poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 8 - Za dużo historii, które teraz stają się rzeczywistością.

       Twoje oczy zwierciadło duszy twej... 


Słowo jest częścią porozumiewania się nas, ludzi. Najprostsza forma komunikacji od dawnych lat. Jest cząsteczką zdania. Jest nazwą jakiegoś przedmiotu, czynu, bądź i innych rzeczy na tym świecie. Słowo jest tylko wytworem naszych strun głosowych bądź palców, tak więc na świecie nie będzie nic znaczyło, chyba że zostanie motywacją do czynów. Słowo może się nie spełnić, będąc wtedy kłamstwem bo to ma wtedy tylko charakter oszukawczy.

Ale jak bardzo słowa, mogą sprawić, że inny człowiek nabierze nadziei? Nadziei na to, iż jest jeszcze jakaś szansa na...związek? 

Harry zawiązywał właśnie sznurowadła w swoich butach, siedząc na podłodze, jak zawsze. Gdy praca została wykonana, chłopak podniósł się, po czym przejrzał się w lusterku. Stwierdził iż wygląda całkiem dobrze. 

Gdy miał już opuszczać mieszkanie, drzwi się otworzyły, a w nich Harry zobaczył Nialla i Liama, którzy się całowali. Chłopak natychmiast odwrócił wzrok, otwierając szeroko oczy. 

- Um....no to może ja nie będę wam przeszkadzać - wyszeptał, wychodząc z mieszkania, omijając chłopców. - Jak coś to nie wrócę na noc. Tylko nie szalejcie zbytnio! - krzyknął schodząc po schodach. Obrócił głowę, napotykając dziękujące spojrzenie Nialla, na które Hazz się szeroko uśmiechnął. 

Gdy znajdował się już na dworze, ruszył w kierunku swojego samochodu. Otworzył drzwi, po czym wszedł do środka. Wyją kilkanaście banknotów ze schowka, które włożył do tylnej kieszeni swoich czarnych rurek, po czym zamknął samochód, kierując się w stronę jego dzisiejszego lokum. 

Idąc przez most Westminsterski, Harry zauważył pewnego chłopaka, który bardzo przykuł jego uwagę. Szybko się obejrzał, lecz niestety po chwili uderzył się otwartą dłonią w głowę. 

Chłopak bardzo, ale to bardzo przypominał Louisa. No...a przynajmniej tak wydawało się Harry'emu. Miał kasztanowe włosy, które były ułożone w trochę inny sposób, niż w taki w jaki nosi je Louis, ale co najważniejsze miał czerwone rurki. A z tego, co loczek zdążył się zorientować Louie, kochał kolorowe spodnie, tylko nie widział, czy jego przypuszczenia są słuszne. 

Osiemnastolatek szybko się ocknął z zamyślenia, gdy wpadł na jakąś dziewczynę. Szybko ją przeprosił, po czym pomógł jej wstać, gdyż ta się wywróciła. Lecz gdy tylko spojrzał na jej twarz, już od razu żałował, że jej pomógł. 

- Tay? - wyszeptał niedowierzająco, marszcząc brwi i otwierając lekko usta. Dziewczyna popatrzyła się na niego uśmiechając się jak głupia. 

- Hej Harry - przywitała, przytulając się do chłopaka, który natychmiast jeszcze bardziej zmarszczył brwi, czując jej zapach. Wykrzywił się, po czym szybko ją od siebie odciągnął. - Coś się stało? - zapytała, jakby nie wiedziała o co chodzi. 

- Jezu...czy ty jesteś taka głupia, czy taką udajesz? Odwal się ode mnie! Mam Cię już serdecznie dość, rozumiesz?! Zostaw w spokoju Perrie i mnie. Dziewczyno, tu masz jakąś obsesje! Powinnaś się leczyć. Ja jestem tolerancyjny i wszystko rozumiem, ale zrozum, ja Cię nie kocham! Możesz być jedynie moją koleżanką z klasy, nic poza tym. Ja....nie chcę mieć do czynienia z chorą psychicznie dziewczyną! - wykrzyczał jej prosto w twarz, to wszystko co tłumił w sobie, od bardzo dawna. Nareszcie poczuł ulgę, gdy to wszystko jej powiedział. Spojrzał na dziewczynę, która zdawała się być lekko wystraszona.

- Ale...jak to? Ty....ty mnie nie lubisz? A ja myślałam, że będziemy razem i, że będziemy parą i, że ty mnie kochasz, bo ja Cię kocham - powiedziała, a jej oczy się zaszkliły. Nagle Harry'ego coś jakby ukuło w serce. W końcu ktoś mu wyznał miłość. Ale....to była Tay. To była dziewczyna. I co najważniejsze, to nie był Louis. A to właśnie od niego Harry chciał usłyszeć te dwa słowa. Tylko od niego....

- Posłuchaj...ja wiem, że to może być trudne, ale musisz zrozumieć, że ja nic do ciebie nie czuję i nigdy nie poczuje. Jesteś tylko i wyłącznie moją koleżanką z klasy...nic poza tym. - wyjaśnił, w duchu winiąc się za to, że dziewczyn się w nim zakochała. Nie widział dlaczego bo w końcu to nie była jego wina, ale jednak....

- Ohh....ok, rozumiem. Kochasz inną, prawda? To Perrie? - zapytała, wpatrując się w Harry'ego. 

- Nie, to nie Perrie - zaprzeczył, uśmiechając się delikatnie pod nosem. - Pezz, to po prostu moja bardzo bliska przyjaciółka, i...wiesz, tak zakochałem się w kimś. To cudowna osoba i naprawdę mi na niej zależy. Przepraszam - powiedział zażenowany zaistniałą sytuacją. 

- Rozumiem. I...nie masz za co przepraszać. To ja powinnam przeprosić, bo zachowywałam się jak idiotka, gdy ty ewidentnie uświadamiałeś mi, że mnie nie.....że mnie nie kochasz. Wiesz...chcę tylko wiedzieć. W czym ona jest lepsza, ode mnie? - zapytała, sprawiając, że Harry w duchu zaczął się skręcać ze śmiechu, gdy dziewczyna powiedziała 'ona'. Och....gdyby tylko wiedziała, jaka jest prawda byłaby bardzo zaskoczona.

- Nie chodzi o to, że ta osoba jest od ciebie w czymś lepsza. Posłuchaj, jesteś piękną dziewczyną i na pewno znajdziesz kogoś, kto Cię pokocha, wiesz tak naprawdę i będzie z tobą - wyszeptał, przegryzając wargę. 

- Ale powiedź - nalegała, nie dając za wygraną, więc Harry musiał się poddać. 

- Ma wszystko idealne. I co najważniejsze jest wspaniałą osobą, którą pokochałem ....-powiedział, tym samym przyznając się, przed samym sobą, że zakochał się w Louis'ie. Nie zauroczył czy coś w tym stylu. Po prostu się w nim zakochał i stracił dla niego głowę. 

Harry spojrzał na dziewczynę, która się uśmiechała, patrząc na swoje palce. Po chwili uniosła głowę, patrząc się na w oczy chłopaka. 

- Ok...więc, jeszcze raz Cię przepraszam i życzę Ci powodzenia z nią - powiedziała, obchodząc Harry'ego. 

Chłopak jedynie powiedział ciche "dziękuje". Chwilę patrzył się jak dziewczyna znika w tłumie ludzi. Dopiero po chwili się ocknął i szeroko się uśmiechnął. Był z siebie cholernie dumny, że przyznał się, że kocha Louisa. Chociaż czasem wydawało mu się, że skończy się to znowu złamanym sercem. 

Po chwili znowu ruszył w kierunku klubu, w którym miał się dziś zabawić. Musiał jakoś odreagować te wszystkie przykre spotkania, które ostatnio miały miejsca i zdecydowanie było ich za dużo. 



 Po niecałych trzydziestu minutach, Harry był na miejscu. Stanął za dwiema dziewczynami w koku, czekając na swoją kolejkę, aby wejść do środka. Po niecałych dziesięciu minutach tęgi mężczyzna sprawdził jego dowód. Przypatrzył się jemu, a po chwili wpuścił do środka.

Przekraczając prób, zobaczył mnóstwo ludzi, którzy tańczyli, siedzieli przy barze i pili kolejne kolejki, lub tych, którzy już się zataczali, pomimo wczesnej godziny. Hazz wziął głęboki wdech, kierując się w stronę baru, po drodze mijając kilka dziewczyn, które zaczęły się do niego lepić. Już wtedy pożałował, iż nie wybrał się do baru dla gejów i lesbijek. Chociaż wtedy byli by chłopacy...

Chłopak usiadł na wysokim krześle, wpatrując się w pewną dziewczynę, która bacznie mu się przyglądała. Harry uśmiechnął się pod nosem, obracając się w stronę barmana. Jeszcze raz obrócił głowę, w poprzednią stronę, natrafiając na dziewczynę, która stała już obok niego z lekkim uśmiechem. Była średnią brunetką, z piękną twarzą.

- Jesteśmy napaleni, co? - szepnęła słodkim głosem, na co Harry zmarszczył brwi. 

- Wybacz, ale gram w innej lidze - wyjaśnił, ochrypłym głosem, wpatrując się w dziewczynę, która chyba przez chwilę zdawała się analizować słowa, które wypowiedział Harry, lecz po chwili uśmiechnęła się szeroko, po czym odeszła od chłopaka.

- Podać coś? - głos barmana wyrwał Harry'ego z zamyśleń.

- Martini - odpowiedział Hazz, wyjmując z kieszeni telefon, w celu sprawdzenia godziny. Na wyświetlaczu widniała 21.30. Chłopak wziął głęboki wdech i wyjął oliwkę z napoju zjadając ją. Następnie przechylił kieliszek koktajlowy w kształcie odwróconego stożka, z napojem, wlewając je do gardła.

Drink jakoś specjalnie na niego nie podziałam, więc Harry zamówił kolejnego.


~~~*~~~


Już po godzinie, i mnóstwo wypitych drinków, Harry opierał się o ścianę nie mogąc iść. Nie dość, że był strasznie pijany to w dodatku jakaś dziewczyna się do niego przyczepiła. Znowu dziewczyna....

Nagle jego oczy zalustrowały znajomą mu postać. Zmrużył oczy, gdy ta postać zaczęła się do niego zbliżać. Chłopak natychmiast odepchnął od siebie dziewczynę, próbując się wyprostować, lecz nie wyszło mu to z godnie z planem. 

- Harry? - zapytał niedowierzający głos Louisa, który chwycił młodszego chłopaka za ramię, by ten nie upadł. Popatrzył na niego z lekkim przerażeniem, bo nie myślał, że taki chłopak jak Harry może się tak upić. A podobno był taki grzeczny....

- Louis? - zagadnął pijany Styles, podpierając się o chłopaka. Chwilę później, Harry odepchnął od siebie Louisa, próbując ustać na nogach. Spojrzał na twarz szatyna i wtedy coś w nim pękło. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. 

- Hazz, co się stało? - spytał wyraźnie zaniepokojony Louis. Harry nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ obok nich pojawił się jakiś chłopak, który próbował wyrwać loczka, z uścisku Louisa. 

- Harry, chodź, idziemy jeszcze na jednego! - krzyknął jakiś facet, na oko, w wieku Louisa. 

- O nie, nie. Harry na dziś kończy! - powiedział stanowczo Lou, biorąc chłopaka pod ramię. Gdy tamten chłopak, z tego co zdołał się zorientować Louis, Jack, nadal nalegał, Louis'owi puściły nerwy - Słuchaj, weź się odwal od Harry'ego, zrozumiano?! On na dziś kończy imprezę! - krzyknął, po czym skierował się w stronę wyjścia. 

Gdy znaleźli się już na zewnątrz, Louis oparł Harry'ego o ścianę, próbując go ocucić.

- Hazz! - krzyknął, lekko zdenerwowany, potrząsając loczkiem. Ten jedynie oparł głowę o ramię szatyna, wdychając jego cudowny zapach. Pomimo tego, iż był pijany ten zapach mógł rozpoznać nawet na końcu świata. 

Louis po krótkim namyśle, zdecydował się zawieść Harry'ego do jego mieszkania. Chwycił chłopaka jedną ręką w pasie, a drugą trzymał jego, która znajdowała się na jego plecach. 

- Louuu - wyszeptał przeciągle Hazz, przykuwając uwagę starszego chłopaka - Ja jestem taki nieszczęśliwy! - powiedział, wzdychając ciężko. - Nie mam chłopaka, nie mam do kogo się przytulić, mam dość szkoły i tej cholernej pracy! A w dodatku jedna z moich koleżanek ze szkoły powiedziała mi dziś, że się we mnie zakochała! Tak....widzisz jestem homo, możesz mnie teraz znienawidzić, ale ja się tego nie wstydzę - powiedział dumnie, a Louis przewrócił oczami. 

- Zamknij się Harry! Jakie zostawię...jesteś pijany i siedź cicho - powiedział Lou, otwierając swój samochód. Wsadził Harry'ego na miejsce pasażera, zapinając pasy, po czym sam usiadł na miejscu kierowy i odpalił auto. Wyjechał z parkingu, kierując się w stronę...no właśnie w jaką stronę? - Harry, gdzie mieszkasz? Podaj nazwę ulicy - poprosił stając na chwilę, na uboczu drogi.

- 123456789 - wyszeptał niezrozumiale, po czym obrócił się i głośno ziewnął. Lou przewrócił oczami, po czym zdecydował się zabrać Harry'ego do swojego domu.   

5 komentarzy:

  1. Hej pączuszki :) Wybaczcie, że pisze w komentarzu, ale blogger mi szwankuje i za cholere nie moge niczego napisać! Dobrze, że zdąrzyłam dokończyć ten rozdział u kuzynki. Jeśli tak dalej pójdzie to po prostu przeniosę to opowiadanie na Tumblr. Tam też będziecie mogli czytać, a mi będzie się lepiej dodawało. Jeśli chodzi o kolejny rozdział to dodam go jeszcze w środę lub w czwartek :) No nic.. Enjoy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze wspaniały :) Kocham to opowiadanie i już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów xd
    ~Sarah

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż... na początek... jak ty do cholery mogłam w takim momencie skończyć?! "Lou przewrócił oczami, po czym zdecydował się zabrać Harry'ego do swojego domu" Aaa... a co się tam będzie działo?! Matko... ja chcę już kolejny!! I w sumie to fajnie, że będziesz pisać tylko na Tumblr... bez sensy wstawiać rozdziału tu i tam, skoro i tak większość czyta tam, nie? ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział przefantastyczny. I zgadzam się z komentarzem powyżej. Po prostu przenieś to opowiadanie na Tumblr i będziesz miała święty spokój :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi to tam obojętne gdzie będziesz pisała. Ważne żebyś w ogóle pisała! Hahhaah.... kocham twoją twórczość ♥ A to opowiadanie jest po prostu genialne, a rozdział fantastyczny. KOcham takie słodkie historie. Tylko oby ta skończyła się Happy Endem, a nie tak jak FOL! To był koszmar... popłakałam się jak czytałam epilog. Więc tu, epilog ma być wesoły! ;)

    OdpowiedzUsuń