piątek, 30 sierpnia 2013

The Versatile Blogger



Wielkie dzięki za nominację Pauli Kasser! Kompletnie się tego nie spodziewałam, ale jestem naprawdę szczęśliwa. Dziękuję! xx. 








Zasady :


  • Podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry;
  • Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
  • Ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby;
  • Nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują;
  • Poinformować o fakcie nominowania autorów blogów.



Fakty o mnie :

1. Wole zimę od lata.
2. Jestem jedynaczką.
3. Kocham maliny.
4. Lubię deszczowe dni.
5. Mój telefon mnie wkurza.
6. Po obejrzeniu filmików o Larry'm zawsze mam ochotę na napisanie jakiegoś shota.
7. Kocham moje włosy za to, że są proste.





Nominowane blogi : 


http://i-wanna-save-ya.blogspot.com/

http://harry-louis-larrystylinson.blogspot.com/

http://bulletprooffheart.blogspot.com/

http://storywithlarry.blogspot.com/

http://larrystylinson-lifetravel.blogspot.com/

http://shouldletyougo.blogspot.com/

http://the-perfect-melody-two.blogspot.com/

http://foreveryoungwithu.blogspot.com/

http://shots-larrystylinson-ruth.blogspot.com/

http://im-alive-because-of-you.blogspot.com/

http://little-mix-poland.blogspot.com/

http://larrystylinsonx.blogspot.com/

http://one-direction-poland.blogspot.com/

http://larrystories-lovestories.blogspot.com/

http://larry-stylinson-bromance-story.blogspot.com/


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 15 - Wszystko co robię jest spowodowane miłością do Ciebie.

Hej wszystkim! Macie rozdział 15 ;) Oby się wam spodobał. Szczerze mówiąc to, to opowiadanie w ogóle mi się nie podoba i jest takie...hmm... nudne i do dupy? Tak, chyba o to mi chodzi ;D Rozdziały są takie nijakie, a sam pomysł teraz wydaje mi się po prostu do niczego. Na początku może było fajnie, ale teraz... szkoda gadać. Ale... postanowiłam, że nie przerwę tego opowiadania i będę je pisać do końca. A później będę pisała tylko i wyłącznie shoty ;) Więc... czekajcie na następny! 
Enjoy!  




Twoje oczy zaglądają w moje serce.



Tydzień później...




Niewiarygodne jak wiele może zmienić się w życiu człowieka zaledwie w tydzień. Siedem dni, to nie wiele prawda? Ale tyle wystarczy by twoje życie zmieniło się na lepsze.



Tak też było z Harrym.



Ten chłopak dzięki Louis'owi zrozumiał co tak naprawdę jest warte w życiu. Pokazał mu co to miłość, i nauczył go kochać. Każdego dnia go tego ucząc na nowo, mówiąc różne słodkie słówka, pokazując to przez czyny, albo po prostu szepcząc ciche kocham Cię. 




  Harry siedział na kanapie w salonie Louisa. Tak naprawdę teraz był to także jego salon, co było dość dziwne, ale zaczął się powoli przyzwyczajać do tego, że od teraz będzie mieszkać ze swoim chłopakiem, a nie ze swoim przyjacielem.




Chłopak oglądał jakiś film przyrodniczy, który za bardzo go nie interesował. Przekręcił się na drugi bok, odchylając głowę w stronę kuchni. Po chwili do salonu wszedł Lou, podchodząc do Harry'ego. Przykucnął, zbliżając swoją twarz do twarzy Harry'ego. Spojrzeli sobie w oczy, a na ich usta wpłynął szeroki uśmiech.



- Jesteś piękny, wiesz? - szepnął Louis w usta Harry'ego, po czym delikatnie je musnął. - Bardzo piękny. Taki... idealny, delikatny, słodki, uroczy i taki.... mój - wyszeptał przy przerwie pomiędzy pocałunkiem i spojrzał w oczy Harry'ego, w których zobaczył iskierki szczęścia. Louis jeszcze raz musnął usta młodszego, po czym wstał. Obszedł kanapę, siadając obok loczka. Ten podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na Louisa.



- Hmm... a ty jesteś cholernie seksowny - zbliżył się do szatyna, po czym nie czekając długo wpił się w jego wargi.


Były takie słodkie.


Chłopak usiadł okrakiem na Louis'm, wsuwając swoje dłonie pod koszulkę swojego chłopaka, przejeżdżając opuszkami palców, po jego torsie, nadal go całując.



- Hazz - szepnął Louie, odsuwając od siebie chłopaka. Harry spojrzał na niego zdezorientowany. - Mamy iść na spacer, pamiętasz? - wyjaśnił, uśmiechając się.



- Musimy? - spytał zrezygnowany, schodząc z starszego chłopaka, siadając obok. Przewrócił oczami, gdy Lou zbliżył się do niego chichocząc. - Wolisz wycieczki, od całowania? No nie wiem....może źle całuje? - zagadnął obracając głowę w stronę Louis'ego, który zrobił duże oczy, na stwierdzenie osiemnastolatka.



- Matko....całujesz wprost nieziemsko! Jesteś strasznie głupiutki, ale mam nadzieję, że to z miłości - zaśmiał się, wplatając palce w bujne loki, chłopaka siedzącego obok. - Ale, co ty na ten mały wypad do parku, hm? Będzie super, obiecuje - wyszeptał, w ucho nastolatka, przegryzając delikatnie jego płatek. Harry wymięknął pod tą pieszczotą i już w pełni był oddany Louis'owi.



- No dobra - powiedział po chwili, wstając z kanapy i ciągnąc za sobą Louisa. Wyszli z domu, przed tem go zamykając, po czym chwycili się za ręce i ruszyli w stronę pobliskiego parku.



~~~*~~~  


Po niecałych dwudziestu minutach marszu, zbliżali się do wyznaczonego miejsca. Gdy Harreh zobaczył doskonale znajomą mu ulicę, uśmiechnął się tylko, gdy weszli do parku. Rozglądnął się dookoła. Wszystko był takie jak zawsze. Piękne, zielone i takie... idealne. 



- Lou, czemu akurat tu? - zapytał, zatrzymując się w pół kroku, patrząc się na Louisa, który jedynie się uśmiechał. 



- Bo to ważne i piękne miejsce - wyszeptał przy jego ustach całując je krótko. Pociągnął loczka, za sobą, w prawą stronę.



Szli wzdłuż jednej z alejek, mijając ludzi, którzy rzucali im zdegustowane i czasem nie miłe spojrzenia. Louis najwyraźniej to ignorował, lecz Harry nie mógł. Gdy tylko widział, jak ktoś spojrzał na nich, takim właśnie wzrokiem, miał ochotę się rozpłakać. Louis widząc przerażenie malujące się na twarzy ukochanego natychmiast się zatrzymał i spojrzał prosto w jego zielone oczy. 



- Hazz.... nie przejmuj się. To tylko głupi ludzie, którzy nie mogą zrozumieć co to znaczy kochać. Ja Cię kocham najbardziej na świecie i nie chcę tego ukrywać. - wyszeptał, pocierając kciukiem policzek Harry'ego. 



- Też Cię kocham - powiedział, lekko drżącym głosem. W chwili przypływu odwagi, nacisnął na wargi Louisa, nie zważając na przechodniów, którzy zapewne się na nich patrzyli. Harry czując się dumnym, że zrobił to publicznie, jeszcze raz mocno wessał się w usta Louisa, zatracając się w pocałunku. 



Po chwili się od siebie oderwali, obdarzając się czułymi spojrzeniami. Chwycili się za ręce, idąc dalej przed siebie.



 Po kilku minutach, Lou przystanął. Loczek zdezorientowany chciał się zapytać o co chodzi, ale Louie natychmiast mu przerwał i kazał zamknąć oczy. Po kilku protestach udało się i Harry zamknął swoje oczy, oddając się Louis'owi.



Niestety ciekawość loczka, była zbyt duża. Chłopak uchylił delikatnie oko, lecz niestety zauważył to Louis. 



- Jeszcze nie, Harry! - syknął Louis do jego ucha, skręcając z nim.



 Szatyn powoli stąpał w przód, ciągnąć za sobą osiemnastolatka, co chwilę patrząc w tył, czy aby na pewno oczka Harry'ego są zamknięte. Gdy dotarli na miejsce, a Louis upewnił się, że wszystko jest w porządku, pchnął delikatnie chłopaka w przód po czym kazał mu się zatrzymać.


Chłopak od razu wykonał polecenie starszego, zatrzymując się. Louis obszedł Harry'ego, zatrzymując się za nim. Położył podbródek na jego ramieniu, całując loczka w policzek, po czym wyszeptał ciche 'już'. 
Harry otworzył powieki, mrugając nimi kilkakrotnie. 


Gdy zdał sobie sprawę co tak właściwie go otacza, jego serce zabiło sto razy szybciej. 
 


 
Stał przed jedną z tych altanek. W środku znajdował się biały stolik z dwoma krzesłami. Na nim stało wino oraz dwa kieliszki wypełnione czerwoną substancją. Zapewne winem. Obok nich leżał bukiet czerwonych róż, a na samym środku małe czerwone pudełeczko.



- Lou...- zaczął, lecz nie mógł nic więcej z siebie wykrztusić. Nie był w stanie.



- Wiem, że lubisz to miejsce i często tu przychodzisz. W końcu tu powiedziałem Ci, że Cię kocham. - zaśmiał się melodyjnie, przypominając sobie ten moment. - Dla tego jest dla mnie tak bardzo wyjątkowe. Wyjątkowe jak ty Hazz. Jesteś kimś cudownym i nie wymieniłbym Cię za nic na świecie. Jesteś dla mnie jak brylant, który rozświetla mi drogę, jak słowa dla piosenki, która bez niej stałaby się niczym, a dzięki nim jest idealna. Właśnie dzięki tobie - szepnął, zbliżając się do Harry'ego. - Nie mogę uwierzyć, że Bóg postawił mi ciebie na mojej drodze. Ale jestem mu za to cholernie wdzięczny - powiedział, po czym delikatnie pocałował Harry'ego, jakby nie chcąc zrobić mu krzywdy. 



Gdy się od siebie oderwali, Harry oparł czoło o czoło Louisa, wpatrując się w jego, lazurowe tęczówki.



- Zaraz się popłaczę - wyszeptał, na co Louis uroczo zachichotał, a po chwili dołączył do niego loczek. - Jeszcze nikt w życiu nie powiedział mi czegoś takiego. Jestem Ci za to wdzięczny - powiedział, wtulając się w ciało chłopaka. 



- Mam coś jeszcze dla ciebie - powiedział po chwili, odsuwając od siebie Harry'ego, który zorientował się, że mowa jest o tym czerwonym pudełeczku. Jego serce przyśpieszyło nie mal natychmiast, gdy Louis otworzył je, a oczom Harry'ego ukazał się piękny czarny pierścionek. 



- Louis nie musiałeś...



- Właśnie, że musiałem - przerwał mu, stanowczym, a zarazem uroczym głosem. - Obiecuje Ci, że będę z tobą już zawsze. Zastąpię twojego anioła stróża, gdy ten będzie chciał wziąć sobie wolne. Gdy wieczorem po ciężkim dniu zechcesz spać, ja wtedy będę trzymać Cię za rękę i szeptać czułe słówka. Jeśli coś Ci się stanie, ja się nie poddam i będę przy tobie. Bo nawet jeśli nie będzie mnie przy tobie ciałem... będę tutaj - wyszeptał, przykładając rękę do prawej strony klatki piersiowej Harry'ego. - I zawsze będę Ci szeptać jak mocno Cię kocham - powiedział, po czym wyjął pierścionek z pudełeczka. Chwycił rękę Harry'ego, a chwilę później zaczął wsuwać na jego palec pierścionek. - Kocham Cię.



- Ja ciebie też kocham - wyszeptał Harry, który tym razem nie z wytrzymał. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łezka, którą starł wierzchom dłoni. Nie ma jednak wątpliwości, że była to łza szczęścia. To było coś niesamowitego. To co powiedział Louis... 



- Mam nadzieję, że lubisz czerwone wino? -zapytał szatyn, podchodząc do stolika i biorąc z niego kieliszek z czerwonym trunkiem. 



- Uwielbiam - wyszeptał,przyjmując kieliszek, po czym go delikatnie przechylił maczając usta w napoju. Smakowało przepysznie.



  Chłopcy jeszcze trochę czasu spędzili w parku, oglądając zachód słońca,popijając smaczne wino, oraz ciesząc się swoim towarzystwem. 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 14 - To musi być prawdziwa miłość.

Heeeeej!!! No i nowy rozdział gotowy ;) Wybaczcie, że nie jest jakoś tak specjalnie długi jak i bardzo fajny, ale serio nie mam pomysłów :( Mam nadzieję, że następny będzie o wiele, wiele lepszy od tego. No nic... chciałabym jeszcze w tym miesiącu dodać z... 3, może 4 rozdziały, przed wrześniem. Wiecie... szkoła i wgl. Ogółem to chciałabym uprzedzić, że w pierwszych miesiącach szkoły, nie będę dodawała za wiele, ponieważ wolę jak i chcę się skupić na nauce ;D Mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie. No to.. miłego czytania i proszę każdego kto to przeczyta o mały, naprawdę chociaż malutki komentarz. 

Enjoy!



Twoje oczy niczym wody lub brylanty

Tydzień później...

Harry wychodził właśnie ze szkoły wraz z Perrie. Gdy miał przechodzić przez jezdnię zauważył czarnego Range Rover'a, którego już doskonale znał. Uśmiechnął się szeroko na jego widok, czekając, aż jego ukochany z niego wyjdzie.


- Niewiarygodne jak Louis na ciebie działa - zaśmiała się Pezz, a Harry spojrzał na nią przymykając powieki i kręcąc głową. Zatrzymali się i cierpliwie czekali, aż z samochodu wyjdzie Louis. Po chwili chłopak wyszedł z auta, a ze strony pasażera wysiadł jeszcze jeden chłopak. Perrie od razu uśmiechnęła się gdy go zobaczyła.


- Niewiarygodne jak Zayn na ciebie działa - przedrzeźnił blondynkę, na co ta wystawiła mu język, a Harry się zaśmiał. Nie czekając długo, podbiegł do Louis'ego i rzucił mu się na szyje, krzycząc 'kocham Cię'. Chłopak oplótł rękami szyję Louisa, a ten chwycił go w pasie.


- Nie przejmujesz się? Wiesz... jeszcze dwa dni temu...


- Obchodzisz mnie tylko Ty i nic więcej. A to co działo się dwa dni temu... Lou zrozum, jesteś moim pierwszym, prawdziwym chłopakiem, i to jakoś jest tak dla mnie nowe, i wiesz, że nikt w szkole nie wiedział, że jestem gejem, a teraz wszyscy trąbią o tym na kilometr, ale to i tak nic nie zmienia, bo kocham Cię najmocniej na świecie i nie zamierzam się ograniczać tylko dlatego, że ludzie są nietolerancyjni - wyjaśnił, nadal wtulając się w szatyna.


- Czekaj, czekaj, ktoś Ci coś powiedział?! - zapytał lekko zdenerwowany i wystraszony, odsuwając od siebie Harry'ego. Spojrzał na niego wyczekując odpowiedzi.


- No... nie, nikt mi nic nie mówił.... no przynajmniej nie prosto w twarz - wyszeptał, wpatrując się w oczy Louisa, w których znów się zatracił.


- To dobrze, bo gdyby ktoś Ci coś powiedział, albo zrobił to nie ręczę za siebie - powiedział, całując Harry'ego w czoło. - A tak poza tym, wczoraj zapomniałeś koszuli - wyszeptał wprost do jego ucha, przegryzając płatek. Uśmiechnął się delikatnie przypominając sobie co się wczoraj działo. Harry przegryzł wargę, gdy ten obraz odtworzył się w jego głowie. 


- Jesteś niewyżyty - powiedział krótko Harry, odsuwając się od Louis'ego, po czym musnął jego usta.


- I to mówi chłopak, który wczoraj robił mi....


- Hazz jak tam twoje mieszkanie? - Louis'owi przerwała Perrie, która stała obok Zayn'a trzymając go za rękę. Harry i Louis oderwali się od siebie, po czym spojrzeli na dziewczynę i chłopaka. Było gołym okiem wydać, że są w sobie zakochani, a Harry był cholernie dumny z tego, że są ze sobą właśnie dzięki niemu. - Przerwałam wam? - spytała, spoglądając na lekko zarumienionego loczka.


- Um... co, nie. A tak w ogóle to co się z twoim mieszkaniem stało, słońce? - zwrócił się do Harry'ego, odwracając głowę w jego kierunku.


- No tak jakby.... zostało zalane przez sąsiada z góry - wyjaśnił, powoli i ostrożnie odwracając wzrok ku Louis'owi.


- To czemu mi nic nie powiedziałeś?! I kiedy to się stało? Matko, Hazz... trzeba było do mnie zadzwonić to bym do ciebie przyjechał....


- O trzeciej w nocy? Jak przyjechałem od ciebie, do od razu poszedłem spać, a potem w nocy obudził nas krzyk sąsiada, żeby jak najszybciej otworzyć drzwi. Wstaje z łóżka, a podłoga cała zalana.... no i co miałem zrobić? Dzwonić po ciebie? Przecież dziś miałeś ważne spotkanie, więc musiałeś się wyspać, a ja z Niall'em pojechaliśmy do Liama, żeby nas przenocował - wyjaśnił, przewracając oczami. Louis w stosunku do niego był bardzo opiekuńczy.


- Hazz... wiesz, że ja dla ciebie mógłbym zrobić wszystko - wyszeptał przybliżając się do Harry'ego. - A poza tym, nie będziesz wiecznie mieszkać u Liama, a takie zalane mieszkanie, to.... po prostu, jeśli chcesz to możesz.... znaczy, mógłbyś się wprowadzić do mnie, jeśli byś chciał, ja nie nalegam - powiedział, na co Harry się delikatnie uśmiechnął.


- Naprawdę, mógłbym? - spytał, a gdy tylko Louis wyszeptał ciche 'oczywiście kochanie' Harry rzucił się na jego szyję, całując gdzie tylko popadnie. - Ale, że tak na czas remontu, czy tak, że....


- Na zawsze? - powiedział za Harry'ego patrząc się na niego. - Jestem pewny, że jesteś tym jedynym i nigdy nie będzie drugiego takiego jak ty. Jesteś dla mnie najważniejszy - wyszeptał całując krótko usta loczka. - To jak, jedziemy po twoje rzeczy? - zagadnął, uśmiechając się szeroko. Harry pisnął tylko jak mała dziewczyna, kiwając z entuzjazmem głową. Pożegnali się z Perrie i Zayn'em, po czym uśmiechnięci oraz trzymając się za ręce, ruszyli w stronę auta.


Weszli do niego, po czym Louis zapalił silnik i ruszyli w stronę mieszkania Hazzy.


~~~*~~~       



Chłopcy byli już w drodze do domu Louisa. Spakowali wszystkie rzeczy Harry'ego, oraz zadzwonili do Nialla informując go o tym, że Harry zamieszka z Louis'em. 


Po kilku minutach Louis wraz z Harrym wjeżdżali już pod dom chłopaka. Szatyn zatrzymał się i zgasił silnik, po czym chciał wyjść z auta, lecz Harry mu to uniemożliwił, chwytając jego rękę. Starszy spojrzał na lekko przestraszoną twarz loczka. 


- Hazz, coś się stało? - spytał, patrząc uważnie się na Harry'ego. 


- Lou... czy ty na pewno tego chcesz? Nie chcę żebyś potem tego żałował. Masz swoje życie, a ja wchodzę w nie z butami, wywracając je do góry nogami. Nie chcę być twoim problem - wyszeptał cichutko spuszczając głowę. Louis nie mogąc tego znieść, chwycił dwoma palcami podbródek Harry'ego, podnosząc jego głowę, sprawiając, że Harry spojrzał na Louisa. 


- Dlaczego mówisz, że będziesz dla mnie problemem? Hazz kocham Cię, a to, że będziesz ze mną mieszkać będzie dla mnie czymś wspaniałym... bo ty jesteś wspaniały. Jesteś moim aniołkiem i zawsze nim będziesz - powiedział pewnie, całując Harry'ego w usta. - Proszę Cię, nie zapominaj o tym - dodał, obejmując loczka, gdy ten się w niego wtulił. 


- To co idziemy? - zagadnął po chwili Harry, odsuwając się od swojego chłopaka, uśmiechając się. Louis również się uśmiechnął, po czym skinął głową. Wyszli z samochodu, a następnie podeszli do bagażnika w celu wyciągnięcia bagaży. Louis wziął dwie walizki, natomiast Harry walizkę i torbę. Lou zamknął samochód, po czym obydwoje ruszyli w stronę domu. 


- Louis! - obydwoje usłyszeli głos mężczyzny. Obrócili się i zobaczyli młodego chłopaka. 


- Kto to? - zapytał cicho Hazz, gdy Louie zabrał od niego walizkę, odstawiając ją w kąt, po czym pewnie chwycił chłopaka za rękę. 


- Mój... znaczy się, teraz nasz sąsiad, kotku - wyszeptał, całując krótko usta Harry'ego. Chłopcy podeszli do płotu, a Louis przywitał się z sąsiadem. 


- Um... a to, to twój...? - zagadnął niepewnie wskazując dłonią na Harry'ego. 


- Ah no tak.... Harry to Shawn nasz sąsiad, Shawn to Harry mój chłopak - powiedział przestawiając sobie chłopaków, którzy podali sobie rękę. Osiemnastolatek uśmiechnął się delikatnie do mężczyzny, który na oko był w wieku Louisa. Hazz lekko znudzony pogawędką mężczyzn, mocniej ścisnął rękę swojego chłopaka, dając mu tym znak, że chcę już iść. Lou natychmiast powiedział, że musi kończyć, po czym chłopcy ruszyli w stronę domu. Wzięli walizki, po czym Louis otworzył drzwi, przepuszczając Harry'ego, który wszedł pierwszy. Gdy Lou zamknął drzwi, Harry zarzucił ręce na szyję swojego chłopaka, uśmiechając się. 


- Nareszcie sami - wyszeptał, zbliżając swoją twarz do twarzy szatyna. Gdy ich usta dzieliły już tylko milimetry, ciszę w domu przerwał dzwonek telefonu. Hazz jęknął, odsuwając się od Louisa, wyciągając urządzenie z kieszeni. - Halo?


- Witaj mój słodki Haroldzie - przywitała się Perrie, chichocząc, na co Harry przewrócił oczami.


- Stało się coś? - zapytał, zdejmując buty.


- W sobotę będzie imprezka na zakończenie roku* - wyjaśniła.  - Znaczy się nie w tą sobotę, tylko za tydzień. Wiesz, został jeszcze tydzień szkoły, więc chcieli zrobić coś takiego wiesz.... także, ja sama się przed chwilą dowiedziałam. No dobra, a tak w ogóle to jak tam u Louis'ego?


- No dobrze - szepnął, spuszczając wzrok. - Nawet bardzo dobrze - powiedział, gdy Lou zjawił się obok niego. Szatyn chwycił go za rękę i pociągnął w stronę salonu.


- Dobra, to ja już nie przeszkadzam, pa - pożegnała się, po czym rozłączyła, gdy Hazz wyszeptał ciche 'pa'


- No nareszcie - powiedział Louis przybliżając do siebie Harry'ego. - Hmm...teraz możemy robić różne takie...


- Sprośne rzeczy - powiedział za Louisa, prosto w jego usta. Nie czekając dłużej wpił się w nie z utęsknieniem, czując jak Louis uśmiecha się przez pocałunek. Położył dłonie na ramionach Louis'ego, pchając go delikatnie do tyłu, tak, że ten usiadł na kanapie. Harry uśmiechnął się, przegryzając wargę, po czym usiadł na kolanach Louis'a, ponownie złączając ich usta razem. 


_____________________________________________

* Ja doskonale wiem, że to nie powinna być imprezka, tylko bal maturalny, ale zdecydowałam się, że napiszę o imprezie i już. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ;D 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Will you marry me? Część I.

Hej! Więc… oto i pierwsza część shota WYMM?. Nie ukrywam, że lekko się denerwuje dodając go, bo ten jedno-part jest trochę inny niż poprzednie, ale… Mam wielką nadzieję, że się wam spodoba ;) Cóż… liczę na komentarze bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jeśli chodzi o rozdział na YEJAW to… dodam go już niedługo obiecuję ;D No nic, to tyle ode mnie. 



Enjoy!!




"Żadna wielka miłość nie umiera. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć"





***




Był 13 lutego, dzień przed walentynkami.




Na dworze zaczynało robić się już ciemno, oraz zimno, lecz mi, ani Harry’emu to  nie przeszkadzało. Wyszliśmy z naszego domu, idąc w stronę parku, w którym często przesiadywaliśmy.





Idąc pustymi ulicami Londynu, bez zastanowienia chwyciłem Harry’ego za rękę, przyciągając go bliżej mnie. Podniósł lekko głowę uśmiechając się do mnie co natychmiast odwzajemniłem, muskając delikatnie jego różowe usta.




Z racji, że park był niedaleko naszego domu, już po 10 minutach byliśmy na miejscu. Usiedliśmy na jednej z ławek, przed tem strzepując z niej śnieg. Harry od razu wtulił się we mnie, natomiast ja objąłem go ramieniem, przytulając mocno i co jakiś czas szepcząc jak mocno go kocham i, że jest dla mnie całym światem.
Bo… taka była prawda.




Harry był dla mnie najważniejszy na świecie. Był kimś, z kim mogłem porozmawiać o wszystkim i o niczym, a on zawsze mnie wysłuchał. Był jak mój anioł, którego kochałem ponad życie i nawet nie wyobrażałem sobie życia bez niego.




On zawsze wiedział gdy było mi źle i gdy potrzebowałem pocieszenia. Wiedział kiedy potrzebuje odpocząć, a wtedy zabierał wszystko ode mnie, chwytał za rękę i prowadził do pracowni, gdzie kazał mi po prostu coś namalować. Doskonale wiedział, że malowanie całkowicie mnie odprężało i uspokajało.





Był dla mnie wszystkim. Tak samo jak nasza miłość.




 Była wyjątkowa.




I to było szalone, jak szybko obaj w to wpadliśmy.




Wtedy uświadomiłem sobie, że zawsze miałem w sobie tę miłość, od dnia, w którym spotkałem Harry’ego, była ona nienaruszona i tylko czekała, by się przeze mnie przedrzeć. 
Bo ta miłość była… wyjątkowa.




Była cukrem w naszych herbatach i późnymi romantycznymi randkami. Szalonymi decyzjami, pieczeniem ciast oraz przytulaniem się na łóżku. Wyjazdami do kina, filmami w deszczowe dni, lepieniem bałwana i jeżdżeniem na lodzie. 




Była obietnicami, szczerym, pięknym i dumnym uśmiechem, wyjazdami na zakupy i przytulaniem się podczas burzy. Była gotowaniem obiadów i rzucaniem się mąką. Była pocieszeniem i kojącymi słowami.




Była zaraźliwym śmiechem oraz motylkami w brzuchu, różowymi policzkami i lśniącym błyskiem w oczach. Była pełnymi, czerwonymi ustami, poszukiwaniem, przygodą, Paryżem nocami. Była noszeniem nawzajem swoich ubrań i chodzeniem po sklepach trzymając się za ręce. Była obdarzeniem się pocałunkami w każdej możliwej sekundzie, niekończącymi się flirtami i podstępnymi uśmiechami.




Spacerami na plaży o zachodzie słońca i publicznym okazywaniem sobie uczuć, zaciskaniem palców z przyjemności i zduszonymi jękami. Była eksperymentowaniem i dorastaniem razem. Była najpiękniejszą i najlepszą przygodną jaką kiedykolwiek odbyliśmy razem.




Musieliśmy działać instynktownie i uczyć się na własnych błędach, których było naprawdę sporo. To było zniechęcające i czasem przerażało nas obu, ale to nie było coś,  z czego kiedykolwiek by się wycofaliśmy. A przynajmniej ja. Bo… ta miłość była tego warta. Była inna.




- O czym myślisz? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie ochrypły głos, Harry’ego. Spojrzałem na jego twarz. Uśmiechał się. A to było najważniejsze. Kochałem takiego Harry’ego. Był taki uroczy.




- O nas i o naszej miłości - wyjaśniłem, całując go w usta. Chwyciłem jego dłoń, splatając nasze palce razem. Spojrzałem na jego prawą dłoń oraz na palce serdeczny, na którym już jutro miał pojawić się piękny, srebrny, zaręczynowy pierścionek, który kupiłem już dwa miesiące temu, lecz nie było jeszcze dobrej okazji na… oświadczyny.




Starałem to wszystko sobie przemyśleć i stwierdziłem iż 14 lutego będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie dość iż są to walentynki, to także nasza już trzecia rocznica. Pamiętam to jak wczoraj, gdy 3 lata temu postanowiłem, że mu powiem o tym, że ko kocham. Tak bardzo się stresowałem, że Niall musiał mnie pocieszać i mówić, że wszystko będzie dobrze, bo Harry na pewno też mnie kocha.




Nie mylił się.




Uśmiechnąłem się pod nosem, na to wspomnienie spoglądając na Harry’ego.




- Dużo jest do myślenia o nas i o naszej miłość, prawda? Niewiarygodne jak wiele przeszliśmy przez te trzy lata - szepnął, a ja uśmiechnąłem się i ucałowałem go w czoło. - Jutro walentynki iii.. - przeciągnął, wpatrując się we mnie wyczekująco i unosząc brwi ku górze. 




- Hazz, nie myśl sobie, że zapomniałbym kiedy wypada nasza rocznica - zaśmiałem się, czochrając jego loczki.




- Założę się, że pamiętasz datę tylko i wyłącznie dlatego, że to 14 luty i wtedy są walentynki - wyszeptał, wydymając wargi, na co zaśmiałem się jeszcze raz, po czym ująłem je w własne usta, lekko zasysając. Harry wydał z siebie cichy jęk, po chwili odwzajemniając pocałunek, który stał się bardziej namiętny i czuły. - Ok… może i nie tylko dlatego - dopowiedział, chichocząc, a chwilę później znów się całowaliśmy.




Niestety nie było nam dane cieszyć się chwilą sam na sam, ponieważ po kilku minutach podeszli do nas jacyś chłopacy, podgwizdując pod nosem. Oderwałem się od Harry’ego, po czym zacząłem się im uważniej przyglądać. I nagle mnie olśniło. Dotarło do mnie, że to ci sami faceci, których oskarżyłem o pobicie.




Zaparło mi dech w piersiach. Już tamtym razem skończyło się na tym, że wylądowałem w szpitalu na obserwacji ze złamaną ręką i kilkoma siniakami. Skończyłoby się gorzej gdyby nie jakiś chłopak, który przechodził w pobliżu i mnie uratował. Oczywiście zgłosiłem to na policję, ponieważ Harry nalegał. Lecz nic z tym nie zrobiono, ponieważ nie mogłem ich rozpoznać, a policja szukała na marne.




- No proszę, proszę, kogo my tu widzimy chłopcy - krzyknął jeden z nich, którego głos wydał mi się tak bardzo znajomy. - Pan Tomlinson, który złożył na nas skargę panowie. Pamiętacie co sobie obiecaliśmy gdy go dorwiemy? - zwrócił się do reszty, która natychmiast zjawiła się przy mnie i Harrym. Uwięziłem go w moim uścisku najmocniej jak tylko potrafiłem, ponieważ nie chciałem, żeby stała się mu krzywda. Tylko nie jemu… - Że jak go spotkam to nogi z dupy mu powyrywam za to, że zrobił mi to - nachylił się nade mną i pokazał bliznę na jego lewym policzku. Co prawda, to prawda, może i go skaleczyłem, ale przecież się broniłem. 
- A poza tym, Tomlinson przyszedł ze swoim chłoptasiem  - powiedział któryś z nich. Spojrzałem w tamtą stronę i wtedy zrozumiałem, że to już koniec. Że tym razem mi tego nie daruje. Było ich pięciu, a nas jedynie dwóch.




- Nienawidzę pedałów - wysyczał przez zęby niejaki Jack, który nachylał się nade mną. - Pożałujesz tego Tomlinson. Z nami się nie zadziera - powiedział groźnie, a ja straciłem nadzieję, na wszystko. A zwłaszcza wtedy gdy poczułem jak jego pięść ląduje na moim policzku.




Poczułem niemiłosierny ból na prawym policzku, oraz usłyszałem krzyk Harry’ego, który natychmiast ujął moją twarz w dłonie, patrząc się jak mała stróżka krwi wypływa mi z ust.
- Ty debilu, jeden raz Ci nie wystarczył?! - wykrzyczał Harry, wstając z ławki, na której do tej pory siedzieliśmy. Wystraszyłem się jeszcze bardziej, gdy Hazz popchnął chłopaka, sprawiając, że Jack spojrzał na niego tym swoim zimnym i chorym spojrzeniem. Jak najszybciej wstałem z ławki, zasłaniając loczka. Nie mogłem pozwolić aby cokolwiek mu się stało.




- No proszę… taki mały, a taki odważny - zaśmiał się, sprawiając, iż przeszły mnie ciarki po całym ciele. Poczułem jak Harry kładzie dłonie na mojej kurtce, po czym je mocno zaciska. Bał się. Zresztą nie mniej niż ja.




- Odwal się od niego… masz mnie, możesz zrobić ze mną co tylko chcesz, ale zostaw Harry’ego - spojrzałem na niego błagalnie, a on jedynie się zaśmiał, a z nim pozostali.




- Myślisz, że odpuściłbym sobie taką zabawę? - spytał, dając jakiś znak któremuś z czwórki facetów. Zmarszczyłem brwi, lecz wszystko było dla mnie jasne, gdy poczułem jak któryś z nich zaczyna odrywać ode mnie mojego chłopaka. Szybko się odwróciłem, lecz jedyne co zdołałem zobaczyć to pięść wymierzona w moją twarz.




Upadłem na ziemię, zwijając się z bólu, gdy dwójka z nich podeszła do mnie i zaczęła z całych sił kopać mnie w brzuch, nogi, klatkę piersiową. Wszędzie gdzie się tylko dało. Zacząłem krzyczeć, aby puścili Harry’ego, którego próbowali zaciągnąć do samochodu. Opierał się, lecz nie miał najmniejszych szans na to by się wydostać.




Gdy zniknął mi całkowicie z pola widzenia, usłyszałem ten dźwięk, którego obawiałem się najbardziej. Usłyszałem jak jeden z nich naładowuję broń. Przełknąłem ślinę, zaczynając się modlić aby mnie nie zabili. Słyszałem jeszcze krzyki Harry’ego dobiegające z samochodu. Zacząłem błagać aby nie robili mu krzywdy, ale oni nie słuchali. Jedyne co robili to ciągle mnie bili.




- Dobra panowie, wystarczy.. teraz czas całkowicie z nim skończyć - powiedział Jack, na co tamci skinęli głowami i podnieśli mnie na kolana. Szatyn podszedł do mnie, po czym poczułem jedynie jak przyciska pistolet do mojej głowy. Wtedy byłem już całkowicie pewien, że zginę, że nic nie jest w stanie mnie uratować. Nic… - Powiedź mi Louis, jak bardzo boisz się śmierci? - zadał mi to pytanie, po czym nie czekając na odpowiedź, po prostu nacisnął na spust.




Nie wiem czy było to szczęście czy coś innego. Może mój anioł stróż jeszcze nade mną czuwał, lub może to jeszcze nie był ten czas dla mnie. Nie wiem co to było, ale cholernie temu dziękowałem.




Broń się zacięła.




Usłyszałem jedynie wiązankę przekleństw z ust Jacka, oraz jak już zdążyłem się zorientować z ust Erica. Szatyn ponownie przyłożył pistolet do mojej głowy naciskając na spust, lecz tym razem także broń nie wypaliła. 






Wtedy poczułem jedynie mocne uderzenie w głowę. Potem nie pamiętałem już nic.





"Dopiero późną nocą przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce i umieramy z miłości".  



***

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 13 - Bo jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem.


Cześć wszystkim! Od razu chciałabym przeprosić za ten rozdział. Jest cholernie nudny i do dupy, chociaż wydaje mi się, że jest dłuższy niż poprzedni ;) Postaram się, aby kolejny był fajniejszy ;D  Ogółem to teraz chciałabym dodać pierwszą część shota WYMM?, a później rozdział 14. Nie wiem kiedy to wszystko się pojawi, bo dostałam strasznego lenia i nic mi się nie chcę. Z trudem skończyłam ten rozdział i nie mam żadnego pomysłu na następny, więc jeśli macie jakieś to piszcie tu, na Tumblr lub na gg ;) To tyle ode mnie. 
Enjoy!!


   Twoje oczy odbiciem najgłębszych wzruszeń.


"Kocham Cię" - czy te dwa magiczne słowa są prawdziwym dowodem miłości? 


Wypowiadanie tych słów jest dla wielu ludzi najlepszym sposobem okazania miłości i głębi uczuć do drugiej osoby. Jednakże jednej rzeczy nie można zapomnieć. Kocham Cię może brzmieć odmiennie dla każdego. 


Istnieją ludzie, którym wypowiedzenie tych dwóch słów przychodzi bardzo łatwo. Lecz istnieją także tacy, którzy podchodzą do tego niezwykle ostrożnie i wypowiadają te słowa tylko w wyjątkowych sytuacjach. 

Tak samo było z Harrym. Ten chłopak nie mógł powiedzieć Kocham Cię do pierwszej lepszej osoby, którą poznał jedynie kilkanaście dni temu. Dziwne było to, iż Harry powiedział te słowa do Louisa. Chłopaka, którego poznał nie dawno, ale był pewien jednego. Był pewien swoich uczuć, którymi darzył Louisa. Bo Louis porządnie namieszał mu w głowie.


Lou i Harry nadal siedzieli na ławce, wpatrując się w siebie. 


- Lou, ja nie powiedziałem tego od tak sobie. Ja nie mówię tych słów pierwszej lepszej osoby. Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym, i…. gdy pierwszy raz Cię zobaczyłem, moje serce zaczęło bić sto razy szybciej. Nie mogłem o tobie zapomnieć i ciągle o tobie myślałem. Najpierw myślałem, że to po prostu zauroczenie. Jesteś bardzo przystojny i tak cholernie uroczy, że po paru dniach zrozumiałem, że to nie było zauroczenie, tylko się w tobie zakochałem i nie mogłem nic z tym zrobić - powiedział, opierając głowę o ramię Louisa, a ten obejmował go ręką w pasie, mocno do siebie tuląc.


- Uwierzysz, że ja miałem tak samo? - szepnął Lou, uśmiechając się szeroko, gdy Harry podniósł głowę z jego ramienia, patrząc się w jego oczy. - Spojrzałem na ciebie i bum. Wiesz… miłość od pierwszego wejrzenia. Ale może to przez to, że jestem starszy - zachichotał, natomiast Harry na chwilę się zadumał.


- Lou, ile ty właściwie masz lat? - zagadnął patrząc się na chłopaka. Dopiero teraz sobie uświadomił, że tak na prawdę nie wie ile Louis ma lat.


- Um… 23, znaczy rocznikowo 24, ale urodziny mam 24 grudnia. Tak wiem, mam pecha - zaśmiał się, po czym wplótł palce w bujne loki Harry’ego, który przymknął powieki na ten gest. - Masz coś przeciwko? Wiesz… w końcu to 6 lat - powiedział, tuląc do siebie loczka.


- Dlaczego miało by mi to przeszkadzać? Nie mam nic przeciwko różnicy wieku w związku…- natychmiast ugryzł się w język. - Um… znaczy się, my… my chyba nie jesteśmy, znaczy jeśli ty nie chcesz, możemy być przyjaciółmi.. albo, no wiesz….


- Jesteś strasznie słodziutki kiedy się jąkasz - wyszczerzył się, bawiąc się loczkami Harry’ego. - Skoro ty mnie kochasz i ja ciebie równie mocno, to chyba jesteś moim chłopakiem, prawda? Ale to fajnie brzmi, no nie? Harry Styles to mój chłopak - wyszczerzył się, na co Harry się uroczo zaśmiał. - Słuchaj, bo mieliśmy dziś iść na tą randkę no i ja kupiłem bilety na London Eye, a nie chce żeby mi przepadły, więc jeśli chcesz…


- No pewnie, że chce! Idziemy! - krzyknął uradowany, wstając z ławki, po czym pociągnął za sobą chłopaka. Ruszyli w wymierzoną stronę, po drodze śmiejąc się i opowiadając o sobie różne rzeczy.




Po dwudziestu minutach dotarli na miejsce. Louis wręczył bilety, po czym siedli do kapsuły, czekając aż koło ruszy. Po kilkudziesięciu minutach koło ruszyło, a Louis i Harry mogli podziwiać widoki zza okna. Londyn był przepięknym miastem. A zwłaszcza o zachodzie słońca.



Gdy znaleźli się na samej górze, Harry przybliżył się do swojego chłopaka, sprawiając, że ten popatrzył się w jego oczy. Mimowolnie na jego twarz wpłynął uśmiech. Nieśmiało przybliżył się do niego, po czym delikatnie musnął wargi szatyna. Były takie słodkie….


Louis natychmiast oddał pocałunek. Hazz chciał poznać więcej obezwładniającej przyjemności. Przejechał językiem po dolnej wardze Louisa sprawiając iż ten otworzył usta. Harry wykorzystując to, niepewnie wsunął język do buzi szatyna, przejeżdżając nim po podniebieniu chłopaka. Louis jęknął na ten gest, po czym rozpoczęła się bitwa, w której chłopcy walczyli o dominację. Ich języki wiły się w tańcu. Niestety oni też są ludźmi i muszą oddychać. Oderwali się od siebie spoglądając w swoje oczy i lekki dysząc. 


- Byłem taki głupi - powiedział Louis, kręcą głową. Harry lekko się przestraszył, sądząc, że Louis zaraz powie, że to wszystko to pomyłka i nigdy nie powinno się wydarzyć. Uspokoił się jednak, gdy szatyn powiedział o co chodzi.. - Jakbym powiedziałbym Ci wcześniej o tym co do ciebie czuje, teraz całowanie ciebie byłoby codziennością - szepnął rozmarzony, na co Harry zachichotał i się uspokoił. 


- Nie martw się, nadrobisz zaległości - powiedział, po czym ponownie musnął usta Louisa.

~~~*~~~


Po wizycie na Londyn Eye oraz spacerze, Louis postanowił odwieść Harry’ego do domu. Szatyn zatrzymał się przed kamienicą, spoglądając przez okno. 

- No i tu się rozstajemy - westchnął Louis, wydymując dolną wargę. Harry natychmiast się uśmiechnął, po czym wziął ją w swoje usta, ssając i delikatnie przegryzając. - Hm… nie, nadal będę za tobą tęsknić - wyszeptał gdy się od siebie odsunęli, uśmiechając się cwaniacko, po czym znów połączył swoje usta z ustami Harry’ego.

- Kiedy się spotkamy? - zapytał Harry, gdy odsunął się od chłopaka.

- Jutro nie dam rady, mam dwa spotkania i muszę uzupełnić braki, wybacz ale taka praca - wyjaśnił, czochrając loczki Harry’ego. 

- A gdzie pracujesz? - spytał zaciekawiony Hazz, spoglądając z chłopaka.

- Jestem prezesem w agencji reklamowej. Mój tato ciągle nalegał żebym pracował w naszej rodzinnej firmie, ale ja nie chciałem korzystać z… no że tak powiem z gotowego i z całej tej kasy. Chciałem sam na wszystko zapracować. No, a poza tym to niezbyt fajnie jest gdy twój ojciec ma Cię ciągle na oku, nie?


- Ohh… więc, macie rodzinną firmę? Czyli, że twoja rodzina jest… no, że tak powiem…


- Bogata? - przerwał mu Lou, na co Harry skinął twierdząco głową. - Może i jesteśmy bogaci, ale ja nie zwracam uwagi na tą kasę. Bo pieniądze nie są potrzebne do szczęścia, prawda?


- Oczywiście, że tak… - Harry lekko posmutniał, spuszczając głowę, co natychmiast zauważył Louis. Zmarszczył lekko brwi, przybliżając się do Harry’ego. Uniósł delikatnie dłoń, przykładając ją do policzka loczka, delikatnie go masując. Po chwili podniósł jego podbródek, próbując uchwycić jego wzrok. Gdy się mu to udało, zobaczył w nich coś dziwnego.


- Hazz, co się dzieje? - spytał, troskliwie wpatrując się w te zielone tęczówki. Gdy nie otrzymał odpowiedzi, był przekonany, że powiedział lub zrobił coś nie tak. - Harry? Zrobiłem coś nie tak? Powiedź….


- Nie. To nie to.. po prostu, ja…. no bo, ja nie chcę, żebyś ty, albo ktoś, sobie może pomyślał…. pomyślał…


- Pomyślał, co?


- Pomyślał, że jestem z tobą dla pieniędzy. - wyszeptał cichutko, spuszczając wzrok.


- Harry, proszę Cię, przecież ty dopiero co się o tym dowiedziałeś. A jeśli ktoś będzie tak uważać, to niech się wypcha. Posłuchaj mnie, przecież doskonale wiem, że nie jesteś ze mną dla pieniędzy. Że nie kochasz mnie z ich powodu.


- No bo tak jest - powiedział pewnie, podnosząc wzrok. - Kochałbym Cię bez względu na wszystko. - szepnął, na co Louis delikatnie, a wręcz z czcią musnął jego usta. - Hmm… Czyli, że do pracy musisz chodzić w garniturze, tak? - spytał, natomiast Louie jedynie skinął twierdząco głową.- Chciałbym Cię kiedyś zobaczyć w garniturze. Na pewno wyglądasz bardzo męsko - przegryzł wargę, uśmiechając się delikatnie.

- Męsko jak na geja, co? - zaśmiał się Lou, powodując, że chłopak siedzący obok niego również zachichotał. - Ale za to jak przystojnego - powiedział puszczając oczko Harry’emu. 

- Z nieziemskim tyłkiem - powiedział jakby zahipnotyzowany. Po chwili ugryzł się w język i zrozumiał co powiedział. - O Jezu, powiedziałem to na głos?! Um…. ale, wiesz to prawda, masz taki…. ekhem .. jędrny tyłek - spojrzał na Louisa, po czym oboje wybuchli śmiechem. - Ale to prawda! - rzucił, przez śmiech.

- Ja tam go nie lubię - powiedział Lou, opanowują śmiech.

- Czemu?

- No, a czemu miałbym go lubić? Jest taki duży, okrągły i… kobiecy - wyjaśnił, na co Harry uśmiechnął się szeroko. - Ale skoro tobie się podoba…

- Wiesz.. sądzę, że nie jestem jedyny - zachichotał, a następnie się wyprostował. - To ja muszę już iść. Będę tęsknić - Harry lekko posmutniał, otwierając drzwi i powoli wychodząc z auta. 

- Ja też będę tęsknił… -szepnął Lou, patrząc się jak jego chłopak wychodzi z samochodu. Harry nie mogąc wytrzymać obrócił się, po czym jeszcze raz pocałował Lou.

- Cholera, uzależniłem się - wyszeptał, po czym ostatni raz ucałował Louisa w usta i zamknął drzwi od samochodu jego chłopaka. Pomachał mu na pożegnanie, po czym szybko wbiegł do kamienicy, modląc się w duchu aby Niall nie zadawał mu żadnych pytań. Dotarł pod swoje drzwi, delikatnie naciskając na klamkę. Powoli wszedł do środka, zdejmując buty. Wszedł w głąb mieszkania, rozglądając się. Gdy znalazł się w salonie jego oczy spoczęły na czwórce przyjaciół, którzy siedzieli na kanapie. 

- Harry?! - krzyknęli uradowani wstając z posłania. Podeszli do niego i zaczęli zadawać masę różnych pytań. 

Jak było?

Co Ci powiedział?

Pocałowaliście się? 

Co tak długo? 

- Słuchajcie, jesteście gorsi niż moja mama -powiedział przewracając oczami. Opadł na poduszki, spoglądając na przyjaciół. - Po pierwsze, przepraszam was, za to co zrobiłem, ale musiałem to zrobić bo jak widzę mój plan podziałam, hem? - zagadnął spoglądając na Zayna i Perrie, którzy się na siebie słodko patrzyli i trzymali za ręce. 


- Dobra, lepiej mów co tam na twojej randce - wyszczerzyła się Pezz, siadając obok Harry’ego.


- A nie interesuje was to czy nic mi nie jest po wypadku? - zapytał unosząc brew do góry. Wszyscy się po sobie popatrzyli z dziwnymi wyrazami twarzy.


- Znaczy się Niall już nam wszystko powiedział i wiemy, że nic Ci nie jest, ale nadal nie wiemy co się tam działo - powiedział Zayn, po czym usiadł obok Perrie, natomiast Niall i Liam na fotelu obok. - To mówisz czy nie?


- Dobra, ta kanapa jest chyba jakimś centrum przesłuchań - zaśmiał się, a razem z nim reszta. 


- No dobra, a teraz mów! - powiedziała stanowczo Perrie.


- Dobra, więc…. Louie zabrał mnie do parku bo chciał mi coś powiedzieć. No i jak już byliśmy w tym parku to usiedliśmy na ławce, no a on wtedy… - przerwał na chwilę odtwarzając ten moment w głowie. Nie mógł uwierzyć, że on i Louis zostali parą. Że szatyn darzy go takim samym uczuciem i, że prawdopodobnie od teraz wszystko będzie cudownie. - No powiedział, że mnie kocha - szepnął cicho, lecz reakcja jego przyjaciół wcale nie była cicha. Zaczęli krzyczeć i mówić ‘nareszcie’ - O Jezu, powinniście się leczyć! - rzucił, po czym sam się zaśmiał.


- Nawet nie wiesz jak się cieszymy - powiedział Niall, uśmiechając się.


Resztę wieczoru spędzili w swoim towarzystwie rozmawiając o wszystkim i o niczym. Lecz Harry jak bardzo by się chciał skupić, nie wychodziło mu to. Po jego głowie cały czas wędrował obraz tego jak się całowali. Jakie to było wspaniałe uczucie, czuć ciepłe usta Louisa na swoich. Było jak w bajce.