierzalni ze spodniami. Tak jak szybko do niej weszła, tak szybko wyszła, zostawiając kilka par spodni chłopakowi.Harry postanowił szybko po przymierzać spodnie, chcąc już mieć to za sobą. Z reguły kochał zakupu i uwielbiał włóczyć się po sklepach, lecz dzisiaj był w wyjątkowo kiepskim humorze.

- Pezz? - zawołał dziewczynę, odsłaniając zasłonkę. - I jak? - zapytał, gdy dziewczyna obróciła się w jego stronę i zmierzyła go wzrokiem z góry na dół.

- Jest idealnie! Bierzemy to! - powiedziała uradowana,po czym kazała mu się rozebrać. Chłopak szybko przeprał się w swoje rzeczy, zabrał wszystkie ubrania, i wyszedł z kabiny, po czym odwiesił koszule na swoje miejsce. Blondynka postanowiła, że kupią dwie koszule oraz parę spodni.

Chłopak zapłacił za nie w kasie i wziął od kasjerki torby, starając się zignorować jej spojrzenie, które wyraźnie mówiło o tym, że ma na niego ochotę. Harry szybko chwycił Perrie za rękę i obdarował ją słodkim buziakiem w policzek, po czym ponownie spojrzał w stronę kasjerki, która w tamtej chwili była wyraźnie zdegustowana. Loczek z dumnym uśmiechem, wyszedł ze sklepu.

- A to, to co niby miało być? - spytała dziewczyna, gdy Harry puścił jej dłoń.

- Jak to co?! Ty widziałaś jak ona się na mnie gapiła? Chryste....co za baba - powiedział, sprawdzając godzinę na telefonie.

- Ahh...tak, tak - zaśmiała się, po czym pociągnęła chłopaka w stronę kolejnego sklepu.


~~~*~~~

Harry siedział na kanapie w salonie, odpoczywając po bardzo długich zakupach z Perrie. Dziewczyna musiała przejść całe centrum handlowe, tylko po to, aby chłopak chociaż na chwilę zapomniał o Louis'ie. A raczej o tym przykrym wydarzeniu. No i nie ma co się oszukiwać. Dziewczyna zdołała to osiągnąć, bo jedynym o czym w tamtej chwili myślał Harry, było to, aby jak najszybciej przyjść do domu i położyć się na kanapie. 

Perrie już wyszła z jego mieszkania, pozostawiając torby z zakupami w korytarzu. Natomiast Niall, był w kuchni i przygotowywał lody dla siebie i Harry'ego.

Po kilku minutach zjawił się w salonie, z dwoma pucharkami lodów, które wyglądały bardzo smakowicie. Usiadł obok Harry'ego i wręczył mu jeden z nich, co chłopak przyjął z uśmiechem. Podniósł się do pozycji siedzącej, biorąc do ust pierwszą łyżeczkę lodów.  

 - I jak tam było, na zakupach z Pezz? - zagadnął blondyn, patrząc się na w na monitor telewizora. Po chwili spojrzał na Harry'ego, który zmierzył go wzrokiem i wywrócił oczami, na co Niall uroczo zachichotał. - No dobra, a odkładając na bok temat twoich zakupów... jak tam samopoczucie po wczorajszej imprezie? 

- Do dupy - szepnął zgodnie z prawdą, przełączając kanał na telewizorze. Zatrzymał się na jakimś filmie. 

- Szczery do bólu - zaśmiał się Niall, na co Harry również się uśmiechnął, po czym obydwoje wrócili do oglądania filmu. To było to, czego potrzebował Hazz. Chwila relaksu, dobry film i duża ilość lodów.

środa, 12 czerwca 2013

My life without you część II.

 Heeej!! Mam dla was niespodziankę ;) Część II MLWY ;D Cieszycie się? Był on napisany już wczoraj, ale zdecydowałam się, że dodam go jutro. No i jest! Nie wiem czy wam się spodoba, ale mam nadzieję, że tak. Liczę na jakiekolwiek komentarze :) Już nie przynudzam. 


Enjoy!!



Tęsknię za tobą,

 Tęsknić to takie złe.

  Nie zapominam Cię,

   To takie smutne.

    Pamiętam dokładnie

     Dzień w którym zasnąłeś na wieki,

      Był dniem kiedy zrozumiałem,

       Że już nie będzie tak samo.

        Nigdy nie chciałem brać od ciebie pocałunku,

         W rękę na pożegnanie...

           Sądziłem, że zobaczę Cię znowu.

            Teraz wiem, że nie mogę.

              Ja już się obudziłem.

               Dlaczego Ty się nie budzisz?

                 Pytam, dlaczego?

                   Nie mogę tego znieść.

                     To nie było udawanie,

                        To się stało- przeminąłeś.

                          Teraz odszedłeś

                            Nie mogę sprawić, żebyś wrócił,

                               Odchodzisz i nie wracasz....



Każdy kolejny dzień powinien różnic się od poprzedniego. A ty cieszyć się, że w ogóle nadszedł, ale dla mnie każdy kolejny dzień był i będzie taki sam, bo jego nie ma już przy mnie, i nigdy nie będzie. Nigdy...

Niewiarygodne jak życie może być nie sprawiedliwe. Jak Bóg może być nie sprawiedliwy. Nie mogę zrozumieć dlaczego zabrał mi mojego Louis'ego do siebie. Najpierw spokojnie patrzył się na to, jak Modest przekreśla nasz związek, a potem tak po prostu go zabrał.

Dlaczego?

Nie było nam dobrze. Dusiliśmy się w tym chorym układzie. Cierpieliśmy nie mogąc powiedzieć światu, że jesteśmy razem. Ale daliśmy rade i wytrwaliśmy. W bólu, kłamstwie i kłótniach.... nasza miłość zwyciężyła, więc dlaczego tak po prostu mi go zabrałeś?


 Wyszedłem z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Uderzyły we mnie promienie słońca, oraz chłodny, przyjemny wietrzyk. Pogoda była piękna. Słońce świeciło, ptaki śpiewały, wyśpiewując swoją własną melodię, która wydawała się być idealna. Wszystko wokół było takie kolorowe. Pełne życia...

Zawsze w taką pogodę chodziliśmy razem do parku.

".... - No chodź Louuu! - krzyknąłem, za moim chłopakiem zwracając uwagę kilku przechodniów. Jak zwykle musiał zatrzymać się przy sklepie ze słodyczami. Przewrócił oczami, po czym wszedł do sklepu. Uśmiechnąłem się, kręcąc głową. 

Nie trwało to długo. Już po kilku minutach, wyszedł ze sklepu z ogromnym bananem na twarzy, a w dłoniach trzymał dwa kolorowe lizaki. 

- Matko, dwudziestojednolatek, a zachowuje się jak małe dziecko! - krzyknąłem rozbawiony,  podchodząc do niego. Stanąłem przed nim, wpatrując się w tą roześmianą twarz. - Jak małe dziecko - powtórzyłem, patrząc się w jego oczy, gdy tylko je uniósł i skierował w moją stronę. Były takie piękne...

- Nie sądzę, żeby Ci to przeszkadzało, szkrabie - szepnął, uwodzicielskim tonem, przegryzając wargę. Nie czekając na odpowiedź, pociągnął mnie w stronę parku, do którego się kierowaliśmy.

Już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Znaleźliśmy jakieś miejsce, gdzie nikt by nam nie przeszkadzał. Usiedliśmy pod dużym drzewem. Ja oparłem się o jego pień, a Louis wcisnął się pomiędzy moje nogi. Objąłem go w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. 

Przymknąłem powieki, czując go obok mnie. Czując, że jest... mój. Ucałowałem go w szyję, na co Lou zamruczał z aprobatą. Przejechałem nosem, po jego karku, docierając do ucha. Przegryzłem delikatnie jego płatek, na co on cichutko jęknął. 

- Kocham Cię - szepnąłem, układając głowę, na ramieniu mojego ukochanego. 

- Ja ciebie bardziej - odwrócił się, patrząc się w moje oczy. Z taką troskliwością, pożądaniem i uczuciem, które było w tym wszystkim najpiękniejsze. Tak jak on. - Zawsze będę Cię kochał. Moje miejsce zawsze będzie tu, Harry - powiedział, słodkim głosem, przykładając rękę do lewej strony mojej klatki piersiowej. - Zawsze tu będę..."

I jesteś.

Na zawsze w moim sercu. To miejsce należy tylko do ciebie i nie oddam go nikomu innemu. Obydwoje o tym doskonale wiemy.

Westchnąłem głośno, schodząc z ostatniego schodka. Wsiadłem do mojego auta, po czym wyjechałem na ulicę, włączając się w ruch uliczny.


~~~*~~~  


Wjechałem na podjazd. Zatrzymałem się i wyłączyłem silnik. Wziąłem telefon, po czym wyszedłem z samochodu, następnie go zamykając. Gdy znalazłem się przed drzwiami do domu Liama i Danielle, zapukałem, a już po kilku chwilach, drzwi otworzyła mi Dani. Jak zwykle piękna.

- Hej Harry! Wchodź - przywitała się ze mną, całując w policzek. Wszedłem do domu, zamykając za sobą drzwi. Danielle i Liam wzięli ślub i mają już pierwsze dziecko. Darcy jest prześliczną dziewczynką o brązowych, dużych oczkach, karmelowych włosach i ślicznej twarzy.

 Pamiętam jak byłem obecny przy porodzie. Od razu po urodzeniu Darcy chciałem pobiec do Louis'ego i oznajmić mu, że zostaliśmy wujkami. Czułem jak moje serce pęka, gdy nagle dotarło do mnie, że jego już nie ma. 

- Hej Hazz! - po chwili podszedł do mnie Liam, witając się. 

- Hej - szepnąłem, uśmiechając się słabo.

- Jeszcze raz, wielkie dzięki, że się zgodziłeś - powiedział, gdy Dan, zniknęła gdzieś w kuchni. Przeszliśmy do salonu, gdzie bawiła się mała Darcy. 

- Wujek Hally! - krzyknęła gdy tylko mnie zobaczyła. Na moją twarz wpłyną jeszcze większy uśmiech, gdy dziewczynka podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona. Natychmiast ją objąłem, podnosząc do góry. - Hally, zostanies ze mną? Bo mama i tata gdzies wychodzą - wyjaśniła, uśmiechając się do mnie. 

- No pewnie, że z tobą zostanę - powiedziałem radośnie, na co dziewczynka się we mnie wtuliła. Bardzo ją kochałem. Była taka śliczna i urocza. Po prostu cudowna... 

- Darcy, kochanie, tylko nie wymęcz wujka Harry'ego zbytnio, dobrze? A ty Hazz się nie daj! - po chwili do salonu wróciła Dan, wręczając mi butelkę z piciem, którą odłożyłem na stolik. - Dobra, to ja idę jeszcze do łazienki i zaraz możemy jechać - powiedziała oddalając się. 

Gdy Danielle zniknęła, usiadłem z Darcy na kanapie, a obok mnie usiadł Liam. 

- Harry? - zwrócił się do mnie, a ja na niego spojrzałem. - Dzwonimy do ciebie codziennie, ale ty nie odbierasz. Wiem, że to trudne, ale ja naprawdę chcę wiedzieć... Jak się trzymasz? Wiesz... minęło już dość dużo czasu, ale...

- Jest dobrze - zapewniłem go, poprawiając się na kanapie. Liam spojrzał na mnie z uniesioną brwią, na co przewróciłem oczami. - Li, naprawdę jest dobrze. 

- Harry, znamy się od 5 lat. Wiem kiedy jest coś nie tak. Powiedź mi... dalej się tniesz? - zapytał, łagodnie spoglądając na moje nadgarstki. Na szczęście były czyste. Nie robiłem tego od pół roku. Ale czasami miałem straszną ochotę. - Nadal tak często płaczesz? 

- Wszystkie łzy wyciekły jeszcze dwa lata temu, Liam. Nie pamiętasz, jak to było...- zacząłem ale nie mogłem skończyć. Moje oczy zaszły łzami. Zacisnąłem powieki próbując się nie rozpłakać. Miałem być silny prawda? Dla ciebie, Lou. 

- Przepraszam, nie powinienem - szepnął, tuląc mnie do siebie. Objąłem go ramieniem, wycierając oczy. Po chwili się od siebie odsunęliśmy. - Pamiętaj, że pomimo tego, iż Louis'ego już nie ma, One Direction nie istnieje, my nadal będziemy trzymać się razem. Będziemy z tobą Hazz... - powiedział, na co ja delikatnie przytaknąłem głową. się
- Pamiętam i nigdy nie zapomnę - wyszeptałem, uśmiechając się do niego. 

- Chłopcy wszystko w porządku? - do salonu weszła Danielle już całkowicie gotowa. Spojrzeliśmy na nią, uśmiechając się delikatnie.

- Jasne, wszystko w porządku - zapewnił ją Liam, wstając z kanapy. - To co gotowa, możemy jechać? - zapytał ją, podchodząc do Dani. Dziewczyna skinęła głową, patrząc się w moją stronę.

- Bawcie się dobrze! - powiedziałem, na co oboje się słodko uśmiechnęli. Po kilku minutach opuścili dom, pozostawiając mnie samego z małą Darcy. Włączyłem telewizor, po czym zacząłem szukać jakiejś bajki, ponieważ mała chciała coś pooglądać. Usiadła obok mnie, wtulając się we mnie.

- Wujku? - szepnęła swoim słodkim głosikiem, sprawiając, że moja twarz, powędrowała ku brązowym oczkom. - Zrobimy lody? - zapytała, na co ja się uśmiechnąłem. Bez słowa, wstałem z kanapy, po czym przeszedłem do kuchni. Posadziłem małą na krześle, a sam wyciągnąłem potrzebne składniki.

- Mogą być malinowe? - zapytałem, patrząc na dziewczynkę, która po chwili namyślenia energetycznie potrząsnęła głową.


 Po godzinie, lody były gotowe.

Wraz z Darcy wyszliśmy na dwór, wchodząc do pięknego ogrodu. Dziewczynka od razy pobiegła do swojego małego stoliczka, z pięknymi białymi krzesełkami, natomiast ja, usiadłem na huśtawce, zajadając się pysznymi malinowymi lodami. Przez cały czas patrzyłem się na małą, która jadła lody, i mówiła coś do swojej lalki.

Nagle uderzył we mnie ciepły wiatr, sprawiając, iż moje loki, wpadły mi do oczu. Odłożyłem lody, poprawiając niesforne kosmyki. Podniosłem delikatnie głowę, patrząc się na bezchmurne niebo. Patrzyłem się w nie, a po moim policzku spłynęła łza. Kolejna łza....

"...Siedziałem na ławeczce, w ogrodzie, wtulony w ciało Louis'ego. Obejmował mnie ramieniem, próbując przybliżyć mnie jeszcze bliżej siebie. Kochałem tak spędzać z nim czas. To było coś wspaniałego. Poprawiłem moje włosy, tym samym spoglądając na roześmianą dwójkę dzieci, która szła, daleko od nas, lecz jednak była dobrze zauważalna. 

- Lou? - szepnąłem, podnosząc głowę. Wyprostowałem się, wpatrując się w oczy Louisa. 

- Coś się stało? - spytał, odgarniając moje włosy, które spadły mi na oczy. 

- Wiesz... chciałbyś mieć dzieci? - wyszeptałem cicho, rumieniąc się, gdy Louis spojrzał na mnie dużymi oczami.- Ze mną... - zagryzłem dolną wargę, patrząc się jak na usta Louisa wkrada się coraz to większy uśmiech. 

- Dzieci? - zapytał nie dowierzając, na co ja, spuściłem wzrok, lekko zawstydzony. 

- Nie ważne. Na pewno ich nie chcesz... 

- Skąd wiesz, że ich nie chcę? - zapytał, marszcząc przy tym brwi. Wyglądał cholernie słodko. - W końcu, po długim poszukiwaniu, w 2010 roku, znalazłem osobę, która zmieniła moje życie na lepsze. I to właśnie z tą osobę, chcę mieć dzieci. Z tobą Harreh - wyszeptał tuż przy moich ustach, po czym delikatnie je musnął. 

- Naprawdę? - upewniłem się, gdy się lekko od siebie odsunęliśmy. 

- Na sto procent - powiedział, uśmiechając się szeroko. 

- A ile? - dopytałem bardzo podekscytowany. 

- Najwyżej dwójkę - wyszeptał, całując mnie w czoło. - Zresztą.... nie ważne ile. Ważne, że z tobą. Z osobą, która sprawiła, że moje życie stało się lepsze do kwadratu - powiedział, patrząc się na mnie, na co oboje wybuchliśmy śmiechem..."


Głupie marzenia. Bo marzenia są głupie, prawda Boo? Człowiek planuje coś, czego potem nie będzie mógł spełnić. Zupełnie idiotyczne. Jak mogliśmy być tacy głupi, Louis? Ale wtedy wydawało się to być takie piękne. Nasze wspólne marzenia. A teraz.... te marzenia to tylko wspomnienia.

Wspomnienia, które nawiedzają mnie całymi dniami. Wszystko na co nie spojrzę, przypomina mi Ciebie. Kolorowe rurki, szelki, marchewki, bluzki w paski, nawet gołębie. Boże... co miłość robi z człowiekiem.

Bo miłość wymyślili idioci. A my jak idioci się w sobie zakochaliśmy. Ale warto być idiotą dla Ciebie. I wiesz mi, nigdy tego nie żałowałem... niczego co było związane z tobą. Co jest związane z Tobą.

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 4 - Masz światło by zwalczyć cienie, więc przestań je ukrywać.

Hej!! Wybaczcie, że nie dodaje części 2 do MLWY tak jak mówiłam, ale nie zdążyłam jej napisać ;D No ale jest rozdział 4! Nie wiem czy się cieszyć, bo mi się jakoś średnio podoba... no ale przynajmniej Lou i Hazz się znów spotkali, chociaż nie w takich okolicznościach, w jakich chcielibyście wy :D Ale cierpliwości, niedługo akcja się rozkręci. Wielkie dzięki za komentarze. I szczerze to nie pogardzę nimi pod tym rozdziałem ;P Pytania do postaci tu. 

Enjoy!! 


Twoje oczy błękitne...

Kartka papieru ze zdaniem. Niby nie dużo, prawda? W końcu papier jest bardzo podatny na zniszczenia; wystarczy chwila nieuwagi i już można go podrzeć albo pognieść. Nikt nie przykłada żadnej wagi do tego, co papier może zrobić w życiu człowieka, jeżeli ktoś napisze na nim kilka słów, które sprawią, że ten ktoś uśmiechnie się do niego i jego dzień od razu stanie się lepszy. 

Jesteś najsłodszą istotą na świecie. 

Harry przejechał opuszkami palców po tych słowach, chłonąc je każdą możliwą komórką ciała. Fakt, że on, że Louis, napisał do niego liścik niewiarygodnie działał na jego wyobraźnię. Gdy tylko przekroczył próg mieszkania, położył się na kanapie, z Tofikiem, pozwalając sobie odpłynąć do krainy fantazji. 

Harry westchnął i złożyłem kartkę na pół, wkładając do kieszeni spodni. Wstał z kanapy, po czym przeszedł do kuchni. Podszedł do blatu, wyciągając z półki nad nim opakowanie z herbatą. Włączają czajnik z wodą,  pierwszy raz od kilku godzin chłopak zastanowił się co w ogóle miał znaczyć ten list. Co jeżeli był tylko jakimś głupim żartem, żeby ponabijać się z jego fascynacji Louis'em?

Może Harry też jakoś na niego wpływał? Tak jak Louis na Harry'ego? 

Z zamyśleń wyrwało Harry'ego pstryknięcie czajnika, co oznaczało, iż woda się zagotowała. Nalał szybko wody do kubka, po czym wsypał dwie łyżeczki cukru, mieszając nią, aby biała substancja się rozpuściła.  Po chwili dodał kwasku z cytryny, a gdy herbatka była gotowa, chłopak wyszedł z kuchni kierując się do salonu, gdzie usiadł na kanapie. 

Nagle Harry zaczął się zastanawiać co robi Louis. Dziwne... Nawet wymawiając te imię tylko w myślach, chłopak poczuł przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Imiona mają jakąś dziwną moc, prawda?

Chłopak odłożył kubek z herbatą na stolik, po czym wsunął jedną rękę do kieszeni spodni, gdzie znajdował się liścik od Louisa.

Loczek mocniej ścisnął kartkę, powoli wyciągając ją z kieszeni. Zaczął otwierać powoli liścik. Przypatrywał się literkom już po raz kolejny, nie mogąc pojąć, dlaczego Louis napisał coś takiego.

W ogóle, czy to możliwe, żeby zakochać się w imieniu?

Louis.  

Przejechał opuszkami palców po jego imieniu na kartce, uśmiechając się, gdy poczuł przyjemne ciepło powoli obejmujące jego ciało. Zamknął oczy, rozkoszując się wszystkimi emocjami związanymi z tym chłopakiem. To wręcz absurdalne co e nim wyprawiał, ale w pełni świadomości oddawał się temu, biorąc to wszystko wielkimi garściami. Nagle ciszę w salonie przerwał głośny trzask drzwiami. Harry szybko spojrzał w tamtą stronę.

- Niall! - wykrzyknął, zrywając się z kanapy i w błyskawicznym tempie dobiegł do przyjaciela, rzucając mu się na szyję. 

- Tak, ja też się za tobą stęskniłem Harreh - mruknął, mocniej przytulając chłopaka do siebie. - Ale to nie znaczy, że tak łatwo unikniesz wyjaśnień odnośnie Louis'ego - dodał od razu przechodząc do tematu, gdy się od siebie oderwali. Blondyn uniósł jedną brew, gdy Harry szybko spuścił wzrok. Niall ujął podbródek Harry'ego i zmusił do spojrzenia w jego oczy. - Hazz, zrozum, jestem twoim przyjacielem i po prostu chce wiedzieć… co do niego czujesz.

- On... po prostu ...Jezu Niall, muszę to mówić - burknął, spoglądając na blondyna. 

- Powiedź...

- Chyba.... no bo ja ...ja się chyba zauroczyłem. - wyjaśnił, a po chwili spojrzał na Nialla, który miał bardzo dziwną minę. - No co?!

- Zauroczyłeś się? Proszę Cię Harry. Raczej to drugie - powiedział pewnie, lecz Harry tego nie skomentował. Obydwoje podeszli do kanapy, po czym na niej usiedli.- Chodźmy do klubu - zaproponował, nagle Niall, zerkając na przyjaciela przez ramię. - To był okropny tydzień i potrzebuję jego dobrego zakończenia - wyjaśnił, wstając z kanapy - Poza tym jest piątek! - krzyknął uradowany, po czym wyciągnął ręce w kierunku Harry'ego.

- Niall, nie sądze, żeby to był dobry po…

- Daj spokój, Hazz - przerwał mu natychmiast, szybko chwytając chłopaka za ręce. Ten z niechęcią podniósł się z dotychczasowego miejsca, po czym stanął obok chłopaka. - Musisz się zabawić. Kto wie, może znajdziesz dzisiaj kogoś dla siebie - wyszczerzył się, a Harry prychnąłem.



~~~*~~~


Niecałą godzinę później stali przed klubem, w otoczeniu ludzi, którzy tłumnie pchali się do wejścia. Ochroniarz stał przy drzwiach, sprawdzając dokumenty. Niall szybko wyjął dowody osobiste; ochroniarz przyjrzał się im, a potem pozwolił wejść im do zatłoczonego klubu. 

- Pójdę po drinki! - krzyknął Niall, nachylając się stronę loczka. Już chciał powiedzieć, że nie ma dzisiaj ochoty na picie, ale stwierdził, że ten tydzień był również dla niego pełen niespodzianek i nie zaszkodzi zakończyć go paroma procentami. Harry skinąłem głową, na co Niall zareagował szerokim uśmiechem, po czym skierował się w stronę baru.

Gdy Niall zniknął w tłumie ludzi, Harry zajął wole miejsce. Co jakiś czas rozglądał się dookoła, czy aby jego przyjaciel nie wrócił. Chłopak nie lubił chodzić do takich barów sam. 
 
- Nareszcie! - powiedział uradowany, gdy Niall zjawił się przy stoliku z czterema szklankami niebieskiego napoju. - Jeszcze chwila i przysięgam, że bym stąd wyszedł! - blondyn  posłał mu przepraszające, ale za to pełne rozbawienia, spojrzenie i usiadł obok niego. Podsunął mu szklankę pod sam nos. Zakręciło mu się w głowie od zapachu alkoholu, ale potulnie wziął od niego naczynie i przystawił do warg, na próbę mocząc je w płynie.

- Rozluźnij się - powiedział Niall. Harry ledwo dosłyszał jego słowa w głośnym dudnieniu. - Należy Ci się, Hazz. Po prostu wypij i się nie przejmuj. - chłopak chwilę wpatrywał się w przyjaciela, lecz po chwili stwierdził, że jest piątek i nie zaszkodzi się zabawić. Przechylił szklankę, a płyn podążył w dół jego gardła, paląc je ogniem. Harry skrzywił się lekko.

- Patrz na tego faceta po twojej prawej - poprosił po chwili Niall, więc Harry wykonał jego polecenie. Przygryzł wargę, gdy dostrzegł chłopaka, mniej więcej w jego wieku, który prowokacyjnie wyginał się na parkiecie w rytm muzyki, raz za razem ukradkiem patrzył w kierunku Harry'ego. - Powiedz szczerze: wziąłbyś go do łóżka? - zagadnął Niall, sprawiając, że Harry zakrztusił się własną śliną. Blondyn poklepał go po plecach, chichocząc cicho pod nosem swoim pijackim śmiechem. - Odpowiedz, Harreh - poprosił.

- Skąd możesz wiedzieć, że jest homo? - spytał, wpatrując się w przyjaciela, który się zaśmiał.

- Bo to klub dla gejów i lesbijek.

- Ahh no tak, tak - powiedział szybko, lekko się rumieniąc
 
- Idź do niego - polecił. - Powiedz mu, że chcesz go przelecieć, Hazz - dodał, na co Harry jedynie pokręcił przecząco głową. - Nie bądź dziewicą, Harry. Idź i się zabaw.

- Proszę Cię Niall, daj spokój - powiedział ochrypłym głosem, wiedząc, że przyjaciel pije do tego, iż ten jeszcze z nikim się nie kochał. Ale to była jego prywatna sprawa i chciał to zrobić z osobą, którą kochałby, ale tak naprawdę. A nie z pierwszym lepszym chłopakiem. Co to, to nie. 

Nagle przed oczami Harry'ego mignęły niebieskie oczy, a zaraz potem spotkał w tłumie nikogo innego jak Louisa. Zaraz po skupieniu jego wzroku, Harry zobaczył jego roześmianą twarz. Puścił mu oczko i się uśmiechnął.

Niestety... nagle Harry zauważył jakąś dziewczynę, która przytuliła się do Louisa, i zaczęła mu coś szeptać do ucha. Coś się w nim zagotowało.

Zazdrość? 

Wściekłość, bo to on chciał być na jej miejscu? Zmrużył oczy i nagle był bardziej niż świadomy alkoholu krążącego w jego krwi. Przełknął ślinę, wstając ze swojego miejsca.

Na drżących nogach pokonał dystans dzielący go od łazienki i wpadł tam z hukiem, zamykając się w jednej z kabin. Zsunął się na ziemie po ścianie, przyciągając nogi do klatki piersiowej i chowając twarz, po której zaczęły płynąć łzy. Nie mógł się przecież rozkleić - jaki miał powód? Że zobaczył jak Louis obmacuje się z jakąś dziewczyną? Poczuł się strasznie dziwnie. 

Chwilę później, drzwi do kabiny się otworzyły, a Harry zobaczył w nich swojego przyjaciela. Szeroko rozwarł oczy i patrzył jak wchodzi do środka, zamykając za sobą drzwi. Klęknął naprzeciwko niego, patrząc na Harry'ego szmaragdowym spojrzeniem, i uśmiechnął się delikatnie.

- Wszystko w porządku? - zagadnął, czekając na odpowiedź. Harry jedynie pociągnął nosem, w duchu błagając, aby nie zorientował się, że ten płakał. 

- Niall, zabierz mnie stąd - poprosił, wpatrując się w przyjaciela, który zdawał się już być bardziej trzeźwy niż przed tem. - Proszę - wyszeptał błagalnym tonem

- Chodźmy - powiedział, po czym pomógł wstać swojemu towarzyszowi z zimnych kafelek. Otworzył drzwi, po czym wyprowadził go z ubikacji. 

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 3 - Nie potrzebujemy skrzydeł do latania.

Hej! Dobra kochani.... rozdział miał się pojawić dopiero w poniedziałek, ale z racji, że wczoraj nie miałam co robić i nagle dostałam weny rozdział 3 gotowy! ;) Jest on dość długo, z czego jestem bardzo zadowolona ;D Mam nadzieję, że wam się spodoba. 


Enjoy!!!


        Twoje oczy, jak niezapominajki...


Gdyby dane było wybierać, lub jakkolwiek wpłynąć na decyzje, Harry bez wątpienia chciałby zostać przy Louis'ie. Przy chłopaku, który zawrócił mu w głowie. Ale on był tylko osiemnastoletnim chłopcem, który był akurat w pracy, więc musiał ją spełniać. 

Harry właśnie siedział w firmie, w recepcji, obok Mary. Chłopak strasznie się nudził, pomimo tego, że był w pracy. Jego zmiana dawno się skończyła, lecz ten czekał jeszcze na Zayna, ponieważ musiał się jego o coś zapytać. Nagle kobieta siedząca, obok loczka, szturchnęła go w ramię. Chłopak popatrzył się na nią  pytająco, po czym zerknął przez blat. Dostrzegł Zayna, który akurat wszedł przez duże drzwi. 

- Zayn! - zawołał go wstając z krzesła. 

- No siema stary, a ty co tu robisz? Już powinieneś być w domu - powiedział, wpatrując się w chłopaka. 

- No wiem, ale chciałem się spytać, czy jutro mam wolne, czy nie, bo już sam nie wiem, a z firmy nikt nie raczy mi tego powiedzieć, bo wszyscy mówią, że mam się ciebie spytać, więc się pytam - wyjaśnił, wzdychając co jakiś czas, gdy przed jego oczami pojawiały się idealne niebieskie, roześmiane kule. 

- Harry zakochany jesteś czy co?! Jutro masz wolne i przychodzisz dopiero w poniedziałek - powiedział Mailk, uśmiechając się w stronę chłopaka. - Ej...wiesz...Harryyy...mówi się do ciebie! - krzyknął mulat, wyrywając Harry'ego z rozmyśleń. 

- Zayn, nie przejmuj się. On też mnie w ogóle nie słucha. Ciągle tylko marzy o tym Louis'ie - powiedziała Mary, która przed chwilą skończyła rozmowę telefoniczną z jakimś klientem. Popatrzyła się na Harry'ego, który zmierzył ją morderczym spojrzeniem.

- Louis powiadasz....To ten taki z niebieskimi oczami, troszkę wyższy od ciebie, który mieszka pod Colnbrook Street 23F? - zagadnął, spoglądając na Harry'ego, który był w lekkim szoku. Nie miał pojęcia skąd Zayn może znać Louisa. Spojrzał badawczo na chłopaka, marszcząc brwi, na co ten drugi zaśmiał się krótko - Oh Hazz, nie martw się. Louis nie jest w moim typie, a poza tym to ja jestem hetero - powiedział szybko, na co Harry lekko się zarumienił. - Poznałem go kiedyś w kawiarni. Wiesz...często tam przesiaduje, więc jak chcesz go poznać bliżej, w co nie wątpię, to tam jedź - wyszeptał, uśmiechając się.



~~~*~~~

Harry siedział w samochodzie, jadąc w stronę kawiarni, którą wspomniał Zayn. Nie chciał tam jechać, ale błagania Perrie oraz Nialla wygrały. 

 - Nad czym tak zawzięcie myślisz? - ciszę w samochodzie przerwała blondynka, szturchając chłopaka lekko w ramię. 

- O tobie i o tym, że marnujesz swój talent - wyjaśnił, wjeżdżając w jedną z ulic Londynu. 

- A z tym muszę się zgodzić Pezz - wtrącił się Niall. 

Dziewczyna pracowała w jednej z londyńskich szkół wokalnych, ucząc małe dzieci pierwszych kroków od samych podstaw w śpiewie. Perrie naprawdę uwielbiała swoją pracę oraz dzieci, z którymi dane jej było pracować, ale zdaniem Harry'ego marnowała swój ogromny talent na tłumaczenie maluchom jak poprawnie wykonać jakąkolwiek piosenkę. Zasługiwała na grupę przynajmniej na bardzo wysokim poziomie, z którą mogłaby sama pośpiewać, bo robiła to niesamowicie. Gdy tylko śpiewała, drugiego człowieka po prostu przechodziły ciarki. Miała niesamowity głos.
 
 - Tss dobre sobie! Ty Harry lepiej pomyśl o swoim Louis'ie. A ty Niall o Liam'ie a nie o mnie - parsknęła, chichocząc. 

- On nie jest mój! - szybko zaprzeczył loczek, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. 

- Mów co chcesz - wyszeptała, chichocząc razem z Niall'em.      

W aucie zapanowała cisza, którą chwilę potem przerwała Perrie wydając z siebie dziwny dźwięk i wykonując dziwny gest dłonią.

- Dopiero teraz mówisz mi, że to jest ta kawiarnia? – spytała, udając oburzenie.

- Hmm... Dobra, w takim razie co powiedzie na jakieś pysze lody na mój koszt? – zaproponował blondyn.

- Och, tak! - odparła z zapałem Pezz. - Od rana marzę o dobrych lodach...

- Jak wy możecie tak spokojnie o tym rozmawiać kiedy za tymi drzwiami może właśnie siedzieć ten chłopak i w każdej chwili może mnie zobaczyć? -  Harry przerwał im, a jego głos podskoczył o oktawę. Niall głośno parsknął śmiechem, a blondynka wywróciła oczami.

- Jedź na parking, Harry - polecił szybko przyjaciel.

Chłopak wahał się nad wykonaniem tej czynności. Przecież mógł ich wysadzić tutaj, powiedzieć, żeby sobie poszli, a potem uciec i zamknąć się w swoim pokoju, z kolejnym problemem wypełniającym jego umysł. Z drugiej strony,jednak mógł w końcu pójść tam razem z nimi, stawiając czoła temu, iż Louis może znajdować się w środku. 

Harry przejechał drogę do parkingu, stając autem na jednym z kilku wolnych miejsc. Serce waliło mu w piersi jak mały koliber, a ręce zaczęły się pocić, lecz nie ze względu na to, iż na dworze było powyżej 20 stopni. Chłopak wyszedłem z samochodu na drżących nogach. 
  
Po chwili, reszta również wysiadła z pojazdu, po czym doszli do wejścia. Loczek spróbowałem dyskretnie zajrzeć przez drzwi czy przypadkiem nie ma go w środku, ale niestety go nie zauważyłem. Niall zobaczył jego podchody i szybko ścisnął jego dłoń, chcąc dodać mu tym otuchy. 

- Dasz radę, Harreh - szepnął mu do ucha.

Chłopak posłał mu półuśmiech, zbyt zdenerwowany aby wykonać inną czynność. Perrie przewróciła tylko oczami i pchnęła drzwi kawiarni. Harry wszedł do środka i  od razu uderzył w niego zapach kawy, cynamonu, jabłek i czekolady. Wypełnił jego płuca sprawiając, że ślinka od razu napłynęła do jego ust. Od rana prawie nic nie jadł i dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo był głodny.

- Miło tutaj - stwierdziła dziewczyna, rozglądając się dookoła.

Rzeczywiście, kawiarnia była bardzo przytulna. Duże okna wychodziły na ulicę gdzie raz za razem przechodzili jacyś ludzie bądź przejeżdżały auta, a promienie słońca wpadały przez nie, otulając ludzi siedzących przy nich. 
  
Wewnątrz znajdowała się główna lada z białym blatem, a obok stała gablotka z różnymi ciastami oraz wysypanymi tam ziarnami kawy. Na ścianie za nią wisiała tablica z cenami napojów i słodkości, a pod nią stał kolejny blat - tym razem służący do robienia lodów.

Stoliki poustawiane były pod dużymi oknami. Obite kremową skórą kanapy wydawały się bardzo wygodne. Parę mniejszych okrągłych stoliczków swoje miejsce miało przy jednej ze ścian gdzie wisiały różne obrazy przedstawiające Londyn oraz Paryż latem, natomiast toalety znajdowały się na końcu kawiarni. Harry'ego zdziwiło lekko widok Paryża, lecz po chwili wywnioskował, że może kierownik kawiarni jest francuzem, lub po prostu lubi Francję. Zresztą nie on jedyny...
 
- Z chęcią bym tu pracowała. - podsumowała Pezz, puszczając oczko do Nialla. Irlandczyk posłał jej ciepły uśmiech i odwrócił się w stronę loczka.

- Zajmijcie sobie stolik, a ja zaraz przyniosę lody - powiedział,po czym zniknął. Blondynka pociągnęła Harry'ego w stronę jednego ze stolików położonych w rogu pomieszczenia i wsunęła się na kanapę. Chłopak siadł naprzeciwko niej, przy okazji co chwile rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Louisa, a jego serce biło w niewiarygodnie szybkim tempie, jakby chciało uciec z jego piersi. Niestety ku jego rozczarowaniu w kawiarni nie znalazł przepięknych niebieskich oczu.

- Nie martw się Harry - wyszeptała Perrie, pocieszająco pocierając jego rękę - Może jeszcze przyjedzie - jej wypowiedź chłopak skwitował jedynie lekkim uśmiechem. 

- Proszę bardzo. - Niall zjawił się przy ich stoliku z lodami. - Truskawkowe dla panny Edwards i malinowe dla Harry'ego - powiedział z uśmiechem, podając im lody. Sam usiadł obok chłopaka, po czym wziął się za jedzenie swoich smakołyków. Gdy Harry miał spróbować swoich lodów....

Jego świat się zatrzymał.

Niebieskie oczy wyłoniły się znikąd - jakby po prostu wyrosły z ziemi. Wzrok Harry'ego skupiał się jedynie na tych lazurowych pięknych, świecących z iskierką rozbawienia kulach, zapominając o wszystkim innym. Potem zobaczył ten wspaniały uśmiech. Wtedy odwrócił się, a Harry poczuł, jak wszystkie jego wnętrzności skręcają się, a dłonie zaczynają drżeć. Włosy, były w nieładzie, przez co nadawały mu jeszcze większego uroku.

Nagle ich oczy spotkały się, sprawiając, że Harry w tamtej chwili byłby zdolny do wszystkiego o co by go poprosił. 

Nagle dotarło do niego co się przed chwilą stało, zdając sobie sprawę, że chłopak z niebieskimi oczami wpatruje się w niego w całkowitym rozbawianiu. Harry momentalnie spuścił wzrok, wbijając go w swoje palce. Perrie zorientowała się, o co chodzi po natychmiast podniosła głowę uśmiechając się.
 
- Gdzie on jest? - spytała od razu, bardzo podekscytowana. Gdy tylko go zobaczyła wydała z siebie pisk i podskoczyła na swoim miejscu. Natomiast Niall, cały czas się uśmiechał chichotał. 

- Hazz, on jest gorący! - wyszeptała po chwili dziewczyna z entuzjazmem, ściszając nieco głos.

- Całkowicie i totalnie gorący. Brałbym go do łóżka i nie wypuszczał. - dopowiedział Niall. Harry puścił tą uwagę mimo uszu. - Ej, a gdzie on jest? - zagadnął blondyn, podnosząc głowę. Harry odruchowo zrobił to samo, a po chwili całe jego szczęście uleciało, gdy zorientował się, że Louis wyszedł z kawiarni. Nie wiedział tylko z jakiej przyczyny...- Nie przejmuj się Hazz...może musiał wyjść...- powiedział pocieszająco Niall, gdy tylko zobaczył wyraz  twarzy przyjaciela.

Perrie starała się go pokrzepić, ale do końca ich pobytu w kawiarni Harry był przygnębiony. Chciał w końcu do niego zagadać, jak normalny chłopak do normalnego chłopaka, a tym czasem jego starania spełzły na niczym. 

Z kawiarni wyszli około godziny 19. Harry westchnąłem, zmierzając w kierunku samochodu. Niall rozmawiał przez telefon z Liam'em, natomiast Pezz deptała po piętach Harry'ego zapewniając go, że następnym razem będzie lepiej.

Cóż, zakładając, że będzie następny raz...

Po chwili doszli do samochodu Harry'ego i już mieli do niego wsiadać, gdy uwagę loczka przykuła karteczka wetknięta za wycieraczkę. Wyjął ją, myśląc, że to kolejna reklama, ale zdziwił się dostrzegając swoje imię. 

Drżącymi dłońmi rozwinął karteczkę, niemalże tracąc czucie w całym ciele kiedy przeczytał nakreślone zdania:


„Cieszę się, że znów się spotkaliśmy. Nie wiem czy mnie pamiętasz... jestem tym facetem od przesyłki ;) Wybacz, że tak szybko wyszedłem, ale musiałem. Nie wiem czy się na mnie gniewasz...Ale wiem jedno - jesteś najsłodszą istotą na tej ziemi.
Louiexx